Filozofia jest zwijana i zastępowana „przydatnymi” kierunkami studiów, ba, sama się zwija, odchodząc od tradycyjnej problematyki filozoficznej na rzecz kuglarskiego nowinkarstwa, które ma zapewnić rynkowo publiczność i dochód.
Jesteśmy świadkami procesu ograniczania i minimalizowania znaczenia nauk społecznych, humanistyki, także filozofii w życiu społecznym. Jest to poniekąd smutny proces globalny. Zamyka się kierunki studiów, ogranicza kadrę nauczającą, eliminuje przedmioty z programów studiów, zwalnia z pracy, ogranicza finansowanie…
O ile kontestacja końca lat sześćdziesiątych owocowała między innymi triumfalnym pochodem humanistyki przez uniwersytety świata, wielkim wzrostem zainteresowania społeczeństwem, jego zrozumieniem, przekształceniem, rewolucjonizowaniem, to późniejsza epoka neokonserwatyzmu wyśmiewa niepraktyczną humanistykę i niweluje ją kilkoma prostackimi schematami neoliberalno-komiksowego obrazu świata. Nie wstydzi się przy tym sięgać po zrupieciałe, religijne wersje świata, po kreacjonizm, fanatyzm religijny, konserwatywne fundamentalizmy obyczajowe, z którymi, jak się wydawało jeszcze niedawno, ludzkość pożegnała się już na zawsze.
Uniwersyteckie wykształcenie zaczęto redukować do nauki zawodu, a nawet usługi oświatowej, która to, przywalona lawiną biurokracji, w niczym już nie przypominała uniwersytetu z reformy Aleksandra Humboldta, uniwersalnej wspólnoty badaczy, uczonych i studentów, świątyni poszukiwaczy prawdy i generalnie miejsca w jakiś zasadniczy sposób innego.
Uniwersytety ze swoją usługą oświatową, badaną zazwyczaj za pomocą wszechobecnych testów, mają być „takimi samymi przedsiębiorstwami jak inne”, opłacalnymi fabrykami zysków. Pogoń za zyskiem stała się źródłem nie tyle tworzenia „usługi oświatowej”, co „oświatowego kuglarstwa” i pospolitego intelektualnego oszustwa hańbiącego akademickie tradycje.
Tendencja do powszechnego kultywowania „oszczędności” w imię maksymalizacji zysku z „usługi oświatowej” dziwnie współgrała z eliminacją refleksji, przedmiotów, kierunków, treści transgresyjnych wobec systemu społecznego, wobec kapitalizmu. Rzeczywiście postarano się o to powszechnie, aby jednowymiarowy człowiek bardziej akceptował prawdopodobieństwo inwazji Marsjan czy powrotu dinozaurów niż upadek kapitalizmu. Błazny w stylu głosicieli „końca historii” uprawiały dworską propagandę, i to sowicie opłacaną i promowaną. Propaganda, często czarna, wojenna propaganda, sprowadzała społeczną, humanistyczną refleksję do roli ofiary składanej na ołtarzu kreowania monolitycznej hegemonii kulturowej jedynego imperium.
Pozbawiona ontologii społecznej filozofia coraz chętniej była redukowana do uznawanej za najbardziej szlachetną i pożądaną roli nauki pomocniczej nauk ścisłych czy przyrodniczych, czy też wręcz zamykana w kojcu analizy języka nauki. Chętnie przy tym komplementarnie koegzystowała na rynku idei z religią i najdzikszym konserwatyzmem. Sojusz kwantyfikatora z krzyżem, pragmatyzmu z transcendencją, instrumentalizmu z czarami miał też ostatecznie utrupić oświeceniowe marzenie i oświeceniowy projekt nowego człowieka najpełniej wyrażany w rewolucyjnych kontynuacjach walki o wolność, równość i braterstwo. Bo też prawdziwymi spadkobiercami Oświecenia są ci, co przerastają ciasne ramy egoistycznej, drobnomieszczańskiej perspektywy własności prywatnej oraz reprodukcji kapitału i idą dalej w stronę uniwersalizacji człowieka i wszechstronnego rozwoju jego osobowości. Mówiąc językiem filozofów, „znoszą świat kapitalistycznego wyzysku i kapitalistycznej alienacji”.
Filozofia pozbawiona swej mądrości i politycznej siły jest eliminowana z życia społecznego. Staje się niepotrzebna i nikt jej nie chce bronić. Traktowana jest jako dziwaczne i bezproduktywne hobby uprawiane zazwyczaj przez życiowych nieudaczników czy dziwacznych ekscentryków. W uwolnioną w ten sposób przestrzeń kulturową wracają najgorsze historyczne śmieci, intelektualny bezwstyd i rupieciarnia, groźne nacjonalizmy i rasizm, irracjonalizm i pochwała zbrodni.
Filozofia jest zwijana i zastępowana „przydatnymi” kierunkami studiów, ba, sama się zwija, odchodząc od tradycyjnej problematyki filozoficznej na rzecz kuglarskiego nowinkarstwa, które ma zapewnić rynkowo publiczność i dochód. Zwija się poprzez spontaniczną dyspozycyjność i funkcjonalne wpisywanie się w reprodukcję neoliberalnej rzeczywistości. Jest ono dla filozofii samobójcze.
Autor jest profesorem, filozofem, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Szczecińskiego, redaktorem naczelnym „Nowej Krytyki”, której nowy numer trafił właśnie do sprzedaży – w dwudziestym piątym już roku wydawania pisma.