8 listopada 2024

loader

Uchodźcy vs. terroryści

To nie uchodźcy dokonują w Europie zamachów.

To niezły straszak jest, „uchodźcy”. Kozioł ofiarny. „Dogodny wróg”, używając terminu ukutego przez Nilsa Christie. Takie hasło przytłumia realne zagrożenie, odwraca uwagę od źródła problemu, jakim jest w znacznej mierze frustracja ekonomiczna i społeczna zamachowców, podatnych na werbunek ze strony ISIS.
Dogodny wróg to osoba, którą łatwo obwinić o wszelkie zło tego świata, która jest słabsza i za którą prawie nikt się nie wstawi, bo należy ona do jakiejś mniejszości, np. etnicznej czy seksualnej. To osoba, którą wskazują palcem rządzący, by odwrócić uwagę od własnych niedociągnięć. Na takiej osobie skupia się gniew społeczny, przeciwko niej kanalizuje się agresja i hejt. Kiedy uda się zaszczepić w opinii publicznej takiego dogodnego wroga, rozpoczyna się proces jego dehumanizacji: przyrównuje się go do zwierząt, pozbawia większości cech ludzkich, poza tymi najgorszymi, lży, obraża i opluwa. Takiego wroga potencjalnie łatwiej zabić, kiedy nie myśli się o nim jak o człowieku. Ale zanim dojdzie do zabijania, występują etapy pośrednie: wyzwiska, dyskryminacja, szarpanie, pobicie. Znamy to doskonale z historii II wojny światowej, kiedy to dla Niemców hitlerowskich dogodnymi wrogami stali się Żydzi. Wiemy dokładnie, jak proces dehumanizacji Żydów przebiegał po kolei we wszystkich tych stadiach – od początku lat trzydziestych do wybuchu wojny, aż do rozpoczęcia akcji Akcji Reinhardt. Teraz możemy zaobserwować dokładnie te same etapy dehumanizacji uchodźców w prawicowych mediach. Aktualnie jesteśmy między etapem wyzwisk („ciapaci”, „kozojebcy”, „islamskie ścierwo”), a etapem fizycznej agresji (napaści na osoby o ciemnym kolorze skóry).
Czy można tę spiralę wrogości do uchodźców zatrzymać? Nie, ponieważ ma ona coraz głośniejsze przyzwolenie władzy publicznej. Staje się powoli doktryną państwową wspieraną publicystycznie przez wszystkie publiczne media. Można zachowywać się przyzwoicie. Wchodzić w polemiki, starać się, by inny głos, poza prawicowym rytuałem nienawiści był słyszalny! W związku z tym doktrynę „no platform” (niewchodzenia w dyskusję z prawicową ekstremą) można sobie powiesić na kołku, ponieważ w aktualnych warunkach w Polsce to ta prawicowa ekstrema jest w tej chwili mainstreamem, coraz jawniej wspieranym przez partię rządzącą. A ta partia, przypominam, ma prezydenta oraz rządzi całkowicie samodzielnie – to coś, co po 1989 r. jest w Polsce bez precedensu.
Jedyne, co można w tej chwili zrobić, to nie poddawać się logice duopolu PO-PiS (które w zasadzie w sprawie uchodźców mówią ostatnio jednym głosem) oraz stawiać tamę nienawiści wobec uchodźców wszędzie tam, gdzie się da.
Przechodząc do terrorystów. Prawda jest taka, że skurwysynów planujących zamach trzeba wytropić, unieszkodliwić i zamknąć dożywotnio w więzieniu. Niewpuszczanie uciekinierów z wojny w Syrii nie pomoże, skoro zamachowcami są obywatele UE. Słyszę z prawej „to deportować!” Deportować? Kogo? Własnych obywateli? Deportować można obcokrajowców. Prawicy chyba myli się deportacja z banicją. W świetle prawa międzynarodowego banicja to nakazanie opuszczenia terytorium państwowego własnemu obywatelowi, co współcześnie jest zakazane, m. in. przez Powszechną Deklarację Praw Człowieka. W niektórych krajach świata można ew. pozbawić wcześniej daną osobę obywatelstwa, czyniąc z niej bezpaństwowca. Ale nie w Polsce: Konstytucja RP jednoznacznie określa, że jedynym sposobem utraty polskiego obywatelstwa jest jego zrzeczenie się. Państwo samo nie może odebrać obywatelstwa jednostce. Obywatel Polski może stracić obywatelstwo polskie jedynie na swój wniosek, po uzyskaniu zgody Prezydenta na zrzeczenie się obywatelstwa polskiego.
Oczywiście, prawica ma w dupie zarówno całe prawo międzynarodowe, jak i polską Konstytucję, więc w sumie to głos wołającego na puszczy.

trybuna.info

Poprzedni

Polskie państwo finansuje terrorystów?

Następny

Hodowla janczarów