7 listopada 2024

loader

Przed ważnym wyborem

Bogusław Liberadzki fot. Facebook

EP Plenary session – Commission statement – Greening transport package

Serce nie sługa, więc nie będę ukrywał, że szczerze kibicuję drużynie, którą w wyborach do Parlamentu Europejskiego wystawia Nowa Lewica. Reprezentowałem lewicę w Brukseli przez dwadzieścia lat i siłą rzeczy zależy mi, żeby moi następcy odnosili tam znaczące dla Unii i dla Polski sukcesy. Szczerze im tego życzę.

A inni? Za wszystkich trzymam kciuki, to przecież ewentualni nasi reprezentanci. Jednak dobrze byłoby, gdyby dostali się rzeczywiście najbardziej kompetentni, gdyż wtedy, nawet przy naturalnych różnicach politycznych, możliwa jest rozmowa, a więc i konsensus w najtrudniejszych nawet sprawach. Niestety w przeszłości różnie z tym bywało, także w naszych, biało-czerwonych szeregach.

Różne są motywacje skłaniające ludzi do uczestnictwa w polityce europejskiej na poziomie Parlamentu Europejskiego. Najczęściej niestety mówi się o pieniądzach, co jest dość jednostronnym spojrzeniem na istotę Parlamentu Europejskiego.

W polskich warunkach pobory europarlamentarzystów są rzeczywiście bardzo godziwe, choć prawdziwą satysfakcję dają dopiero wtedy, gdy otrzymujemy je za rzeczywistą pracę. Praca zaś każdego europarlamentarzysty da się zmierzyć – uczestnictwem w przygotowaniu różnych przedsięwzięć, decyzji, uczestnictwem w posiedzeniach merytorycznych komisji, w posiedzeniach planarnych, wkładem intelektualnym w prace nad poszczególnymi dyrektywami. Dobrze to znam, niejedną taką operację mam za sobą, jak np. słynne już na Pomorzu Zachodnim „moje” trasy S3 i S6. Choć dziś są dla kierowców czymś normalnym, to najpierw trzeba było nakłonić europejskich parlamentarzystów, że warto wydać na to miliony euro … Albo ostatnia dyrektywa europejska, którą przeprowadziłem od początku do końca – o prawach pasażerów w transporcie kolejowym. Podobne prawo jest stosowane już w ruchu lotniczym, ale w przypadku kolei trzeba było zgrać i pogodzić interesy pasażerów korzystających z transportu kolejowego będącego w bardzo różnym stanie zaawansowania technicznego, a nawet powiedziałbym cywilizacyjnego.

Jeśli więc ktoś poważnie traktuje swoje obowiązki to na europejskie zarobki musi ciężko i na pewno ponad standardowo zapracować. Chyba że nic innego go nie interesuje, to wtedy rzeczywiście jego uwaga skupia się na podpisywaniu list obecności, rozliczaniu kilometrówek, delegacji – możliwości jest sporo i niejedno europoselskie nazwisko znane jest głównie z aktywności samochodowo-kabrioletowo-lotniczej. Zainteresowanych taką karierą nie brakuje w żadnej delegacji.

W polskim wydaniu ten sezon polityczny charakteryzuje pewna nowość. To traktowanie PE jako miejsca, w którym można ukryć się przed wzrokiem krajowego wymiaru sprawiedliwości. To nie wzbudza uznania wśród wyborców. W zdecydowanej większości Polacy widzą w Unii Europejskiej wielki projekt polityczny i cywilizacyjny, który zapewnia nam pokój i dostatek.

Jak podała „Rzeczpospolita” przeciwnych tego typu partyjnym kombinacjom jest 57,9 proc. respondentów, zapytanych o nominację reprezentanta największej partii opozycyjnej na miejsce lidera listy podkarpackiej. Może więc rzeczywiście ostatni ogłaszający nazwiska swoich kandydatów nie będą w Brukseli pierwszymi?

Bogusław Liberadzki

Poprzedni

Wspomnienia z przedszkola

Następny

Operatorzy strachu. Wojna bez końca w kryzysie bez końca