Przed dwoma tygodniami w Funchal na Maderze kupiłem rano najpoważniejszą gazetę portugalską „Diario de Noticias”, a tam na pierwszej stronie widniało duże zdjęcie trzymających się za ręce trzech czołowych polityków Portugalii, idących po Manhattanie – do siedziby Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku. To obecny prezydent Marcelo Rebelo de Sousa (konserwatysta, wybrany z ramienia partii nazywającej się „dla niepoznaki” Socjaldemokratyczna), była głowa państwa Jorge Sampaio oraz Antonio Guterres, socjalista, stojący przez 7 lat (1995-2002) na czele lewicowego rządu, aspirujący do kierowania ONZ-em.
Obszerny tekst pt. „Marcelo silnie wspiera Guterresa” akcentował wspólne wysiłki władz w Lizbonie, dyplomacji i całego świata tamtejszej polityki na rzecz wyboru rodaka, choć przez wiele lat ci politycy rywalizowali ostro ze sobą na forum krajowym. Przywołuję tę fotografię i ów tekst w momencie, gdy Jarosław Kaczyński właśnie zapowiedział, iż rząd PiS prawdopodobnie nie poprze kandydatury Donalda Tuska na drugą kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej. Pomyślałem sobie, iż niemal zawsze na różnych spotkaniach i konferencjach międzynarodowych delegacje obu naszych krajów (ze względu na kolejność alfabetyczną) siedzą obok siebie, a jakże odmiennie pojmuje się obecnie nad Wisłą i Tagiem interes narodowy, wspólne dobro, a nawet patriotyzm!
Portugalskie podejście, kładzenia akcentu na to, co łączy, a nie dzieli przynosi skutki. Po wielodniowych sześciu rundach „głosowania orientacyjnego”, Rada Bezpieczeństwa ONZ formalnie zaaprobowała kandydaturę Guterresa, który 1 stycznia 2017r. zostanie dziewiątym w historii sekretarzem generalnym liczącej 193 państwa organizacji, przejmując tę funkcję po 10 latach z rąk Ban Ki Moona z Korei Południowej. Aprobata Zgromadzenia Ogólnego to już jedynie formalność.
To dobry wybór. 67-letni Antonio Guterres, którego nieźle znam, m.in. z działalności w ruchu socjalistycznym, ale także z szeregu spotkań w Europie i w Afryce, jest doświadczonym politykiem. W latach 1992-2002 kierował Partią Socjalistyczną w Portugalii, a ponadto był przewodniczącym (1999-2005) Międzynarodówki Socjalistycznej – po Pierre Mauroy, a przed Georgem Papandreu. Inżynier z wykształcenia, nauczyciel akademicki, świetny mówca, miał też tę zaletę w wyborach, iż pochodzi ze stosunkowo małego kraju. Ale według mnie czynnikiem decydującym okazało się skuteczne kierowanie przez 10 lat (do 2015r.) Urzędem Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) z siedzibą w Genewie. Zna więc mechanizmy funkcjonowania skomplikowanej struktury, jaką jest system Narodów Zjednoczonych, a przy tym problemy migrantów i uchodźców stały się jednym z najważniejszych wyzwań globalnych.
Z początku Guterres nie wydawał się faworytem. Po sekretarzach generalnych z Afryki (Kofi Annan) i Azji – w ramach nieformalnej rotacji geograficznej – kolejność winna przypadać na reprezentanta Europy Środkowo-Wschodniej i na kobietę (dotąd tę funkcję pełnili wyłącznie mężczyźni). Zgłoszono 12 kandydatów, w tym m.in. byłą premier Nowej Zelandii Helen Clark, byłych szefów dyplomacji Słowacji (Miroslav Lajcak) i Serbii (Vuk Jeremic), a także dwie przedstawicielki Bułgarii – Irinę Bokową (kieruje obecnie UNESCO) i Kristalinę Georgievą (byłą wiceprezes Banku Światowego, aktualnie wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej). Ta ostatnia uchodziła za faworytkę niemiecką i osobiście kanclerz Angeli Merkel. Ale kluczowe w tym procesie selekcji jest stanowisko mających prawo veta 5 stałych członków Rady Bezpieczeństwa. Stąd taki, a nie inny wynik. W finalnym głosowaniu Portugalczyk miał otrzymać 13 głosów „za”, nikt nie był przeciw, a delegaci dwóch państw „nie wyrazili opinii”. Można przy tym postawić dolary przeciwko orzechom, że zastępcą Guterresa zostanie kobieta.
Organizacja Narodów Zjednoczonych od lat znajduje się w kryzysie. Poza wątkami finansowymi jej naczelną słabością jest to, iż de facto odzwierciedla ona powojenny układ sił w skali globalnej. A liczne próby reformy Rady Bezpieczeństwa nie udają się. Zaś w polskim kontekście warto przypomnieć rzadko przywoływaną myśl Stanisława Staszica, że: „Nad wszystkie pożytki i szczęśliwości naród, który chce być wolnym, przenosić powinien wewnętrzną zgodę”. W szczególny sposób odnosi się to do działań na forum międzynarodowym.
{loadposition social}
{loadposition zobacz_takze}