Jest taka zabawna – nie jedyna – scena w „Misiu” Barei. Do tasiemcowej kolejki oczekujących przed warszawskim domem meblowym „Emilia, podchodzi reżyser Hochwander grany przez Krzysztofa Kowalewskiego. Z tyłu kolejki odzywa się zirytowany kolejkowicz: „Ty, nie bądź taka cwana gapa. Ty tu nie stałeś”. Na co znajomy reżysera ripostuje: „Ej ty, zamknij się. Tego pana żona zdradza, a ty mordę wydzierasz”.
„Albo dajcie nowe klocki, albo zmieńcie ten obrazek”
Ilekroć PiS napadnie jakąś osobę czy grupę z furią godną lepszej sprawy, zawsze mi się ta scena przypomina. PiS w ciągu dwóch lat osiągnąłby znacznie więcej (że na szkodę wielu ludzi, to inna sprawa), gdyby zamiast „wydzierać mordę” naśladował stare rosyjskie powiedzenie: „tisze jedziesz, dalsze budiesz”. Wiem, żyłki awanturniczo-pieniaczej trudno się pozbyć. Do tego dochodzi ten pisowski nałóg kłamstwa i fabryczna wytwórczość fotomontażu. Jak śpiewał w PRL Wojciech Młynarski w piosence „Układanka”: „Albo dajcie nowe klocki, albo zmieńcie ten obrazek”.
Nie tylko Nowolipki
Ale do czego zmierzam. Niedawno „Gazeta Stołeczna” doniosła o konflikcie przy ulicy Nowolipki, gdzie mieszkańcy zaprotestowali przeciw modłom muzułmańskim, które pod ich oknami, w zwyczajowych szatach, odbyli trzej mieszkający tu obcokrajowcy, pochodzący, jak wskazuje ich visus, z północnej Afryki względnie Azji. Nagranie z tego zdarzenia można zobaczyć w internecie. Wezwano policję, a PiS oczywiście podniósł larum. Odezwał się poseł Pięta i zażądał deportacji uczestników owych modłów. Ten, kto przynajmniej od czasu do czasu bywa w tej części Warszawy, raczej nie może nie zauważyć, że w tym rejonie, zwłaszcza przy Alei Jana Pawła Drugiego, między Nowolipkami a Aleją Solidarności (nie tylko tam, rzecz jasna), mieści się sporo barów, które serwują kebaby, pity, falafele i inne potrawy, ujmując rzecz bez znawstwa i najogólniej, pochodzenia arabskiego czy tureckiego. Bary te obsługiwane są przez mężczyzn takiego też pochodzenia. W okolicy tej kręci się też sporo, na ogół młodych mężczyzn, wspomnianego pochodzenia, często robiących wrażenie osób bez zajęcia. Takie widoki coraz częściej można zobaczyć w Warszawie, znacznie rzadziej oczywiście w miejscowościach mniejszych. Nie tylko język ukraiński coraz częściej słuchać dziś w Warszawie i dużych polskich miastach, ale i arabski. Co więcej, ludzie ci nie sprawiają na ogół wrażenia turystów ale osób w otoczeniu zadomowionych. Zdaje się to wskazywać na to, że wbrew buńczucznej retoryce PiS, jak to odrzucając „kwoty” narzucane przez Brukselę, strzegą Polskę i Polaków przed napływem imigrantów i uchodźców, którzy nam tu rozniosą islam, insekty i terroryzm, rzecz się dokonuje spontanicznie. Coraz wyraźniej widać gołym okiem, że ów sukces, to kolejny pisowski pic na wodę i fotomontaż. Napływ imigrantów (być może bywają wśród nich i uchodźcy) do Polski dokonuje się nie przez przyjmowanie „kwot”, lecz przez powolną, na co dzień niezbyt zauważalną, ale stałą osmozę.
„Szara jest teoria, zielone drzewo życia”
Może się więc już za kilka lat okazać, że rząd PiS bohatersko stał u polskich granic – niczym woje Bolesława Chrobrego nad Odrą – dając odpór naciskom lewaków i antychrześcijan z Brukseli, a szczelinami rozmaitego rodzaju przenikali do Polski imigranci, tworząc bezszelestnie coraz większą zbiorowość. Jakie to mogą być szczeliny? Dorosłym ludziom chyba tłumaczyć nie muszę. Pieniądze i spryt – oto dwa główne instrumenty. Jak bowiem powiada w „Fauście” Johann Wolfgang Goethe (Niemiec, za co najmocniej PiS przepraszam): „Szara jest wszelka teoria, zielone drzewo życia” (nie podam oryginalnego brzemienia niemieckiego, żeby nie drażnić prawdziwych Polaków).
Pismo formalne do Jego Ekscelencji „Multikulti”
Co w tej sytuacji zrobić? Czy miotać się z furią jak Pięta i żądać deportacji pobożnych muzułmanów? A na jakiej podstawie? Z powodu modłów? To nie jest zakazane. Mnie by się serce gorące rwało do zakazania modłów katolickich poza kościołami, ale wiem że nie poradzę. Dalej krzyczeć, że nie oddamy ani piędzi ziemi islamistom i imigrantom? Że nie oddamy ziemi „skąd nasz ród” i „wiary naszych ojców”, gdy pod nosem dokonuje się bezszelestna, a niewątpliwie niejednokrotnie nielegalna, niekontrolowana, i to może być kiedyś groźne, imigracyjna osmoza do Polski?
Otóż wpadłem na pewien pomysł, który niniejszym, w trybie oficjalnego wystąpienia obywatelskiego, kieruję do Jego Ekscelencji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusza Błaszczaka. Nie przez biuro podawcze, lecz za pośrednictwem prasy, co prawo przewiduje.
Szanowny Panie Ministrze,
Zamiast ściemniać, że rzekomo tak skutecznie chronicie kraj przed nielegalną imigracją z Afryki i Azji, zamiast z uporem godnym lepszej sprawy powtarzać jak mantrę słowo – w najgorszym oczywiście jego znaczeniu – „multikulti” i zamiast w konsekwencji – demolować nasze relację z Unią Europejską i pokazywać Polaków jako ksenofobów i rasistów, co nie w pełni jest prawdą – niech Pan i Pana ludzie rozejrzą się wokół. Skontrolujcie tych przybyszów, sprawdźcie ich papiery i tych wszystkim, którzy okażą się być bez zarzutu, zalegalizujcie pobyt w Polsce i zaliczcie ich w poczet kwot wymaganych przez UE. Stawiam złoto przeciw orzechom, że zbierze się ich znacznie więcej, niż stanowi liczba ustalona dla Polski przez Unię. Pomożecie w ten sposób tym ludziom w integracji ze społecznością polską, okażecie chrześcijański humanitaryzm. wyjaśnicie ich sytuację prawną, będziecie mieli nad nimi waszą ukochaną kontrolę jak nad wszystkimi obywatelami RP, a nas wszystkich przynajmniej w jakimś zakresie zabezpieczycie przed ewentualnymi przykrymi niespodziankami w przyszłości. No i trochę załagodzicie, z korzyścią dla nas wszystkich, stosunki z coraz bardziej na was wkurzoną wspólnotą europejską. Zróbcie coś raz z głową.