Jak co roku, Polski Instytut Ekonomiczny prezentuje polski system podatkowy na tle państw Europy za pomocą popularnej miary, jaką jest Dzień Wolności Podatkowej. Zanim opowiem coś o polskich podatkach, najpierw zajmę się Dniem Wolności Podatkowej. To esencja libertariańskiej paranoi i wypaczenie idei demokracji – nawet według idei małego państwa, która powstała przecież w czasach monarchii i miała za cel ograniczać jej absolutystyczne ciągoty.
Dzisiejsze demokracje, w każdym razie te europejskie, ukształtowały się – przynajmniej w „starej” kontynentalnej Europie – po II wojnie światowej. Organizacja społeczna państwa opierała się wtedy generalnie na zasadach postkeynesowskich. Państwa miały wiele obowiązków wobec obywateli, prowadziły i nadal prowadzą wiele polityk publicznych, posiadają rozbudowane systemy usług. Po upadku swoich dyktatur do systemu europejskiego dołączyły Hiszpania i Portugalia.
Do realizacji swoich zadań społecznych państwa potrzebują podatków. Można więc przyjąć, że Dzień Wolności Podatkowej jest dniem końca polityk społecznych. Oczywiście to data tylko symboliczna, ale pozwala porównywać systemy podatkowe. Nie daje jednak informacji o ich wewnętrznym zróżnicowaniu, progresji, stopniu obciążenia daninami poszczególnych grup społecznych i podatkowych.
Raport porównawczy lokuje Polskę w grupie państw o niskich obciążeniach podatkowych, pomiędzy europejskimi rajami podatkowymi. Wydatki rządowe w Polsce w relacji do PKB w 2022 roku wyniosły 43,5 proc., co dało nam dziesiąte miejsce. Wyżej ulokowały się takie europejskie raje podatkowe jak Irlandia, Szwajcaria, Luksemburg i Cypr oraz kraje najbiedniejsze – Rumunia, Bułgaria, Litwa i Łotwa.
Bycie w gronie państw najbiedniejszych pewnie rani uczucia prawdziwych patriotów. Tyle, że nie Unia Europejska jest temu winna. To nasz regresywny system podatkowy i niski udział wydatków publicznych blokuje rozwój gospodarczy i społeczny. Taka właśnie polityka fiskalna jest przyczyną polskich problemów. Przychody z PIT to siódmy najniższy wynik w Europie, czyli jeden z najgorszych. Wpływa na to niski poziom opodatkowania osób o najwyższych dochodach, preferencje dla jednoosobowych działalności gospodarczych bez względu na wysokość dochodów, łagodne traktowanie przez fiskus kontraktów menedżerskich i tym podobnych. Przeciętny Polak spłaciłby swoje należności z PIT już 19 stycznia. Szybciej robi to tylko przeciętny Rumun, Chorwat, Czech. Polska wyprzedza w tym rankingu nawet Grecję.
Na tle państw Unii Europejskiej, jak wynika z raportu, skala obciążeń podatkowych w Polsce jest umiarkowana lub niewielka. OECD szacuje, że wielkość tzw. klina podatkowego w Polsce spadła w 2022 roku z 34,2 proc. do 31,3 procent. To piąty najniższy wynik wśród państw Unii Europejskiej.
Nie przeszkadza to różnej maści szamanom ekonomicznym oraz politycznym guru opowiadać o represyjnym charakterze polskiego systemu podatkowego. Najlepiej nasz system podatkowy został opisany, choć nie po raz pierwszy, w rozmowie Grzegorza Sroczyńskiego z ekonomistą dr Jakubem Sawulskim (Next/Gazeta.pl 10.06.2019). A to było jeszcze przez Polskim Ładem i Nowym Ładem po Polskim Ładzie. Teraz jest jeszcze fantastyczniej.