16 września 2024

loader

Rozpiór oktrojujący

Boli nie tylko akt pełzającego oktrojowania autorytaryzmu. Boli także format persony oktrojującej.

W przeszłości najbardziej kontrowersyjnymi autorystami były jednostki tak wybitne jak Piłsudski i Jaruzelski. Oprócz unikatowych cech wolicjonalnych, kulturalnych, charakterologicznych składających się na ich osobowości jedno Piłsudskiego i Jaruzelskiego różniło. Pierwszy przeszedł od demokracji do autorytaryzmu. Drugi wykonał spacer w kierunku odwrotnym. Poza tym wiele ich łączyło: wyszli ze szlachetczyzny, przez uromantyczniony socjalizm przeszli do mniej (Piłsudski) bądź bardziej (Jaruzelski) okupionego wyrzutami sumienia i potrzebą ekspiacji realizmu politycznego. Realizm ten wynikał nie tylko z faktu, że kariery zaczynali gdy Polska nie istniała, i że spędzili część życia w więzieniu bądź łagrze. Realizm brał też się z tego, że przedźwigali w swoich dłoniach szable, pistolety i karabiny, którymi za ojczyznę przelali krew. Niemiecką, rosyjską, ukraińską. Być może nadmiar wojny sprokurował nadmiar realizmu. Eruptującego na określonym etapie dziejów przelaniem krwi polskiej. Jaruzelski za to przeprosił. Piłsudski zdaje się, że nie. Tak czy inaczej obaj wiedzieli ile „kosztuje” wybijanie się na niepodległość.
Nie chciałbym żyć w ustrojach oktrojowanych przez owych wielkich autorytarystów. Buntowałbym się przeciwko nim. Tym niemniej świadomość, że za twarz trzyma mnie ktoś tak wybitny jak Piłsudski czy Jaruzelski, i że akt rozgrywa się w krytycznych okolicznościach nie odbierałby w moich oczach uznania samego siebie.
Dzisiaj za twarz próbuje mnie brać persona bez charyzmy, tragizmu, bohaterstwa, dorobku. Gość, który nie wsławił się żadnym znaczącym czynem. Konformista umizgujący się do instytucji PRL gdy pragnął zrobić doktorat. Oportunista podskakujący w opozycyjnym pląsie, gdy normą w jego środowisku stało się podskakiwanie. Podskakujący jednak do bezpiecznego pułapu – takiego po osiągnięciu którego nie groził klaps. Samozwańczy heros drugiego rzędu. Mężczyzna niepanujący nad swymi emocjami i próbujący zarządzać emocjami innych. Kuglarz resentymentu. Rozpiór historii.
Nie zachodzą dzisiaj jakiekolwiek okoliczności uzasadniające oktrojowanie Polakom autorytaryzmu. Dla demokratów takie okoliczności nie zachodzą właściwie nigdy. Fakt ten, jak również świadomość formatu osobistości oktrojującej swą wolę całości społeczeństwa, powoduje, że tracę uznanie dla samego siebie. Nie traciłbym go gdyby za twarz trzymał mnie wielki i tragiczny autorytarysta. Przytrzymywanie oblicza przez rozpióra dziejów traktuję jako weń splunięcie.
Paradoksem sytuacji jest to, że w pierwszym przypadku buntowałbym się. W drugim bunt jest obrazą samego buntu. Z dwóch względów. Po pierwsze, podniesienie koktajlu Mołotowa na rozpióra to farsa. Groteskowość aktu znosi jego ważność. Po wtóre, kultura polityczna którą w sobie noszę, a której nie mają rozpióry, nakazuje szanować państwo i jego procedury. Zabrania sarmatyzować i anarchizować Rzeczpospolitą. Między innymi dlatego tzw. opozycja (w tym poszatkowana lewica) jest dzisiaj taka bezsilna. Próbuje w ramach procedur okiełznać coś, co nie tylko jest już poza procedurami, ale byciem poza procedurami się karmi i napawa. Ku uciesze lub obojętności znacznej części społeczeństwa.
Ustanawianie rozpiórycznego sobiepaństwa zakończy się przesileniem. Rozpióry w policyjnych wozach je wygrają. Ale rozpiór-dyktator będzie na tyle śmieszną figurą, że nie potrwa to długo. Chyba, że rozpióra zastąpi jakiś Salazar czy inny ks. Tiso.
Źle się stransformowaliśmy i wychowaliśmy w III RP. Między innymi dlatego nie ma do niej powrotu.

trybuna.info

Poprzedni

Teraz pora na Astanę

Następny

Pierwsza porażka Pawła Fajdka