Przedsiębiorcy dostaną wsparcie na odbudowę swoich firm na terenach popowodziowych, podobnie jak to działo się w pandemii.
Na wstępie zaznaczam, że nie chcę nikomu nic zabierać, żeby mi się tu nie awanturować. Ale jak to się ma do ultraliberalnych koncepcji, które wyznaje spora część z nich? Zgodnie z tą ideologią każdy powinien sobie radzić sam, nawet w obliczu losowych przypadków, bo „nikt nie powinien być zmuszany, żeby płacić za nieszczęścia innych, od tego są akcje charytatywne”.
W pandemii tłumaczyli mi jednak, że dotacje słusznie się im należały, bo rząd zmusił ich do określonych zachowań (wcale jednak przecież nie wszystkich, większość firm funkcjonowała, a i tak dostawali dotację). Teraz jednak jakie jest wyjaśnienie? Wszak to nie rząd zdecydował o powodzi i zalaniu tych miejscowości (konkretnie przyczyną jest forma gospodarowania, jaką człowiek uskutecznia, co powoduje kryzys klimatyczny, ale to temat na inny wątek).
No więc to nie rząd „zamknął firmy”, ale siły natury. Jaką więc ulraliberałowie wymyślą teraz racjonalizację dla tego wsparcia?
Czy wobec tego nie należy się wsparcie nie tylko „przedsiębiorcom”, ale wszystkim zawsze kiedy popadli w kłopoty? Czym się różni powódź, która niszczy czyjąś firmę, przykładowo od poważnej choroby, która dewastuje czyjeś życie i niejednokrotnie prowadzi na skraj nędzy? To są katastrofy naturalne, które spadają na człowieka często bez ostrzeżenia.
Dobrze by było, gdyby obecna sytuacja przyniosła z sobą jakąś szerszą refleksję społeczną, choć niestety obawiam się, że w debacie publicznej mało kto połączy kropki.
Może kiedyś dojdziemy do takiego poziomu rozwoju, że nikt nie ośmieli się podważać prostych prawd, że każdy powinien mieć godne warunki mieszkaniowe, mieć za co przeżyć, móc się leczyć w razie choroby, itd. Innymi słowy, godnie żyć. Nie może być tak, że dla jednych są rozkładane siatki ochronne w razie kłopotów, a dla innych brutalna rzeczywistość „wolnorynkowa” w której jak upadniesz, to leżysz.
Nie można mówić samotnej matce, którą się eksmituje z mieszkania, że „sama sobie pościeliła”. To tak, jak ja bym jeździł teraz po Ziemi Kłodzkiej i mówił restauratorom, że trzeba było nie otwierać tam lokalu i że „wiedzieli, że tam bywają powodzie”. Nie umiałbym tak robić, czułbym się nieludzko w takiej roli, a jednocześnie wielu potrafi komentować w ten sposób tragedie innych ludzi, nie znając tak naprawdę ich życia.
Może więc po prostu skończmy z tymi chorymi koncepcjami dla „nadludzi” i przyznajmy sami przed sobą, że jesteśmy słabymi, małymi człowieczkami, którzy potrzebują innych. Wszyscy potrzebujemy czasem wsparcia. Więc może na wsparciu społecznym budujmy swój system gospodarczy? Taki który pomaga wstać, a nie wciska głębiej w dołek rozpaczy?
Każdego może „trafić” grom z jasnego nieba. I osoba, której się wydawało, że nikogo nie potrzebuje i sama sobie wszystko zawdzięcza, zostaje z niczym. To nie jest historia, którą wymyśliłem, to są historie niektórych ludzi, którzy zgłaszali się do mojej organizacji po pomoc. Mówili nie raz, że nigdy się nie spodziewali, że będą szukali pomocy innych, zawsze im się wydawało, że są samowystarczalni i sobie sami poradzą.
Nikt nie jest samowystarczalny, nie jesteśmy samotnymi wyspami, a budujemy system gospodarczy, jakby to było prawdą.
Wolnelewo.pl