Jednym z problemów w działalności społecznej są rozmaici „rozbijacze”. Osoby, które niesione swoją ideolo, antagonizują ludzi. Np. pojawia się typ i mówi, że „nie ma mieszkań bo zabierają uchodźcy z Ukrainy”, albo daje się na tych, na tamtych, a na nas nie ma.
Wówczas zamiast rozwiązywać problem konkretny i materialny zaczyna się ideolopierdololo o „obcych”, albo „dżenderze” albo tęczy. Takie osoby rozbijają walkę od środka i potrafią zdestabilizować każde spotkanie. Traktuję ich jak nieświadomych agentów przeciwnika i dostają odpowiednią reprymendę. Prawdę powiedziawszy przez lata działalności spotkałem takich zaledwie paru, więc to nie jest jakiś gigantyczny problem, ale jest i trzeba mieć tego świadomość.
Jeden ileś lat temu przychodził na spotkanie lokatorskie zbierać podpisy pod jakąś petycją, żeby uznać, że był zamach w Smoleńsku. Zapytałem, jaki to ma związek z tematem lokatorskim? Tłumaczył jakieś dziwne powiązania, że „jak ma porządnie rządzić władza i rozwiązywać problemy lokatorskie, jak są na nią zamachy organizowane?”
Inny pan przychodzi co kilka miesięcy i opowiada jak to rozmaici „obcy” (tu wstawcie sobie, kogo tam aktualnie prawica w publikatorach umieszcza w pozycji „obcego”) zabierają kasę, która powinna iść na lokatorów. Mówię: a jak nie było uchodźców, to znowu był kryzy zdrowotny, a jak nie było kryzysu zdrowotnego, to znowu był kryzys bankowy, a jak nie było kryzysu bankowego, to była dziura budżetowa i władza, taka czy inna, zawsze wymyślała, żeby z jakiegoś „obiektywnego” rzekomo powodu nie budować mieszkań oraz nie rozwiązywać innych, licznych problemów w tym kraju.
O ile 99 procent osób, nawet jeśli początkowo miała wątpliwości, się z tym zgodzi, to zawsze jest ten jeden procent twardego betonu ideologicznego, który z powodu swojej fiksacji na jakimś temacie czy to ksenofobicznym czy homofobicznym, czy innym musi forsować opcję, że to wina jakichś „onych”. Nie wiem ile z was prowadziło spotkania w takich warunkach, ale zapewniam, że to jest droga przez mękę i w końcu prowadzi do destabilizacji spotkania i wyproszenia delikwenta. Który oczywiście czuje się potem prześladowany przez jakieś „lobby” takie czy inne lewackie albo potwora dżender.
Przy czym nie zauważa, że zajął swoimi wykładami i wizjami mnóstwo czasu, w trakcie którego mieliśmy się zajmować np. bardzo konkretnymi zadaniami, które miały rozwiązać określony problem.
Śmieszy mnie w tym kontekście opowieść prawicy, jak to „lewacy” fiksują się na sprawach „ideologicznych”, albo „seksu”, a nie zajmują się problemami materialnymi. Nie wiem jakich oni znają lewaków, ale w moim przypadku to właśnie ludzie, którzy przedawkowali prawicową ideologię destabilizują nam spotkania, bo zamiast zajmować się rozwiązywaniem materialnych problemów, słuchamy ich wykładów na tematy z żadną materią nie związane, tylko z odjazdami i bujaniem w jakichś dziwnych, mrocznych obłokach.
Naprawdę mam takich ludzi serdecznie dość, bo zabierają nam czas i nerwy na bzdury, które wyczytali w jakichś gazetkach prawicowych. A w tym czasie będą eksmitować kolejne osoby z mieszkań, bo ich ukochany rząd nie potrafi rozwiązać problemu mieszkaniowego.