W Choszczówce, gdzie mieszkam, (osiedle w warszawskiej dzielnicy Białołęka) jest tylko jedna szkoła publiczna. W ostatnich latach wyrosło też kilka szkół podstawowych prywatnych – odpowiedź rynku na podaż rodzin z dziećmi.
Nasza jedynaczka państwowa, zbudowana była w latach zimnej wojny. Warszawa dźwigała się wtedy z gruzów po drugiej światowej, a na świecie straszono atomami. Po tym strachu została pamiątka – w piwnicach zbudowano schrony z murami grubości 2 metrów, miały ochronić dzieci przed atakiem imperialistów.
W końcu lat 50. szkołę podstawową nr 156 otwarto. Teren był duży, wokół skopano ziemię, zrobiono grządki. Dzieci zdobywały sprawności przyrodnicze, a z grządek były jarzyny, których w sklepach ciągle brakowało. W końcu ub. tysiąclecia szkołę przekształcono w gimnazjum nr 124 i nadano jej imię Polskich Noblistów. Z hasłem wypisanym na szkolnym sztandarze — „Nobliści są wśród nas” podstawowa wkroczyła w nową erę – awansowała do rangi gimnazjum.
Mało kto się z tego awansu cieszył. Trzeba było opanować chaos, zrobić remont, nauczyciele musieli się dokształcać, dzieci musiały porzucać dawnych kolegów itp. Ale lata mijały i niewielkie gimnazjum w Choszczówce – 350 uczniów w 15 oddziałach, z każdym rokiem zajmowało lepszą pozycję wśród stołecznych szkół. W rankingu ok. 200 publicznych gimnazjów warszawskich, w tym szkoły bardzo renomowane, zajmuje dobrą 35. pozycję. Bierze udział w programach inicjowanych przez Unię Europejską. Na każdym poziomie nauki są tu klasy dwujęzyczne – część lekcji prowadzona jest w języku angielskim. Wspólnie z pięcioma szkołami z pięciu krajów UE prowadzony jest międzynarodowy program ekologiczny i historyczny. Nasi uczniowie jeżdżą do każdego z tych krajów i goszczą tamtych uczniów u siebie.
Parę lat temu powstały koło szkoły wspaniałe boiska, które w godzinach pozalekcyjnych służą też mieszkańcom. Rok temu za cenę ponad półtora miliona złotych szkoła przeszła generalny remont. Nie tylko wymieniano dach, instalacje i przewody – ten remont przysposobił budynek dawnej podstawówki do potrzeb programowych gimnazjum. Powstały pracownie przedmiotowe z prawdziwego zdarzenia – biologiczna, chemiczna, fizyczna, wszystkie z zapleczem multimedialnym, porządna biblioteka z czytelnią, sala do prac artystycznych.
I właśnie wtedy, czyli teraz, wybuchło tornado – gimnazjum nie będzie, wróci podstawówka. Za wcześnie i krótko Choszczówka i okolice cieszyły się z wzorcowo przeprowadzonego remontu, z pracowni przedmiotowych z prawdziwego zdarzenia, z europejskiego poziomu.
Rodzice protestują, listy piszą – jakim cudem w tych małych klasach-pracowniach mają się zmieścić liczne roczniki małych dzieci? Nie ma miejsca na świetlicę ani na stołówkę – gimnazjum mogło się bez tego obejść, podstawowa szkoła nie może. Nie da się oddzielić bezpiecznie starszej młodzieży od maluchów, a jeżeli w gronie wyrośniętych nastolatków znajdzie się jeden z drugim koleś agresywny?
Jeżeli uczniów okaże się więcej niż miejsca w małych klasach, to mamy naukę na zmiany bo przestrzeni w szkole, nomen omen przy ulicy Przytulnej, nie przybędzie. Do szkoły podstawowej trzeba przyjmować tyle dzieci, ile jest w obwodzie, być może trzeba będzie część klas przenieść do innego budynku. Bywało tak w ciężkich czasach, ale to prowizorka, która wprowadza bałagan i udrękę.
Rodzice mnożą pytania, w tym jedno jest fundamentalne – dlaczego wracamy do systemu oświaty z czasów PRL-u, innej epoki, innej filozofii? I po co w takim pospiechu odrzucamy dorobek wolnej Polski?
Podobno na wsiach ludzie nie chcą gimnazjów, bo dzieci muszą dojeżdżać. Ale to dzięki lepiej wyposażonym szkołom, z lepiej przygotowaną i wykształconą kadrą, do których dojeżdżały dzieci z małych wiosek, zmniejszyła się przepaść między kształceniem tam nastolatków a poziomem przygotowania rówieśników z większych miast. Z badań wynika, że po gimnazjach więcej wiejskich dzieci kształci się dalej, i że łatwiej znajdują pracę w mieście.
Rodzice z Choszczówki żałują swojego dobrze wyposażonego gimnazjum. Obawiają się też, że nauczyciele dokształceni, przygotowani do nauczania przedmiotowego nie zechcą już uczyć ich dzieci w podstawówce. Nie po to zdobywali uprawnienia, uciekną do szkół średnich, albo do prywatnej oświaty.
W Urzędzie Dzielnicy nie udało się porozmawiać o reformie – urzędnicy nie są skłonni tłumaczyć się z rządowego pomysłu. Na pytanie: jak szacują koszty związane z tą pierestrojką szkolną usłyszałam, że takiej wiedzy Dzielnica nie posiada, ale zapewne na adaptację pomieszczeń dostaną dodatkowe środki z miasta.
Dyrektorka gimnazjum im. Polskich Noblistów nie podejmuje się budynku — dopiero co wzorowo przystosowanego do potrzeb gimnazjum — przerabiać za kolejne setki tysięcy w peerelowską podstawówkę.
Źródło: witryna szkoły. Piknik literacki w gimnazjum