W internetowych komentarzach zmasowana nienawiść do Komitetu Obrony Demokracji. Zwraca uwagę absurd oskarżeń.
Najpiękniejsze to, że Michnik, Frasyniuk i inni byli prowokatorami i siedzieli w kieszeni u Kiszczaka. […] Przegląd komentarzy nie pozostawia wielu wątpliwości, powtarzane kłamstwa zaczęły żyć bujnym życiem w świadomości społecznej. Co innego słowa Jarosława Kaczyńskiego sprzed kilku lat: – My jesteśmy tam, gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO…
Mamy tu do czynienia z wypowiedzią starannie zaplanowaną i przemyślaną, z wypowiedzią mającą na celu nie tylko wzbudzenie nienawiści, ale zmianę świadomości społecznej. Cyniczne fałszowanie rzeczywistości z myślą o politycznych zyskach.
Gdzie zaczęła się ta długa droga Jarosława Kaczyńskiego? W 1989, kiedy premierem zostaje Tadeusz Mazowiecki, a Lech Wałęsa ma poczucie odsunięcia? Kaczyński zaczyna się kręcić wokół Wałęsy, łasić się, podchlebiać, szczuć i opluwać. Kiedy Lech Wałęsa zostaje prezydentem, Jarosław Kaczyński otrzymuje tekę ministra stanu w kancelarii prezydenta. Pierwszy etap „wojny na górze” zaczął się znacznie wcześniej. Trudno o wątpliwości, że jej architektem jest Jarosław Kaczyński. Nie wiemy wszystkiego. Lech Wałęsa przyznaje, że Kaczyński mieszał, nie wiemy jednak jak i dlaczego Wałęsa dał się do tego stopnia namówić na obrzydliwe ataki na ludzi takich jak Mazowiecki, Turowicz, czy Geremek. […]
Kiedy nie udaje się sterowanie Lechem Wałęsą, Jarosław Kaczyński zmienia front, a po usunięciu go z Biura Prezydenta, przechodzi do ataku i korzystając z materiałów, którymi komunistyczne służby bezpieczeństwa próbowały skompromitować Wałęsę, postanawia przekonać społeczeństwo, że przywódca „Solidarności” był agentem. W styczniu 1993 organizuje „marsz na Belweder” podczas, którego spalono kukłę Lecha Wałęsy. (Dziś Kaczyński wypiera się tego w Sejmie, bo to nie on osobiście kukłę podpalał.) Widzieliśmy jednak jak niemal z dnia na dzień Kaczyński z pochlebcy zmienia się w nienawistnika, podburzanie do nienawiści jest jego niezmiennym narzędziem walki politycznej.
Po latach mistrzowsko i cynicznie wykorzystał katastrofę smoleńską i śmierć własnego brata. Wykorzystując zadawnione lęki i obsesje pracował nad zmianą świadomości społecznej. Zamiar był oczywisty – przedstawienie swoich konkurentów jako zdrajców ojczyzny. Dla tych absurdalnych zarzutów katastrofa smoleńska była wymarzonym zbiegiem okoliczności, odbiorców spiskowej teorii nie brakuje, na okrasę leci kampania o Polsce w runie.
Stosowana od początku technika zmierzająca do polaryzacji społeczeństwa, do rozbudzenia podejrzliwości o spiski, układy, zdradę i złą wolę przynosi efekty w postaci trwałego elektoratu gotowego kupić każde kłamstwo. […]
Ten obrzydliwy absurd o zdradzie kupują nawet ludzie, którym z Jarosławem Kaczyńskim wcale nie jest po drodze.
Ta intelektualna akrobacja może mieć osobliwe usprawiedliwienia. Na marginesie artykułu o intronizacji Chrystusa na króla Polski czytelnik komentuje:
„Przez moment wierzyłem że Polska ładnie się zlaicyzuje, wzbogaci w UE i byłem nawet w stanie znieść faktyczną utratę suwerenności i radośnie uprawianą przez PO politykę zdrady narodowej. Ale teraz to już przestało mieć sens. Zidiociałe Niemcy prowadzą Europę i Polskę na manowce.” […]
Widzimy tu motyw „utraty suwerenności”, zdrady i chytreńkiej nadziei na zyski. Nadzieję na zyski z tej zyskownej utraty suwerenności diabli biorą z powodu zidiociałej polityki Niemiec. Interesujący przykład całkowitej niezdolności odróżnienia dobrowolnego stowarzyszenia i zniewolenia, plugawego języka o „zdradzie narodowej” i nadziei na to, że na zagrażający fanatyzm religijny jedyną receptą jest rodzimy fanatyzm religijny. […]
Jarosław Kaczyński to Natanek polskiej polityki. Niszczy nie tylko polską gospodarkę, podstawy demokratycznego systemu, ale niszczy również nasz język komunikacji, sprowadzając coraz większą część społeczeństwa do swojego poziomu. […] Szlak bojowy Jarosława Kaczyńskiego jest szlakiem bojowym księdza Natanka, a na taki szlak bojowy normalnego człowieka trafia szlag i odpowiada tak, jak ten książę ciemności na to zasługuje. Nieszczęście polega na tym, że to właśnie okazuje się jego prawdziwym zwycięstwem, wciąga w techniki prowadzenia sporu, które opanował w sposób mistrzowski.