Wszystkie spadki w Polsce przejmowane są z dobrodziejstwem inwentarza, czyli z ograniczoną odpowiedzialnością za długi. Ta rewolucyjna zmiana kodeksu cywilnego, niejako spadek po koalicji PO-PSL, weszła w życie w październiku 2015 roku. Poniekąd więc PiS (Zjednoczona wyborczo Prawica) przejęło całą masę spadkową po rządzie Kopacz. Od razu zaczęło grymasić i spadek potraktowało bardzo wybiórczo. Trzeba jednak przyznać, że niektóre wzorce postępowania rozwinęło twórczo niemal do perfekcji. Albo do absurdu. Nic dziwnego, że nieraz samo się gubiło w ładzie bądź nieładzie.
Nie powinno dziwić, że nowa koalicja chciałaby przejąć spadek po Morawieckim et consortes z dobrodziejstwem inwentarza… ale się nie da. Dostała wszystko, oprócz oczywiście zasobów NBP. Część majątku przeznaczona została do faktycznej lub pozornej likwidacji, choćby media publiczne. To znaczy, media dawno temu trochę publiczne, potem „narodowo” (socjalistyczne?), aktualnie w likwidacji, a niebawem… Niebawem to się okaże.
Na razie się okazało, że telewizja publiczna w likwidacji jest jednak bardziej prywatna niż publiczna. Prywatne są zarobki z publicznych pieniędzy. Prywatne tematy w telewizji śniadaniowej i prywatna bezmyślność w promowaniu hien rynku mieszkaniowego. To znaczy, przepraszam, hieny są dziś oficjalnie krokutami, bo taką nazwę dostały. W sumie może i dobrze, teraz spokojnie możemy hienami nazywać hieny, zostawiając w spokoju krokuty. Fizycznej likwidacji, niestety bez osób zarządzających, ulegnie spora liczba podmiotów wysysających pieniądze publiczne, dla niepoznaki nazywanych instytutami, na przykład taki Instytut Badań nad Barokiem. Jak będzie z tą likwidacją, zobaczymy, jak nam się okaże.
Należy też przyjrzeć się dokładnie PiS-owskim inwestycjom. Przekop już mamy i nic się z nim zrobić nie da. Tor wodny będzie wymagał stałego pogłębiania. Czy trzeba pogłębić port? Naprawdę nie wiem, kajaki i żaglówki sobie poradzą. Centralny Port Lotniczy – czy też centralny kompletny odlot – należy zostawić odłogiem i jeszcze tak przeprojektowć kolej dużych prędkości, by objeżdżała go łukiem. Bo kolej dużej, średniej i małej prędkości jest nam potrzebna. A najbardziej tym, którzy nie potrzebują jechać szybko ani daleko. Tylko do pracy, szkoły i z powrotem.
Za PiS-owskich rządów znacznie przybliżył się do realizacji projekt budowy elektrowni jądrowej – przynajmniej jednej. Trzeba przyznać, że choć tempo żółwie, to i tak udało się zrobić więcej niż za rządów PO-PSL. Nowe władze oprócz lokalizacji elektrowni w Lubiatowie dostały w spadku cały niespiesznie realizowany program energetyki jądrowej. I powinny go realizować z większym jeszcze zaangażowaniem niż PiS. Nowe lokalizacje są łatwe do wskazania: to okolice działających, a w niedalekiej przyszłości przeznaczonych do likwidacji elektrowni węglowych w Bełchatowie, Połańcu, Kozienicach. Warto też pozwolić Solorzowi (ZEA PAK – Konin) na budowę kolejnej elektrowni oraz kontynuować projekt małych, a w zasadzie średnich elektrowni Orlenu i Synthosu. To bardzo ważny program uzupełniający sieć dużych elektrowni, w dodatku mogący stanowić źródło energii cieplnej dla miast.
Jak się jednak okazuje, wstępnie zatwierdzona lokalizacja jednej z takich elektrowni w Krakowie na terenach Huty Mittala (dawniej Lenina) wypadła z projektu. Właściciel huty wydał komunikat, że nie jest zainteresowany budową. To bardzo zła informacja dla Krakowa, przyszłej elektrowni i hutników. Może sugerować, że Mittal już podjął decyzję o ostatecznej likwidacji huty w Krakowie i ekologiczna energia elektryczna nie będzie mu potrzebna. W 2020 zlikwidowano część surowcową, a bez taniej i ekologicznej energii elektrycznej istnienie walcowni nie jest możliwe. Czy uda się znaleźć inną lokalizację dla małej elektrowni atomowej w Krakowie? Najlepiej na terenach Nowej Huty Przyszłości, której przyszłość jakoś nie bardzo chce nadejść.
Zagrzebana w przejmowaniu spadku koalicja rządząca musi szybko przystąpić do rozwiązywania aktualnych problemów i tych, które pojawią się na horyzoncie lub już wiszą nad nami w charakterze miecza Damoklesa. Część z nich dotyczy całej Europy. Katalonia już dziś przystępuje do racjonowania wody. Zapewne latem lub wcześniej ten problem dotknie inne regiony Europy, a kto wie, czy i nie Polskę. A jeśli nawet jeszcze nie w tym roku, to na pewno w którymś z kolejnych. Zmiany klimatycznie nie będą czekać, aż nasz rząd wyjdzie na prostą i dojrzeje do działań.
A skoro zacząłem od spadków, to trzeba skończyć na pogrzebach, choć zwykle kolejność jest odwrotna. Rząd postanowił podnieść zasiłek pogrzebowy, i słusznie. Równocześnie jednak powinien uwspółcześnić ustawę o cmentarzach i chowaniu zmarłych, która z niewielkim zmianami obowiązuje od 1959 roku, czyli od epoki wczesnego Gomułki. Co prawda, umieranie niespecjalnie się zmieniło od tego czasu, ale sposoby grzebania już tak. Ja na przykład chciałbym być po śmierci dyskretnie rozsypany. To chyba w sumie najtańszy pogrzeb, a zasiłek – podwyższony – można by wydać na stypę, tańce i toasty, z jakimś pożytkiem. Inni chcieliby dać początek drzewu. Też ładnie. Niech więc na to liberalno-konserwatywno-odrobinę lewicowy rząd pozwoli. A grabarze niech zgrzytają zębami.
aristoskr.wordpress.com