8 listopada 2024

loader

Skarżypyta

Redaktor Jacek Żakowski poleciał na skargę. W opublikowanym na portalu wp.pl liście zaczynającym się od słów „Drodzy Amerykańscy Przyjaciele” zwrócił się do nieokreślonych dokładnie Amerykanów, by wpłynęli na prezydenta Donalda Trumpa.

Wpływ ten zapewnić ma wizycie amerykańskiego prezydenta sznyt dokładnie według zamówienia redaktora Żakowskiego. Co Trump ma mianowicie zrobić? Dwie rzeczy na raz: po pierwsze zaprowadzić porządek, bowiem to, co się tu dzieje jest przekraczaniem Rubikonu „między demokratycznym państwem prawa typu zachodniego, a elektoralnym autorytaryzmem typu rosyjskiego”. I to wymaga pilnej, jak uważa Żakowski, interwencji amerykańskiego prezydenta.
Poza tym Trump musi pokazać Rosji, gdzie jest jej miejsce. W ogóle Jacek Żakowski nauczył amerykańskich przyjaciół, jak należy czytać ich historię. Reagan świetny, George Bush fatalny, Obama niezły, ale nie nareperował tego, co zepsuł Bush, a najgorszy z nich wszystkich to Roosevelt, który „był niestety jednym z autorów niesławnych porozumień z Jałty, które faktycznie oddały wschodnią część Europy we władanie Rosji”. George Bush dzielił Europę, by zyskać tym „wiernych, choć słabych sojuszników w absurdalnej wojnie irackiej”, ale mistrzem był Ronald Reagan , który doprowadził do „zrujnowania Związku Radzieckiego”. Rozumieć z tej wyliczanki należy, że zrujnowany a przez to niestabilny, pełen pogrążonych w nędzy swoich mieszkańców sąsiad Polski jest ideałem, do którego dążyć powinien każdy władca USA.
Jacek Żakowski wystawia sobie i swojemu obozowi politycznemu fatalne świadectwo. Muszą czuć się bardzo słabi, skoro w walce o głosy Polaków wołają na pomoc Trumpa. Przyznaje tym samym, że nie mają siły, pomysłu ani, co najważniejsze, wiary w to, że normalną rywalizacją na arenie politycznej są w stanie wygrać wybory. Obawy autora listu można zrozumieć, podzielam je w dużym stopniu, ale szukanie w taki sposób pomocy u Trumpa nasuwa analogię ze skargą zasmarkanego chłopczyka, który woła swojego tatusia, by zbił kolegów malca, którzy właśnie mu zabrali zabawki. Poza tym czepianie się spodni tego akurat amerykańskiego prezydenta kompromituje Jacka Żakowskiego.
Ale jest jeszcze coś, znacznie ważniejszego. W tym płaczliwym liście, w którym wciąż padają słowa: Putin, Rosja, Kreml, imperialny, a wszystkie używane jako obelga, pisze Jacek Żakowski: „Jeśli Donald Trump podczas wizyty w Warszawie poprzestanie na potwierdzeniu gotowości USA do udziału w obronie Europy Wschodniej przed ewentualną militarną agresją ze strony Rosji, a nawet jeśli zapowie zwiększenie militarnej obecności USA w regionie, ale przemilczy groźne, stymulowane przez Rosję procesy wewnętrzne, to radykalnie powiększy ryzyko, że Zachód bez jednego wystrzału straci większość Europy Wschodniej. A my bez jednego wystrzału stracimy niedawno odzyskane demokracje, praworządność, wolność i dobrobyt”. Pomijam szczegół, że ten odczuwany przez podającego się za lewicowego dziennikarza „dobrobyt” był dostępny daleko nie wszystkim Polakom. Idzie o to, że Żakowski żałuje, że Trump może poprzestać na postraszeniu Rosji, a to wszystko „bez jednego wystrzału”.
Tęsknota za wojną, wystrzałem, za którym przecież pójdą kolejne, aż do globalnego konfliktu jest czymś, co w ludziach choć odrobinę przytomnych wywołuje uczucie głębokiego zażenowania. Nie da się inaczej zareagować, widząc, jak sprawnie można przejść drogę od intelektualisty do zwykłego wojennego podżegacza.

trybuna.info

Poprzedni

Festiwal rusofobii (2)

Następny

Historia jako histeria