8 grudnia 2024

loader

Polska gospodarka, czyli co?

fot. Unsplash

Dane ekspertów i rządu mówią, że jest nieźle, a kraj opływa dostatkiem i nic to, że na świecie padają banki. Skoro tak, to dlaczego czujemy, że jest inaczej? Ponadto zewsząd spływają informacje o stanie naszej ekonomii. Często wzajemnie się wykluczające, jak choćby te poniżej. Jak w tym wszystkim zachować zdrowy osąd i nie dać się zwariować propagandzie i bankowemu marketingowi?

Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że wzrost gospodarczy Polski w 2023 r. wyniesie 0,3 proc. W roku 2024 wzrośnie do 2,4 proc., a w 2025 będzie to już 3,7 proc. W 2022 r. wzrost wyniósł 4,9 proc.

MFW jest ostrożny

„Oczekujemy, że spowolnienie z 2022 r. będzie kontynuowane na początku roku a w II połowie roku gospodarka zacznie przyspieszać” – powiedział szef misji MSW w Polsce Jan Kees Martijn. MFW spodziewa się, że w 2024 r. wyniesie 2,4 proc. , a w 2025 – 3,7 proc.

„W średnim okresie oczekujemy, że wzrost gospodarczy będzie przekraczał 3 proc. rocznie, o ile nie zmaterializują się ryzyka, które mogą mu zagrozić. Niepewność co do perspektyw wzrostu jest bardzo wysoka. Eskalacja wojny na Ukrainie czy pogłębienie zawirowań na rynkach finansowych w krajach rozwiniętych może skutkować niższym tempem wzrostu. Jednocześnie Polska może skorzystać na tym, że inwestycje są przenoszone bliżej i uzyskać silniejszy wzrost inwestycji” – powiedział Jan Kees Martijn.

MFW spodziewa się wzrostu deficytu finansów publicznych w 2023 r. do 4,5 proc. PKB z prognozowanych 3,1 proc. PKB w 2022 roku. Jednocześnie MFW oczekuje, że w średnim terminie deficyt budżetowy w Polsce będzie przekraczał poziom 3 proc. PKB, co spowoduje, że dług publiczny naszego kraju ustabilizuje się w okolicach 50 proc. PKB.

Przedstawiciele MFW wskazali, że rząd powinien unikać zwiększenia deficytu budżetowego, co z jednej strony wsparłoby w bank centralny w walce z inflacją a jednocześnie stworzyłoby przestrzeń do zaabsorbowania ewentualnych szoków, jakich można się spodziewać – np. na rynku energii. Dodano także, że rząd powinien poszukać oszczędności, aby zrównoważyć wzrost wydatków na zbrojenia.

MFW prognozuje spadek inflacji w Polsce do 7,2 proc. na koniec 2023 r. Inflacja ma spaść do 5 proc. na koniec 2024 r. i do 3,6 proc. na koniec 2025 r. „NBP powinien odpowiedzieć na zmieniające się warunki i powinien być gotowy na dalsze podwyżki stóp procentowych, jeśli będzie to konieczne do obniżenia inflacji do poziomu celu inflacyjnego na koniec 2025 r.” – powiedział szef misji MFW. Cel inflacyjny NBP wynosi 2,5 proc. plus/minus 1 pkt proc.

Przedstawiciele funduszu stwierdzili, że polski system bankowy jest stabilny i dobrze skapitalizowany, ale wyzwania prawne i regulacyjne mogą utrudnić mu finansowanie gospodarki. MFW wskazał na wakacje kredytowe, które doprowadziły do wysokich obciążeń sektora. „Wakacje kredytowe nie powinny być przedłużane” – powiedział Martijn.

Innym zagrożeniem dla polskich banków są – wg funduszu – kredyty mieszkaniowe we frankach. Zdaniem przedstawicieli MFW, należy kontynuować program dobrowolnych ugód, ale jednocześnie władze powinny poszukać rozwiązań, które rozwiążą problem związany z tymi kredytami. Poza tym MFW wskazał na to, że warunki rynkowe utrudniają bankom pozyskanie kapitałów, koniecznych do spełnienia wymagań postawionych przez MREL (chodzi o wymóg w zakresie minimalnego poziomu funduszy własnych i zobowiązań podlegających umorzeniu lub konwersji), co może doprowadzić do sytuacji, że część instytucji na początku 2024 r. nie będzie spełniać wymogów kapitałowych.

MFW wskazał także na konieczność dokonania transformacji energetycznej. Przedstawiciele misji stwierdzili, że transformację powinny wspierać fundusze unijne, ale jednocześnie „zachęcili władze do rozważenia roli podatku węglowego”.

Bogaci statystycznie

Tymczasem poziom PKB na mieszkańca Polski w standardach siły nabywczej (PPS) wyniósł w 2022 roku 79 proc. średniej Unii Europejskiej – przekazał dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

„Polska 79 proc. średniej europejskiej w PKB per capita PPS. Powoli doganiamy Hiszpanię” – napisał na Twitterze szef PIE, powołując się opublikowane w czwartek przez Eurostat wstępne szacunki parytetów siły nabywczej i PKB na 2022 rok w krajach Unii Europejskiej.

W publikacji wskazano, że w 2022 r. produkt krajowy brutto (PKB) na mieszkańca, wyrażony w standardach siły nabywczej (PPS) wahał się od 59 proc. średniej unijnej w Bułgarii do 261 proc. w Luksemburgu.

Napisano, że w 2022 r. Luksemburg i Irlandia odnotowały najwyższe poziomy PKB na mieszkańca (odpowiednio 161 proc. i 134 proc. powyżej średniej UE. Daleko za nimi uplasowała się Dania (36 proc. powyżej średniej UE), Holandia (30 proc.), Austria (25 proc.), Belgia (21 proc.), Szwecja (19 proc.) i Niemcy (17 proc.). Z kolei Bułgaria (41 proc. poniżej średniej UE), Słowacja (33 proc.) i Grecja (32 proc.) odnotowały najniższy PKB na mieszkańca.

Na trzeci etat

Takim radosnym danym Polacy chyba nie wierzą. Stąd co szósty Polak (17 proc.) podjął dodatkowe zatrudnienia, a 9 proc. respondentów zdecydowało się zmienić dotychczasową pracę na lepiej płatną. 21 proc. badanych starało się o podwyżkę, 13 proc. z nich ją uzyskało.

„Rosnące koszty życia sprawiają, że – poza ograniczaniem konsumpcji – podejmujemy również różne działania zawodowe” – wynika z badania Santander Consumer Bank „Polaków Portfel Własny: czas oszczędzania”.

Zgodnie z badaniem 17 proc. badanych zdecydowało się na podjęcie dodatkowego zatrudnienia; 21 proc. zabiegało o podwyżkę i 13 proc. z nich ją uzyskało. Z kolei 9 proc. respondentów zdecydowało się zmienić dotychczasową pracę na lepiej płatną.

Z badania wynika, że 56 proc. Polaków próbuje na różne sposoby poprawić stan swoich finansów. W tej grupie najwięcej jest osób poniżej 40. roku życia. Poprawą finansów domowych zajmują się również mieszkańcy wsi (70 proc.) i metropolii (60 proc.) oraz respondenci z największymi dochodami powyżej 7000 zł netto (71 proc.).

Na przeciwległym biegunie znalazło się 44 proc. respondentów, którzy obecnie w żaden sposób nie próbują wpłynąć na stan swojego portfela. Są to głównie emeryci (ok. 70 proc. wśród 70-latków), mieszkańcy małych miast do 50 tys. mieszkańców (65 proc.) oraz osoby z dochodem od 3000 do 3999 zł netto miesięcznie (64 proc.).

Co czwarty badany dba o swoje finanse dzięki temu, że ma więcej niż jedno źródło dochodu – np. z dodatkowej pracy, wynajmu mieszkania, domu czy garażu (28 proc.).

„Polacy, którzy podejmują różne działania na rzecz swojego budżetu, najczęściej skupiają się na ograniczaniu konsumpcji” – zauważyła Magdalena Drążkowska z Santander Consumer Banku.

Jak dodała, 65 proc. ankietowanych przyznało, że rezygnuje z niektórych wydatków, np. wyjazdów weekendowych czy wakacyjnych. Z kolei na redukcję kosztów zużycia energii elektrycznej czy kupowanie produktów i usług na promocji wskazało w obu przypadkach po 64 proc. Na trzecim miejscu znalazło się wydawanie pieniędzy na najpotrzebniejsze rzeczy, w tym żywność, rachunki i leki (61 proc.).

59 proc. ankietowanych przyznało, że w celu poprawy swojego budżetu decyduje się na ograniczenie wydatków na rozrywkę, a 57 proc. odpowiedziało, że kupuje mniej ubrań. Z kolei 46 proc. odpowiedziało, że nie poddaje się tzw. efektowi latte, rezygnując z kawy czy jedzenia na mieście. 8 proc. badanych przyznało, że trzyma pieniądze na lokacie, 6 proc., że na oprocentowanym koncie oszczędnościowym, 4 proc. inwestuje na giełdzie.

Władzo waloryzuj jak najczęściej

Ci, którzy nie zarabiają, również w wysokie dochody Polaków nie wierzą i chcą podwyżek. 72 proc. Polaków jest za tym, aby w związku z wysoką inflacją emeryci i renciści mieli dwa razy w roku waloryzowane swoje świadczenia, 15 proc. nie popiera tego pomysłu – wynika z sondażu Instytutu Badań Pollster dla „Super Expressu”.

W sondażu zapytano Polaków: „Czy w związku z wysoką inflacją emeryci i renciści powinni mieć dwa razy w roku waloryzowane swoje świadczenia (emerytury i renty)?”.

43 proc. odpowiedziało, że zdecydowanie tak. Zdania, że raczej tak, było 29 proc. pytanych. „Za wprowadzeniem drugiej waloryzacji w roku jest aż 72 proc. ankietowanych” – czytamy w gazecie.

9 proc. badanych odpowiedziało, że raczej nie, zaś 6 proc. – zdecydowanie nie. „Czyli tego pomysłu nie popiera raptem 15 proc. pytanych” – podano. Z kolei 13 proc. badanych udzieliło odpowiedzi „nie wiem/trudno powiedzieć”.

tr/pap

Redakcja

Poprzedni

„Pornograficzny” Dawid

Następny

Wciskają nam kit za setki tysięcy