W książce Edmunda Demolinsa z 1897 roku natrafiłem na szczegół, który wydał mi się wart poświęcenia mu nieco czasu. Autor porównywał mianowicie składy parlamentów francuskiego i angielskiego co do zajęć jakimi w „cywilu” oddawali się posłowie – reprezentanci obu narodów.
Z tych statystyk wyciągał dość daleko idące wnioski znajdując związek między składem „zawodowym” parlamentu, a stanowionym przezeń prawem.
Zwracał uwagę, że skład „personelu politycznego” – piękna nazwa – ma znaczenie, ponieważ „…każdy zawód wywiera na człowieka wpływ silny, wyrabia w nim specyalne zdolności, odrębny sposób myślenia i odmienne zapatrywania. Rolnik, przemysłowiec, kupiec, lekarz, adwokat, żołnierz i urzędnik nie tylko reprezentują interesy różne, ale także z innego punktu widzenia patrzą na sprawy ogólne i należą do rozmaitych grup społecznych”.
Nie sposób odmówić racji temu twierdzeniu także dziś.
Składy obu parlamentów przedstawiały się następująco.
Francuski:
właściciele ziemscy – 72
przemysłowcy – 41
kupcy – 22
bankierzy – 5
profesorowie uniwersytetu – 12
lekarze – 53
inżynierowie cywilni – 7
dziennikarze – 59
prawnicy – 139
oficerów armii – 6
urzędników – 95
bez specyalnego zawodu – 43
Demolins narzekał na zbyt małą reprezentację wśród parlamentarzystów przedstawicieli takich grup jak przemysłowcy, kupcy i bankierzy, którzy swoją pracą przyczyniają się do rozwoju kraju, natomiast nazbyt reprezentowane są zawody „liberalne” – dziś tzw. wolne.
Wskazywał na bardziej logiczny wg niego skład parlamentu angielskiego, w którym było m.in.
rolników – 132
przemysłowców – 131
kupców – 100
zawody liberalne – 107
wojskowych – 67
urzędników – 47
Przy czym przez „rolników” należy rozumieć przede wszystkim właścicieli ziemskich, których posiadłości dawały tzw. wielką produkcję rynkową.
To oczywiście tylko skrót rozważań Demolinsa, ponieważ postanowiłem się przyjrzeć naszemu parlamentowi pod tym samym kątem i zobaczyć, czy ze współczesnych statystyk wynika cokolwiek pozwalającego wyciągać jakieś wnioski.
Już na samym początku musiałem zmierzyć się z trudnością pogrupowania posłów wg zawodu, ponieważ nie wszystkie podane przez nich dane np. nt. wykształcenia pozwalają umieścić ich w odpowiednich i czytelnych rubryczkach.
Nie bardzo wiedziałem np. co zrobić z absolwentką Akademii Obrony Narodowej (pani od Kukiza), która ukończyła specjalizację „bezpieczeństwo wewnętrzne” – kierunek ostatnio popularny na prywatnych uczelniach, także kościelnych.
Trafiłem na jednego zawodowego żołnierza – szeregowca (także Kukiz), a nawet sportowca – tak swój zawód opisał jeden z posłów PO.
Na dodatek spora część posłów wyraźnie myli zawód z wykonywanym zajęciem, np. pani minister Zalewska, która będąc wykwalifikowaną nauczycielką pisze w rubryce zawód – parlamentarzystka.
Z konieczności więc zrobiłem zestawienie dość ogólne, może i nieco powierzchowne, ale jako niefachowiec bałem się pogubić w niuansach.
To, co zestawiłem daje jednak jakiś obraz naszego obecnego parlamentu i być może zaciekawi czytelnika, a co dociekliwsi idąc tym tropem znajdą więcej „smaczków” pokazujących, kto rządzi Polską Anno 2016.
Niejednego może zdziwić fakt, że najliczniej reprezentowaną w sejmie grupą zawodową są … inżynierowie. Przypadki pojedyncze to leśnik, archeolog, geolog, żołnierz i sportowiec. Za to teologów jest aż trzech.
Przedstawia się to w ogólnym zarysie tak:
inżynierowie 89
prawnicy 70
nauczyciele 61
ekonomiści 57
politolodzy 45
historycy 29
lekarze 21
socjolodzy 5
Przy czym jest to zestawienie podanego wykształcenia, bo np. wśród historyków jedynie 3 czy 4 można nazwać tak rozumiejąc przez to badacza dziejów, inni po prostu ukończyli taki wydział na uniwersytecie. Z innymi specjalnościami jest podobnie.
40 parlamentarzystów nie posiada wyższego wykształcenia, przy czym dwóch także średniego. Interesujące w tej grupie jest to, że to pośród nich jest najwięcej (niemal wszyscy) przedstawicieli biznesu – prowadzą własną działalność gospodarczą.
Jak to się rozkłada na poszczególne partie?
Procentowo osób bez wyższego wykształcenia mamy
Kukiz 15 19 proc.
PiS 11 proc.
PO 3,6 proc.
Nowoczesna 3,5 proc.
PSL 0 proc.
W partii rządzącej zawody mają się następująco
inżynierowie 48 (20,4 proc.)
prawnicy 38 (16 proc.)
nauczyciele 32
politolodzy 25
ekonomiści 18 (7,5 proc.)
Dla porównania w Nowoczesnej Ryszarda Petru ma się to tak
ekonomiści 35 proc.
prawnicy 10 proc.
politolodzy 12 proc.
U Kukiza tak:
inżynierowie 6
prawnicy 4
nauczyciele 4
ekonomiści 2
To tylko najogólniejsze dane wrzucone jako zachęta dla czytelnika do własnych poszukiwań.
Czy one nam coś dadzą? Na pewno nie to, czego oczekiwał po podobnych poszukiwaniach Demolins.
We współczesnej Polsce poseł nie reprezentuje siebie, ani swojej grupy społecznej czy zawodowej, lecz partię. Tak naprawdę, to nie wiadomo, kogo reprezentuje, ale to już inna kwestia.
Natomiast wydaje mi się, iż pozostaje aktualne twierdzenie francuskiego autora co do sposobu myślenia ludzi uprawiających różne zawody.
Demolins zwrócił uwagę na jeszcze jeden ciekawy aspekt. W parlamencie francuskim senat nie odbiegał składem od izby niższej, natomiast angielska Izba Lordów odbiegała od Izby Gmin bardzo wyraźnie. Zdecydowaną większość mieli w niej owo „rolnicy”, czyli najwięksi właściciele ziemscy.
Skojarzyło mi się to z tym, o czym już dwukrotnie tu pisałem, a mianowicie z kształtem polskiego senatu w I i w II Rzeczpospolitej. (Jerzy Łukaszewski: Cztery Szariki i senat)
Okazuje się, że logika kształtowania senatu w czasach I Rzeczpospolitej była podobna, jak w innych krajach Europy. Sensowna i budowana w konkretnym celu, któremu senat miał służyć.
Nasz obecny nie służy niczemu, a stanowi swoistą emeryturę polityczną na koszt podatnika.
Dlatego nie robiłem zestawienia senackiego, bo nasz nie różni się w niczym składem od sejmu, nie ma więc właściwie żadnego znaczenia.
Zachęcając czytelnika do własnych poszukiwań pozostawiam mu jednocześnie ew. komentarze na temat obecnego składu parlamentu i wyciąganie wniosków.
Mam wrażenie, że mimo wszystko jest z czego.