Z niedowierzaniem słuchałem wypowiedzi pana ministra Ziobry w związku z ostatnim komentarzem wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej, Franza Timmermansa, dotyczącym przestrzegania przez Polskę Traktatu Europejskiego.
Chcę to mocno podkreślić: przestrzegania Traktatu Europejskiego, bo ten akurat aspekt całego sporu pan Ziobro konsekwentnie od miesięcy pomija. Franz Timmermans wielokrotnie zastrzegał, że Komisja Europejska, (podobnie, jak Parlament Europejski) nie ma zamiaru wkraczać w prerogatywy Polski, jako kraju suwerennego, Polska może tworzyć rozwiązania prawne, jakie chce, byle były one zgodne z polską Konstytucją i z podpisanymi przez nas traktatami europejskimi. Jak wiadomo mamy z tym problem. Sytuacja zaogniła się pierwszy raz, gdy rząd PiS postanowił zdemolować Trybunał Konstytucyjny.
Podążając drogą przetartą przez PO, PiS, gruchocąc po drodze Konstytucję, zaprowadziło w Trybunale własny ład. Po dokończeniu po Platformie dzieła zniszczenia, Prawo i Sprawiedliwość zapragnęło jednak być pogłaskane przez Komisję Wenecką – poprosili ją o opinię o nowowprowadzonych przepisach. Opinię uzyskali, owszem – druzgocącą. Nie uznali jej, obrazili członków komisji – najwybitniejszych prawników Europy – i rozpoczęli tym samym wojnę w całą Unią.
Z wdziękiem parowozu i wzięli się za kolejne „regulacje prawne” czyniąc z nich, podobnie jak z Trybunału Konstytucyjnego, atrapy demokracji i państwa prawnego. Głównym celem uczynili sądownictwo gromko wszem i wobec szafując argumentem, że jest ono skorumpowane, skompromitowane i nie nadaje się do żadnego remontu, tylko do całkowitej rozbiórki, zbudowania gmachu sprawiedliwości od nowa i wedle własnego projektu. Problem w tym, że pod kołami ciężarówek, które wjechały na plac budowy znów ginęły po kolei poszczególne paragrafy Konstytucji. A to oznacza – czy to się komuś podoba, czy nie – że z hukiem rozbryzgiwały się także podwaliny naszego członkostwa w Unii Europejskiej. Jednak PiS zachowuje się tak, jakby nie wiedziało, że Polska podpisała jakieś traktaty akcesyjne, w których do wielu rzeczy się zobowiązała. Na przykład, że będzie państwem demokratycznym i praworządnym.
Nic dziwnego więc, że sytuacja w naszym kraju nie schodzi z pola widzenia Unii Europejskiej. Tak też było w czerwcu. Komisarze zebrali się w chwilę po tym, jak prezydent zawetował ustawę o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa, ale podpisał ustawę o ustroju sądów powszechnych. Wiceszef KE Frans Timmermans stwierdził, że KE cieszy się z faktu, iż prezydent zawetował dwie z trzech ustaw, niemniej już samo podpisanie ustawy o ustroju sądów powszechnych uzasadnia – w momencie jej publikacji – rozpoczęcie procedury o naruszenie praworządności. Nowe prawo daje bowiem niespotykane w krajach demokratycznych uprawnienia ministrowi sprawiedliwości, czyli politykowi, które umożliwią mu ingerowanie w każdy proces, na każdym jego etapie.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że na proceder ciągłego forsowania per fas et nefas przepisów niezgodnych z zapisami Konstytucji – co bywa nawet nazywane „łamaniem Konstytucji” lub „zmienianiem ustroju państwa” bez większości konstytucyjnej – od miesięcy zwracają również uwagę wszystkie środowiska prawnicze w Polsce. Stosowne uchwały podejmują wydziały prawa największych uniwersytetów, samorządy zawodowe prawników, autorytety prawnicze – także osobistości tej miary, co prof. Ewa Łętowska. W tym sporze prawa z ministrem sprawiedliwości jednoznaczną postawę zajmuje również Rzecznik Praw Obywatelskich.
Mimo to, w odpowiedzi na ostatnie wydarzenia, minister Ziobro z niezachwianą pewnością siebie zdaje się mówić, że wszyscy oni nie mają racji, bo rajcę ma on. Można to zbyć uśmiechem politowania, gdyż inaczej musielibyśmy przyjąć, że oblany aplikant adwokacki i przepchnięty na siłę aplikant prokuratorski zna prawo lepiej i rozumie jego ducha jaśniej niż najwybitniejsi uczeni, polscy i europejscy profesorowie prawa. No, ale co zrobić z czymś takim?:
„Chciałbym poprosić pana Timmermansa, żeby przestał z taką butą i arogancją wypowiadać się o Polsce i do Polski, do Polaków. Wiemy, co znaczy godność i godność osobista i oczekujemy, żeby pan nas szanował, niezależnie od tego, że czasami się nie zgadzamy, że prowadzimy wewnętrzne spory. Polska zasługuje na należny szacunek i tego będziemy się kategorycznie od pana i pana koleżanek i kolegów domagać”. (za TVN24)
Choć bez wątpienia jestem Polakiem, to jakoś nie czuję podobnie, jak mój rodak, pan Ziobro. Nie uważam, że pan Timmermans, prosząc Polskę o przestrzeganie traktatów i polskiej Konstytucji, ostrzegając jednocześnie, czym to ze strony wspólnoty europejskiej może grozić, naruszył moją godność, jako Polaka, moją godność osobistą i żeby nie okazywał mi szacunku. Przeciwnie, mam nieprzyjemne uczucie, że to pan Ziobro, obraża moją inteligencję, wmawiając mi, że skryty pod hasłami „niezbędnej naprawy” zamach PiS na sądownictwo, jest zgodny z moimi oczekiwaniami i że Konstytucja mojego państwa nie jest przy okazji brutalnie gwałcona.
Bardzo przepraszam, ale próba uczenia pana Timmermansa kultury przez pana Ziobro nieodparcie przypomina mi słynną scenkę z kabaretu „Dudek”, kiedy to podobny trud podjął pewien hydraulik wobec obywatela, któremu pękła rurka w zlewie.
Mówi majster do ucznia Jasia, którego wprowadza do zawodu:
„Weź kajecik ołówek i pisz: Chamstwu w życiu… No jak piszesz chamstwo, no jak piszesz chamstwo?!
Jasiu: Tak, tak…
M: A może i dobrze. Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom…
J: Siłą.
M: Siłom.
J: Siłą.
M: Siłom i godnościom osobistom.
J: I godnościom osobistom”.
Pan minister Ziobro właśnie się przeciwstawił…