7 grudnia 2024

loader

Powrót do przeszłości

Fot. Sejm RP

Słowa „Lepsze jutro było wczoraj” były sarkastyczną reakcją na pogarszająca się rzeczywistość, a nieoczekiwanie stały się mottem koalicji szykującej się do objęcia władzy. Tak jak niektórzy pesymiści (realiści?) przypuszczali, trudno w deklaracji współpracy koalicyjnej – ale niestety również w partyjnych deklaracjach programowych – odnaleźć propozycje rozwiązań ważnych problemów, z którymi PiS nie chciało lub nie potrafiło się uporać, albo których nawet nie dostrzegało. Programy partii opozycyjnych, a już na pewno programy dwóch zwycięskich ugrupowań, łączyły przede wszystkim obietnice cofnięcia prawie wszystkich zmian dokonanych przez PiS oraz powrotu do raju utraconego w 2015 roku.

Jedynym pragmatycznym wyjątkiem w deklaracjach jest obietnica utrzymania gotówkowych benefitów wprowadzonych przez PiS. Teraz nie będzie można już mówić, że rząd przekupuje elektorat. Chyba że będzie można, bo przekupuje, ale niechętnie.

Koalicja obiecuje wzrost płac dla sfery budżetowej, która była konsekwentnie przez PiS poniżana niskimi wynagrodzeniami. Nie wiadomo, skąd taki stosunek PiS-u do nauczycieli i pracowników tej sfery. To przecież grupa, w której stosunkowo łatwo było uzyskać poparcie i kto wie, czy dzięki temu PiS nie utrzymałoby się przy władzy. Trudno jednak przesądzić, że przyszłemu rządowi uda się podnieść znacząco pensje pracownikom sfery budżetowej bez konieczności wprowadzenia zmian ustawowych. Byłby to jednak ciekawy eksperyment: jak w przypadku takiej nowelizacji zachowałaby się PiS-owska mniejszość i czy prezydent, powołując się na przykład na problemy budżetowe lub inne, zawetowałby taką ustawę czy też pozwoliłby jej wejść w życie?

Andrzej Duda może stanowić, o ironio, swoisty bezpiecznik dla nowej koalicji. Prawie wszystkie niepowodzenia będzie można zwalić na niego. Czy to wystarczy? Nie można też wykluczyć, że jakąś kontrowersyjną ustawę Duda złośliwie podpisze. I wtedy w tej konkretnej sprawie nie będzie już wymówek.

Ważniejszy problem to ogólne nienadążanie społeczeństwa za problemami. W dodatku świadomość społeczeństwa jako ogółu, zapewne dzięki swobodnemu dostępowi do informacji, wygląda na większą niż świadomość klasy politycznej. To już tendencja, że klasa polityczna nie nadąża za swoimi wyborcami. Za rządów PO politycy reagowali na sondaże opinii, choć wybiórczo się do nich stosowali. PiS potrafiło czytać nastroje społeczne i czasem je wykorzystywać. Ale nie zawsze potrafiło i nie zawsze chciało na nie reagować.

Polska klasa polityczna jest więc reaktywna, inercyjna i – co tu dużo mówić – obiektywnie zacofana.
A problemy Polski i Polaków narastają. Pieniądze z Unii Europejskiej, które zapewne napłyną znacznie później, niż wszyscy oczekują, nie załatwią naszych problemów, tym bardziej że ich wydawanie zaplanowało PiS, nawet jeśli musiało uwzględniać ramy programowe Unii Europejskiej.

Przyszły rząd będzie musiał przejść przyspieszony kurs zapoznawania się z rzeczywistością i wiszącymi nad nią (i nad nami) zagrożeniami – albo może nas czekać to samo, co czeka USA. Tam tylko jakaś apokalipsa zdoła uniemożliwić powrót Trumpa do władzy. A u nas? Albo mała apokalipsa, albo ponowne rządy PiS-u. Tradycją w Polsce jest, że rządzący chcą jakoby dobrze, ale im nie wychodzi. Jak napisał kiedyś Ryszard Marek Groński, ideałem byłby przywódca, którzy zawsze chciałby źle i też by mu się nie udawało.

aristoskr.wordpress.com

Adam Jaśkow

Poprzedni

Czarzasty o braku wyboru Witek

Następny

(China Economic Roundtable) Economic Watch: New bureau signals China’s strong support for private economy