8 listopada 2024

loader

SLD wolno więcej

Rok temu na łamach „Krytyki Politycznej” i „Trybuny” byliśmy świadkami gorącej dyskusji o SLD oraz jego propozycji programowych, które wzbudziły sporo emocji u Jakuba Majmurka i Michała Sutowskiego.

Jak widać dla Kingi Dunin SLD i jego „postkomunistyczna” przeszłość ciągle stanowi punkt odniesienia w dyskusji nie tylko o lewicy, ale także o socjaldemokratycznym elektoracie w naszym kraju. Zastanawia także ton artykułu, w którym autorka pyta: „Czy SLD może być zbawione?”. Gdybyśmy zaczęli teologiczną dyskusję, to Dunin zapewne dowiedziałaby się, że po Soborze Watykańskim II Kościół powszechny zgodził się, że także niewierni mogą być zbawieni. Zatem niewierzący eseldowscy mogą liczyć na pewną bonifikatę po śmierci.
O błędach, ideologicznych herezjach czy zwyczajnych głupotach SLD wylano morze atramentu. Pisała o tym Anna-Maria Żukowska w apelu do Partii Razem, pisałem o tym wielokrotnie zarówno na łamach „Trybuny” czy w polemice z Rafałem Wosiem po pierwszym „Forum Postępu”. Nie wiem, co miałoby wnieść kolejne powtarzanie tej wyliczanki, tym bardziej, że SLD zapłaciło najwyższą cenę tych wypaczeń, oddając władzę w 2005 roku i w końcu wypadając z Sejmu 10 lat później. Trudno o bardziej sprawiedliwy osąd wyborców i wyższy polityczny rachunek, który drogo kosztował polską socjaldemokrację. Od przeszło dwóch lat SLD nie ma wpływu na proces legislacyjny, nie jest częścią żałosnego Sejmu VIII kadencji. Winy Sojuszu zostały tym samym odkupione! Dalsze biczowanie obecnego kierownictwa SLD, które w latach 2001-2005 było poza parlamentarno-rządową polityką świadczyć może zarówno o słabości intelektualnej adwersarzy SLD, jak i ich chorobliwych fobiach na temat „czerwonych”.
Wróćmy jednak do „grzechu pierworodnego” SLD, jakim jest jego postkomunistyczność. W tekście Dunin możemy przeczytać, jakoby system realnego socjalizmu był w narracji polskiej prawicy niczym „czarną dziurą państwowości polskiej”, systemem bazującym na koniunkturalistach i cynikach. Przypomnę Kindze Dunin, że PZPR w czasach swojej świetności liczyła ponad 3 miliony członków. W Partii działała zarówno zawodowa nomenklatura, jak i ideowi chłopi, robotnicy oraz inteligencja, która zawdzięczała PRL awans społeczny, zerwanie z feudalno-folwarcznymi stosunkami społecznymi, poczucie godności, której proletariat nie mógł zaznać za czasów sanacyjnych. Polska Ludowa, choć niedemokratyczna, wyrwała miliony z zacofanej wsi i przeniosła ich do uprzemysłowionych miast.
Dwa pokolenia mogły cieszyć się stabilnym życiem, bez obawy o utratę mieszkania po niespłaceniu drugiej raty kredytowej, bez wyzysku ekonomicznego na umowach śmieciowych lub samozatrudnieniu, z dentystą w szkole, z letnimi koloniami, wakacjami pracowniczymi i gospodarką, która dawała zatrudnienie masom społecznym.
Ten „wymierający” jak określa Dunin elektorat SLD właśnie z tej perspektywy jest przywiązany do Sojuszu, co świadczy tak dobrze o wyborcach jak i tej partii.
Politycy SLD są bowiem jedynymi, którzy bronią dziś prawdziwie wykluczonych i poniżanych przez Prawo i Sprawiedliwość, czyli dzisiejszych emerytów, pracujących przed 1989 rokiem dla Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Zostali oni obdarci z godności i środków do życia w wyniku skandalicznej ustawy „dezubekizacyjnej”. Od wejścia w życie tego prawa, także na skutek samobójstw nie żyje już 31 osób. SLD jako jedyna partia pomaga byłym mundurowym i ich rodzinom.
Wspólnie z Federacją Stowarzyszeń Służb Mundurowych Rzeczpospolitej Polskiej zebrali 250 tysięcy podpisów pod obywatelskim projektem ustawy cofającym antyludzkie zapisy. Pomimo prawicowej stygmatyzacji byłych funkcjonariuszy SLD stanął u boku pokrzywdzonych i sponiewieranych. Nie dostrzegłem podobnych działań Partii Razem ani Krytyki Politycznej w tej sprawie. A szkoda, bo dziś cała lewica powinna dzisiaj przy nich stanąć!
SLD to nie tylko Włodzimierz Czarzasty, ale także 20 tysięcy członków i członkiń, ponad milion wyborców. Wśród tych, którzy na co dzień budują SLD i zarazem jedyną lewicę mającą szansę wrócić do Sejmu jest szereg budowniczych „szklanych domów”, prezydentów i burmistrzów miast, starostów, wójtów, sołtysów, radnych wszystkich szczebli, pracowników spółdzielni mieszkaniowych, klubów sportowych, wykładowców akademickich, nauczycieli, lekarzy, pracowników opieki społecznej, którzy w swojej codziennej pracy budują bloki komunalne, tworzą biura bezpłatnych porad prawnych, walczą z szaleństwem „dekomunizacji” przestrzeni publicznej, bronią Ignacego Daszyńskiego przed gumkowaniem z historii przez posłów obecnej kadencji, organizują zawody dla dzieci i młodzieży, aktywizują seniorów.
Żeby ich dostrzec wystarczy, Kingo Dunin, wyjechać poza Warszawę. Łódź, Włocławek, Zgierz, Nysa, Chełm, Sosnowiec, Częstochowa, Nowy Dwór Mazowiecki, Pabianice, Świnoujście, Świdnica, Gorlice to tylko parę miast, w których mogłabyś dostrzec „chodzących po wodzie” esledowców.
SLD czekają dwa arcyważne i niełatwe wyborcze lata. Dobrze, by pozostała część lewicy zamiast na SLD zaczęła skupiać uwagę na sobie.
Niech upora się z brzemieniem zatrudniania kelnerów na umowach śmieciowych w swojej byłej siedzibie, niech wytłumaczy się publicznie z zarzutów molestowania seksualnego wśród swojego aktywu, niech zacznie, tak jak SLD, twórczo działać na tzw. prowincji, zamiast o tym dyskutować przy sojowym latte.
Ani Kinga Dunin, ani Adrian Zandberg, ani nikt z Partii Razem, „Krytyki Politycznej” czy „Gazety Wyborczej” nie ma monopolu na lewicę.
Esledowska socjaldemokracja ma się nie najgorzej i dobrze, by także działaczki i działacze tej partii po latach ataków, stygmatyzacji i odbierania im prawa do dumy ze swojej postępowej działalności mogli dzisiaj krzyknąć: „SLD wolno więcej!”.

„Krytyka Polityczna” odmówiła publikacji odpowiedzi dr Bartosza Rydlińskiego na głos Kingi Dunin. „Dziennik Trybuna” publikuje oba. Tekst Kingi Dunin ukazuje się za zgodą „Krytyki Politycznej”.

trybuna.info

Poprzedni

Czerwony patriotyzm

Następny

Czy SLD może być zbawione?