Spędzam ostatnio sporo czasu w okręgu wyborczym. Zwykle, ze względu na obowiązki w Parlamencie Europejskim, są to weekendy. Ale też i w weekendy kampania wyborcza do samorządów jest chyba najintensywniejsza.
Kandydaci do organów samorządowych różnych szczebli, jak również kandydaci na prezydentów, burmistrzów i wójtów dwoją się i troją, by jak najlepiej zaprezentować się wyborcom. Pomorze Zachodnie i Ziemia Lubuska, podobnie jak inne regiony kraju, zasypane są ulotkami i plakatami. Czy to Szczecinek, Wałcz, Zielona Góra, czy Koszalin lub Szczecin, zewsząd uśmiechają się do nas sympatyczni ludzie, którzy – tak przynajmniej wynika z ich wyborczych haseł – nieba chcieliby nam przychylić.
Uczestnicząc w spotkaniach wyborczych kandydatów mojej macierzystej partii Nowej Lewicy, odniosłem budujące wrażenie, że oni bardzo poważnie podchodzą do tych wyborów i bardzo poważnie traktują swoje zobowiązania. Inna obserwacja jest również budująca – oto na listach wyborczych obok licznej reprezentacji ludzi młodych, są także ludzie doświadczeni, działacze samorządowi z dłuższym stażem, co dowodzi, że następuje zmiana pokoleń, i że jest to zmiana płynna, naturalna.
Uważam, że to bardzo rozsądnie, bo oznacza, że „nowe” które nadchodzi, nie chce potępiać w czambuł i odrzucać dorobku poprzedników. W przeszłości na różnych poziomach naszego państwa zdarzało się to nieraz. Lewica zachowuje w tym względzie zdrowy rozsądek i odpowiedzialność. A jeśli głosować, to na kogo, jak nie na ludzi rozsądnych i odpowiedzialnych?