Co prawda wypatrywanie przez oponentów wrzodów i pęknięć na potężnym, a ciągle nie słabnącym cielsku państwa PiS może przypominać dziecięce śmianie się przez łzy, ale nie zawiesza to na kołku powinności obserwowania tego, co dzieje się na wierzchu i w środku tego cielska. Bo jak powiedział któryś z protagonistów Wielkiej Rewolucji Francuskiej o królu Ludwiku Szesnastym: „Trzeba uwolnić Francję spod tego grubasa”.
Notowania PiS niezmiennie górują, o czym TVPiS przypomina co godzinę, żebyśmy broń boże nie zapomnieli o tym szczęściu. A notowania opozycji niezmiennie liche, choć przy spadku u PO i „Nowoczesnej” (choć może jednak „Średniowicznej”, idąc w ślad za wątpliwościami Joanny Scheuring-Wielgus?) minimalnie zyskuje SLD. Co prawda propaganda PiS trochę odpuściła z wysokością tych notowań, bo 50 procent poparcia, które pojawiło się w niektórych notowaniach rządowego CBOS pod koniec minionego roku, zeszło z pola widzenia, ale nadal władza ma niewątpliwe powody do radości, że „nie ma z kim przegrać”.
Dobra zmiana dobrej zmiany
Zaczęła się natomiast na dobre operacja przemiany ohydnego pana Hyde w dobrotliwego doktora Jekylla, do którego wypisz wymaluj podobny jest nowy minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz. Propaganda PiS lewituje mówiąc o „uwiedzeniu Unii Europejskiej” przez spokojnego, nobilnego pana, który zastąpił w Alei Szucha żyletkarza i awanturnika, ale chyba tylko pogarda jaką dla Unii ma Kaczyński i jego otoczenie może im dyktować wiarę, że nabierze się ona na takie plewy. PiS zachowuje się tak, jakby po ataku bejsbolem wycofał napastnika i wysłał zamiast niego parlamentariusza z gałązką oliwną wołając: „A teraz kochajcie nas”. Elementem tej samej gry ma być „stanowcza” reakcja na leśne występy miłośników Hitlera i „naszej kochanej Polski” w jednym, szkoda że tak późna, po tak długim czasie flirtowania z elementami nacjonalistycznymi i nazistowskimi. Brudziński w MSW póki co jakby trochę mniej politykuje i ideologizuje niż Błaszczak, a ten z kolei wykosił w MON cały garnitur ludzi Macierewicza. Do tego nowy minister Środowiska Henryk Kowalczyk mniej rżnie (drzew) niż jego poprzednik o leśnym nazwisku, a ruchem w stronę cywilizowanego centrum jest też zapewne projekt ustawy mającej zakazać hodowli zwierząt futerkowych,co niezależnie od intencji jest inicjatywą godną szczerego poparcia. Panem Hyde i doktorem Jekyllem jest natomiast sam pan premier Morawiecki, który z jednej strony puszcza oko do politycznego „centrum”, cokolwiek miałoby nim być, zapowiadając (po prawdzie dość blado) walkę ze smogiem oraz rozmaite „modernizacje” ekonomiczne i strukturalne, a z drugiej „leci” starym PiS-em rozpowszechniając w Brukseli pismo fałszywie – i z politycznego i z faktograficznego punktu widzenia – obrazujące sytuację kadrową w Sądzie Najwyższym. To mają być niby te nowe pisowskie aktywa po „dobrej zmianie dobrej zmiany”, nie pozbawione, jak widać, słabości. A co można wskazać jako te nasze wymarzone i tęsknie wypatrywane pasywa i wpadki, które kiedyś, w odległej przyszłości, rysującej się za górami, za lasami, mogą skumulować się i spowodować implozję systemu PiS?
Wolny Kogut
Trudno się dziwić irytacji Jarosława po tym, jak zbiesili mu się senatorowie, głosując wbrew jego woli przeciwko aresztowaniu senatora Stanisława Koguta. Po pierwsze, ten przejaw niesubordynacji ze strony blotek jest sam w sobie upokarzający dla Zeusa Gromowładnego. Po drugie, wybronienie Koguta nie ułatwia propagandowo ewentualnych przyszłych akcji policyjnych przeciw politykom opozycji, daje jej bowiem do ręku oręż w postaci niewygodnego, a dość nośnego argumentu – naszych wsadzacie, swoich bronicie.
Sakiewicz stawia czarną polewkę przed Dudą
Gdyby chodziło tylko o jeden głos redaktora naczelnego tygodnika „Gazeta Polska”, który zadeklarował, że już nie zagłosuje na Dudę za to, że ten „wyszantażował” dymisję Macierewicza (a i nagrabił sobie u Sakiewicza za lipcowe weta w sprawie sądów), nie byłoby problemu. Rzecz w tym, że za Sakiewiczem stoi prężny i wpływowy (nie bez przyczółków za granicą) ruch „Klubów Gazety Polskiej”. Mogą oni pójść za głosem Sakiewicza i też dać Dudzie czarną polewkę. Co prawda Jarosław nie lubi Adriana, nigdy mu, zgodnie ze swoim zwyczajem, nie wybaczy ambicjonalnych odruchów buntowniczych i najchętniej by się go pozbył z obozu „dobrej zmiany”, ale taki stan zapalny w szeregach „białoczerwonej drużyny” jest sam w sobie niebezpieczny, a poza tym nigdy nie może być ma pewności, czy uda się wykreować innego niż Duda kandydata prezydenckiego PiS na wybory 2020 roku, więc lepszy na razie Duda w dłoni, niż nie wiadomo kto na dachu.
Zachwiała się telewizyjna Bugała
Stan zapalny jest też przy Woronicza. Docierają wieści, że nowoczesnemu i europejskiemu premierowi Morawieckiemu nie odpowiada parciano-paździerzowy styl propagandy TVPiS Jacka Kurskiego. Mądrość nowego etapu podsuwa myśl, by przynajmniej trochę stonować tę propagandową pornografię, która zieje z TVP Info, „Wiadomości” Holeckiej i słynnych „pasków” robionych przez korpus młodych „paskowych”. Już zaiskrzyło dymisją pana redaktora Klaudiusza Pobudzina (tak zwracać się do niego nakazywała dziennikarzom eks-szefowa „Wiadomości”, dość dawno już posunięta Matka Courage pisowskej propagandy Marzena Paczuska) z funkcji szefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, generalnej czapy nad propagandą TVPiS. Pobudzin miał sprzeciwić się przedłużeniu lukratywnych apanaży dla Holeckiej i kolegów. A gdy młoda, fanatyczna egeria tej propagandy, Ewa Bugała miała podobno wyrazić solidarność z Pobudzinem, została wysłana na przymusowy urlop. Pod pokrywką garnku na Woronicza więc bulgocze, a nieprzychylna Kurskiemu Rada Mediów Narodowych z Krzysztofem Czabańskim i Joanną Lichocką nie od dziś czeka na pierwszą u niego krew.
Uszkodzone reparacje
I jeszcze jedno ognisko zapalne. Tuż po objęciu funkcji, szef MSZ Czaputowicz zdystansował się od formowanych osobiście przez Kaczyńskiego, generalnie przez PiS a detalicznie przez posła Arkadiusza Mularczyka żądań wojennych reparacji od Niemiec. Rozjuszyło to Mularczyka, który wprost skrytykował Czaputowicza i od razu uzyskał wsparcie od Pospieszalskiego, który wsparł go logistycznie zapraszając w tej sprawie do „Warto rozmawiać”.
Od tego wszystkiego bardzo daleko jeszcze do wymarzonego i prognozowanego przez opozycję potknięcia się PiS o własne nogi, ale dobre i to, na bezrybiu i rak ryba, a przed władzą kolejne rafy i to już niedługo.