Czy po wizycie Donalda Trumpa pozostanie w Polsce coś trwałego? Jedna szyna chociaż?
„Tylko układ z USA niepodległość Polsce da” – taki wierszyk skandowaliśmy w 1974 roku w świętem mieście Częstochowie w toalecie męskiej IV Liceum Ogólnokształcącego imienia Henryka Sienkiewicza. Byliśmy wtedy patriotycznie nabuzowanymi siedemnastolatkami, wychowanymi na lekturach patrona, i w taki to sposób odreagowywaliśmy wszechobecne lizusostwo ówczesnych mediów. Zapowiadające „historyczną wizytę” sekretarza generalnego KC KPZR Leonida Iljicza Breżniewa.
Dziś, unikając przed wulkanami wazeliny tryskającej z partyjno-rządowej TVP SA, zapowiadającej kolejną „historyczną” wizytę prezydenta USA Donalda Trumpa, mogę jedynie westchnąć na wspomnienie o tamtej telewizji. Kameralnej i jakże subtelnej na tle wybryków obecnej.
Widać też różnice między ówczesnymi gospodarzami i gośćmi a obecnymi. Prezydent Donald Trump nie kryje, że traktuje wizytę Polsce propagandowo i instrumentalnie. Osłabiony licznymi skandalami i nękaniem go przez opozycję w Kongresie, użyje pobytu w Polsce jako politycznego dopalacza. Sztucznie wzmocniony poparciem drugorzędnych państw, stanie dnia następnego w Hamburgu do konfrontacji z państwami i politykami pierwszorzędnymi. Liczy, że zaaplikowany mu w Warszawie doping pomoże mu to poważne starcie przynajmniej politycznie przeżyć.
W Warszawie, w zamian za swe ciepłe słowa i obietnice poparcia w razie rosyjskiej agresji, zaproponuje Polsce i innym swym regionalnym sojusznikom sprzedaż swojego gazu skroplonego. I wymusi aby obecna partyjno-rządowa propaganda cieszyła się z tego dealu.
Będzie jak w kawale z czasów Polski Ludowej. „Szczodry Związek Radziecki dał Polakom milion par butów. Do podzelowania”.
Jednak wtedy polski naród miał przynajmniej tyle suwerenności w sobie, że mógł chociaż pośmiać się z Wielkiego Radzieckiego Brata. Czy słyszeliście jakieś nowe kawały o Donaldzie Trumpie?
Zdechł duch suwerenności w narodzie. Dzisiaj nawet takiej suwerenności nie uświadczysz.
Dzisiaj słyszysz, że ekipa pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego będzie się wielce przyjaźnić z prezydentem USA. Na złość naszym braciom z Unii Polsko-Europejskiej. Będą się tak demonstracyjnie ściskać i całować z prezydentem Trumpem, że zatrzasną sobie drzwi najważniejszych partnerów gospodarczych z naszej Unii. Zostaną samotni w amerykańskim przedpokoju.
Edward Gierek demonstracyjnie obściskiwał się z gensekiem Breżniewem, ale – przed i potem – regularnie jeździł na Zachód. Spotykał się tam z przywódcami zachodniej Europy. I Ameryki też. Przywoził stamtąd nowe technologie. Inwestycje modernizujące Polskę. Przywoził je też z ZSRR. Nie byłoby dzisiejszej linii kolejowej Chiny – Unia Polsko-Europejska, linii nowego Jedwabnego Szlaku, bez kolejowych inwestycji z czasów przyjaźni polsko-radzieckiej.
Czy po wizycie Donalda Trumpa pozostanie w Polsce coś trwałego? Jedna szyna chociaż?
Objęcia Breżniewa nie przeszkadzały ówczesnej ekipie i Polsce systematycznie zbliżać się do zachodniej Europy. Pomimo ciągle istniejącej „żelaznej kurtyny”. To w gierkowskiej dekadzie Polacy zaczęli masowo jeździć do zachodniej Europy. Handlować tam i pracować. Wtedy jeszcze na czarno.
Teraz możemy podróżować do państw Unii Polsko-Europejskiej bez wiz. Możemy pracować tam legalnie. Jednak wedle propagandy PiS-ekipy nie mamy w Unii prawdziwych przyjaciół. Nie jesteśmy godnie tam traktowani. Jesteśmy tam Europejczykami drugiego sortu.
W przeciwieństwie do USA. Tam przecież Polacy są powszechnie szanowani i lubiani. Pewnie dlatego muszą oni nadal podlegać upokarzającej procedurze wizowej. I nie mogą tam swobodnie, legalnie pracować.