8 listopada 2024

loader

Polska bezdzietność

fot. Unsplash

Gdy mówimy o demografii i problemach z nią związanych, to jawią się wizje przeludnionej Afryki. To skojarzenie jest usprawiedliwione, ale już wiemy, że nędza tych milionów biedaków to tylko siostrzyca innego nieszczęścia demograficznego, które jeszcze kryje się w mroku. To pierwsze nieszczęście wynika z biedy, głodu, przeludnienia. Drugie mroczne nieszczęście jest oczywiście mniej bolesne, bo tu nikt nie umiera z głodu, w strefie bogatej północy, po prostu nie rodzą się dzieci, tu wymierają po cichu narody. 

Brak prostego następstwa pokoleń rodzi szereg problemów w szybko starzejących się społeczeństwach niema komu opiekować się starymi i niedołężnymi, starsze pokolenia żyją w samotności, a przecież ludzie to od zawsze społeczność zespołowa. Gdy przykładowo matka ma 90 lat a córka-opiekunka ma 70 to, o jakim wspomaganiu pokoleniowym może być mowa. 

U nas w pięknej Polsce wskaźnik dzietności to 1,34. To jest proste wymieranie, nic więcej. Oczywiście to wymieranie jest ciche i bezbolesne, umieranie z głodu jest widoczne i okrutne. Wydaje nam się, że nieszczęścia wynikające z braku żywności łatwo usunąć, wystarczy dowieźć zaopatrzenie i sprawa załatwiona. 

Żywność nas rozmnoży

Tak prosto to nie jest, bowiem dowiezienie żywności, lekarstw, wpływa na szybki wzrost populacji. Ja sam, gdy 25 lat temu wyjeżdżałem z pięknego ludnego 250 tysięcznego afrykańskiego Bukawu, to nie spodziewałem się, że po tak krótkim czasie to miasto będzie miało 1,2 mln ludzi. Gdy o ilości ludzi decyduje dostęp do żywności, to w 21 wieku wydaje się to – lekko mówiąc – nierozsądne. 

Przecież tak było w starych Chinach, gdy był urodzaj, to wszystko kwitło, gdy wylewały rzeki, słabsze plony to wtedy ludzie umierali milionami i zaścielali gościńce tego potężnego państwa. Mao Tse Tung dlatego jest czczony w Chinach, bo uregulował siłowo liczbę populacji. Na południu, w krajach niedorozwiniętych rosną bomby populacyjne, w krajach wysokorozwiniętych następuje ciche wymieranie. 

Ani jedno zjawisko, ani drugie nie jest dobre. Jeżeli chcemy się uważać za światły 21 wiek, to należy czynić coś z tymi dwoma zjawiskami. Po pierwsze my nawet nie wiemy, z czego wynika zjawisko depopulacji w bogatych krajach. 

Przecież podstawowe warunki do życia są. Wydaje się nam, że współczesne kobiety są samolubne, próżne, cenią sobie własne przyjemności i nie czują potrzeby posiadania dzieci. To jest niestety tylko uproszczone myślenie. Każda kobieta myśli nie tylko o sobie, ale też problemach z odchowaniem potomstwa, jeżeli nie jest pewna przyszłości, nie ma odpowiedzialnego partnera, to właśnie w imię litości nad nienarodzonym nie zdecyduje się na dziecko. 

Antylopy nie zachodzą w ciążę

Przyroda nam podpowiada, gdy na sawannie susza to dziwne, ale antylopy nie zachodzą w ciążę. Przyczyn braku dzieci jest wiele, są ważne i mniej ważne przyczyny. Jednak musiało się w ostatnich kilkudziesięciu latach coś stać, że nagle brakuje tych naszych pociech. 

Problem braku następstwa nie wynika bynajmniej z rasy. I w Chinach rodzi się mniej niż w „bidnej” Polsce, tam para rodzi marne 1,42 dziecka. W Rosji, na Ukrainie, wszędzie tam, gdzie bogactwo, tam szkrabów mało. Co stało się w ostatnim pięćdziesięcioleciu, że brakuje urodzeń, wytłumaczenie jest podstawowe. Bogactwo jest wrogiem dzietności zawsze i wszędzie. Ktoś powie, autor chyba napił się szaleju. Jednak statystyki są nieubłagane. 

W ostatnich 30 latach 2 miliardy ludzi porzuciło okowy utopii socjalistycznej, Rosja, Chiny, Europa Wschodnia itd. Te masy wróciły do pradawnego systemu gospodarki rynkowej. W warunkach swobodnego rozwoju szybko rośnie bogactwo. Jednak i firmy i ludzie ze sobą współzawodniczą, więc aby być zdolnym do konkurencji, trzeba skupić się na pracy i przede wszystkim być przygotowanym do ciągłej walki. To przygotowanie to edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja. Teraz u nas w Polsce by podcierać tyłki w żłobku to trzeba mieć studia. 

By być lekarzem, nie wystarczą studia, trzeba zrobić specjalizację, prawnik czy prawniczka musi też zrobić aplikację. Tak więc długi czas wchodzenia do zawodu powoduje, że z poczęciem dziecka czekamy długie lata. Kobieta wcale nie ma wiele czasu na zajście w ciążę, już po trzydziestce maleją szanse łatwej ciąży. 

Praktyka seksualna księży

Gdy wymarzona względna stabilizacja nadchodzi, jest już bardzo późno, in Vitro czasami pomaga, czasami nie, zresztą władze polityczne o poziomie średniowiecznej ciemnoty, nawet tego In Vitro zabraniają, niby Kościół katolicki ma swoje lepsze sposoby, ale w rzeczywistości kolejne głupoty. Jeżeli to księża a mają doradzać w sprawach rozrodu, to każdego majstra pyta się przed robotą, jaką ma praktykę. Księża może i mają praktykę seksualną, ale w innych specjalnościach cicho tajnych, które nie owocują w dzieciach. 

Dawno skończyły się czasy prostych sposobów życia, gdy kiedyś chłopak i dziewczyna na wsi mieli osiemnaście lat, to już wystarczyło by byli sprawni do roboty i mogli zakładać swoje gospodarstwo. Syn kowala od małego pomagał ojcu i gdy okrzepł to jak się mówiło kiedyś, chłop robotny i baba pyskata zawojują pół świata. Teraz ta baba musiałaby się nauczyć latami konwersacji na Uniwersytecie. Reasumując, wysokorozwinięte gospodarki wolnorynkowe potrzebują dobrych wysoko wykształconych specjalistów. 

Bogactwo bez pewności

Kto teraz pójdzie się leczyć do wiejskiego felczera – nikt. W bogatej wolnorynkowej gospodarce ani firmy, ani ludzie nigdy nie mają pewności, co będzie jutro. Posiadanie dziecka to jak spłata 30-letniego kredytu. Tak więc bogactwo bez pewności bytu powoduje, że młodzi muszą być trochę starzy, by być stabilnymi, zawrzeć małżeństwo i pomyśleć o potomstwie. Prywatne firmy traktują jak nieszczęście zatrudnianie młodych matek, gdy dziecko choruje, to przedszkole nie wpuszcza dziecka, bo zakazi inne. Babcie, naturalne opiekunki maluchów, pozostały gdzieś na prowincji, ich córki są w wielkich miastach, gdzie jest prawdziwa praca. 

Zresztą teraz gdy matki rodzą późno, to babcie też już są mocno w latach. Moja córka urodziła dziecko w wieku 36 lat, zresztą w Brukseli o 1400 kilometrów o nas, jakie wsparcie mogła dostać od swojej matki. Konkluzja jest prosta, w krajach wolnej rynkowej gospodarki nigdy nie ma dobrego czasu na posiadanie dzieci. W Ameryce mówi się ,,na kontrolę skarbową i śmierć nigdy nie ma dobrego czasu”. 

Oprócz wielu innych przyczyn głównym, trwałym powodem braku dzieci jest właśnie wolna konkurencja. Ponieważ dopiero co porzuciliśmy spokojny, powolny i utopijny socjalizm więc zwiększona dzietność nie wróci, bo nikt nie chce powrotu do tej niby idylli.

Bo zgłupiejesz…

Aż mnie śmieszą wywody uczonych psychologów, demografów, którzy czytają stare statystyki dzietności jak Talmud, i liczą, że krzywa urodzeń się odwróci. Jeszcze jeden mały szczegół, kraje islamu kojarzą małżeństwa przez starszyznę rodzinną. 

My ubolewamy, że to upokarzanie młodych. Ale ja znam Arabów, krótko mieszkałem w Tunezji. Tam spotkałem się z opinią, że dziewczyna w Europie naraża się na wielkie ryzyko matrymonialne, bo wiąże się samodzielnie z młodym, którego w sumie mało zna, tam w islamie klan gwarantuje byt materialny i ma wpływ na stabilność tego stadła. 

Zwykle dziewczyna ma tam do wyboru kilku kandydatów, że swojego kręgu kulturowego, o jakimś twardym przymusie najczęściej nie ma mowy. Stare polskie przysłowie: „Chcesz małżeństwa trwałego, bierz żonę ze stanu równego”. Tam u Arabów nie zdarzy się jak u nas, że młody narkoman z pożyczonym BMW wejdzie w związek matrymonialny z wartościową dziewczyną. 

Skąd u nas tyle rozwodów, przecież dla dzieci to zawsze nieszczęście. Tak jak w sądzie zawsze wysłuchajmy drugiej strony, “nasz” katolicyzm jest najlepszy, bo nie znamy innych kultur. Jest wiele przyczyn problemów demograficznych, starajmy się znaleźć, choć te podstawowe uwarunkowania. Tak jak mówił starogrecki filozof „nie staraj się zrozumieć wszystkiego, bo zgłupiejesz”.

Wystarczy, że poruszymy kamyczek zrozumienia.

Maciej Prandota

Poprzedni

To jak z tą pracą?

Następny

Praca zdalna ze znakami zapytania