Pani minister Zalewska nie ma łatwego życia. Ale… sama sobie winna, jak to mówią. Zewsząd płynie tyle narzekań, że kręci, że mówi o jakichś konsultacjach, które w istocie są kpiną z takiej formy zasięgania opinii, że nie wydaje się aby tylu poważnych ludzi, jak również instytucji (np. ZNP) zmówiło się, żeby robić jej przykrość i oskarżać o arogancję, niekompetencję i temu podobne. Co tu dużo mówić – pani minister ma wyjątkowy talent do wzbudzania wobec tego, co robi niechęci.
To oczywiście ma swoje konsekwencje – w Sejmie tylko chyba poseł Piotrowicz może „poszczycić się” większą falą krytyki, która na niego spada. A to jest wielkie osiągnięcie znaleźć się na pudle, tuż za takim „orłem” jak on.
Pośród tej gęstwy wiadomości złych i niemiłych, które codziennie panią minister dopadają, mamy jeszcze gorszą. Ludzie zaczynają się z niej śmiać. A śmiech potrafi zabijać – zwłaszcza polityków.
Jak donosi Dziennik Zachodni reformy oświatowe pani minister Zalewskiej zawisły… na wiadukcie.
Kierowcy jadący trasą S86 w kierunku Katowic przecierali oczy ze zdumienia. Na wiadukcie w kierunku Milowic zobaczyli bowiem „Reformy Zalewskiej”, a konkretnie osiem par damskiej bielizny z nogawkami, zwanej kiedyś reformami. W środku, między nimi ktoś zawiesił baner z napisem nie pozostawiającym wątpliwości, komu jest dedykowany. Dziennik Zachodni zastanawiał się „rozwiesił ten dowcipny komentarz do reformy edukacji firmowanej przez minister Hannę Zalewską”, ale autora nie znaleziono. Wiadomo tylko, że „instalacja” zniknęła dość szybko.