Jedni podkładają potężny ładunek wybuchowy i zdecydowanym ruchem detonatora burzą całe połacie starego porządku. Inni wolą metody bardziej czasochłonne. Rozbiórkę cegła po cegle.
Zwolennikiem szybkiego „poradzenia sobie” z krępującym władzę porządkiem i demokracją jest prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan. Dziwnym zbiegiem okoliczności lipcowy nieudany zamach stanu w Turcji był bardzo na rękę Erdoganowi. Stał się pretekstem do masowych aresztowań i drastycznego ograniczenia swobód obywatelskich. Turcja już od dawna powoli zmierzała w kierunku państwa autorytarnego i wyznaniowego, ale nieudany zamach stanu był detonatorem, który ten proces mocno przyspieszył.
Są tacy, którzy twierdzą, że w Polsce, rządzonej przez Jarosława Kaczyńskiego, nic złego przez ten rok się nie zdarzyło. Jesień jest piękna i nawet cieplejsza niż w poprzednich latach. W kranach nie brakuje ciepłej wody. A w portfelach wielu Polakom nawet przybyło gotówki. A wyskoki Pawłowicz, Pieluchy, Błaszczaka, Kempy, Zalewskiej? Odkrywcze słowa prezesa Kaczyńskiego, że to wrogowie PiS-u są winni kłopotom polskiej gospodarki? Rewelacje ministra Szmita, że autostrady A2 i A4, łączące wschód z zachodem zbudowano dla Niemców i Rosjan, a nie dla Polaków? Mistrale Macierewicza za 1 dolara? Wielu z nas zdążyło się już przyzwyczaić do bzdur głoszonych przez polityków PiS. I przestajemy reagować. To wymarzona sytuacja dla rządzących. Bo oni robią swoje. Cegła po cegle. Rozbierają powoli wszystko, co udało się nam przez te lata zbudować. Demokrację. Gospodarkę. Samorząd.
Trybunał zdobyty
Poseł Piotrowicz może już układać sobie w głowie meldunek dla Jarosława Kaczyńskiego. Zaczynający się od słów: „Panie Prezesie, zadanie wykonałem…”. To był pracowity rok dla Stanisława Piotrowicza, przewodniczącego Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. W ciągu roku do Sejmu trafiło sześć projektów ustaw dotyczących funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego – średnio jeden na dwa miesiące. Niezależnie od tego, jak oceniamy zachowanie prezesa Rzeplińskiego, taka „płodność” posłanek i posłów PiS-u jest najlepszym dowodem, jak zażarta była batalia o Trybunał. Piszę „była”, bo już chyba nic nie zmieni biegu wydarzeń. Za niespełna miesiąc skończy się kadencja prezesa Rzeplińskiego. A nowy prezes dołączy do prezydenta Dudy i premier Szydło, stając się trzecim „filarem” władzy, na który prezes Kaczyński zawsze będzie mógł liczyć.
Gospodarcza dywersja
Szkoda, że tak łatwo jak Trybunał Konstytucyjny, nie da się podporządkować sobie gospodarki. Miało wszystko rosnąć jak na drożdżach, a tymczasem, póki co, wychodzi z tego zakalec. Zapaść w inwestycjach. Coraz niższy wzrost gospodarczy. Duże opóźnienia w realizacji inwestycji współfinansowanych przez Unię Europejską. Spadająca złotówka – dobra dla eksporterów, ale fatalna dla „frankowiczów”. I do tego wszystkiego diagnoza przyczyn osłabienia gospodarczego, sformułowana przez prezesa Kaczyńskiego. Twierdzenie, że spadek inwestycji i kłopoty gospodarki, to celowe działanie przedsiębiorców, związanych z poprzednim „układem”. Byle na złość PiS-owi. To poziom wiedzy ekonomicznej i rozumienia gospodarki bliskie Lepperowi, który twierdził, że rozwiązaniem problemów finansowych państwa są… bankomaty. Bo przecież tam są pieniądze. Śmiać się, czy płakać z ekonomisty Kaczyńskiego? Płakać! Bo odbudowa gospodarki po demolce PiS-u będzie szczególnie trudna i długotrwała.
Fundacje Kaczyńskiego
Społeczeństwo obywatelskie jest w jakimś stopniu gwarantem demokracji. W Polsce mamy jeszcze wiele do zrobienia, aktywność społeczna Polek i Polaków jest niewielka. Dlatego potrzebne jest wsparcie, również finansowe, dla różnego rodzaju organizacji pozarządowych, przede wszystkim stowarzyszeń i fundacji. Organizacje pozarządowe tym się różnią od agencji rządowych, że są właśnie POZA rządowe. I rządzący nie mają wpływu na ich funkcjonowanie. Ale PiS zamierza wykorzystać znaną metodę „kija i marchewki”. Premier Szydło zapowiedziała w tym tygodniu powołanie Narodowego Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Pod tą długą i dumną nazwą kryje się cyniczny zamiar przejęcia przez urzędników PiS-u pełnej kontroli nad dotacjami dla organizacji pozarządowych. Będziesz siedział cicho – dostaniesz dotację, na przykład na organizację zajęć dla dzieci niepełnosprawnych. Chcesz się „mieszać do polityki” – radź sobie sam. Marchewką jest kasa – to oczywiste. A jak długi i bolesny może być kij? To się okaże, gdy projekt stanie się faktem. Ale przyglądając się rozpoczynającej się właśnie rozprawie PiS-u z samorządowcami, może okazać się, że bardzo. Na Hannę Zdanowską, prezydent Łodzi, najwyraźniej nie udało się znaleźć żadnego dobrego „haka”. Wyciągnięto jej jakieś nieformalności we wniosku o prywatny kredyt, dawno spłacony. Nie mam złudzeń, że po samorządowcach przyjdzie kolej na działaczy organizacji pozarządowych. Dla PiS-u spacyfikowanie różnych „fundacji helsińskich” i takich tam, będzie zadaniem nie mniej ważnym niż rozprawa z Trybunałem Konstytucyjnym. A może nawet ważniejszym. Bo Trybunał jest jeden, a organizacji pozarządowych tysiące.
Król Jezus I
Nie mam nic przeciwko swobodzie praktyk religijnych i staram się zachować powagę, słysząc, że od paru dni mamy w Polsce monarchię. Choć przecież miłościwie nam panujący od ubiegłej soboty król Jezus I wielokrotnie powtarzał, że jego królestwo jest „nie z tego świata”. Problemem świeckiego państwa jest natomiast to, że uroczystość koronacji Jezusa Chrystusa na „króla Polski” zaszczycili swą obecnością najwyżsi przedstawiciele władzy: prezydent Duda, posłowie i ministrowie. Zasiadający w pierwszych ławach bazyliki w Łagiewnikach. Na pocieszenie można dodać, że nowy polski król zapewniał swego czasu, że „ostatni będą pierwszymi”. A więc siłą rzeczy, kiedyś ci „pierwsi” będą ostatnimi. Oby jak najszybciej. Ale poważnie. Takie fraternizowanie się rządzących z klerem i publiczne demonstrowanie przekonań religijnych dają zielone światło dla działań sprzecznych z demokracją i świeckim państwem. Niedawno biskupi przegrali pierwszą bitwę o wprowadzenie w Polsce całkowitego zakazu aborcji i zablokowanie możliwości przeprowadzania zabiegów in vitro.
Chwilowo jest rozejm.
Ale ostatnio, już nie tylko Polskę, ale i świat obiegły słowa posłanki Prawa i Sprawiedliwości Beaty Matusiak-Pieluchy. Zaproponowała, aby zmusić ateistów, prawosławnych i muzułmanów, mieszkających w naszym kraju, do podpisywania specjalnych deklaracji lojalności. A niepokornych po prostu deportować. Powiało grozą. Niektórym przypomniał się projekt Madagaskar, z czasów III Rzeszy. Czy można z pobłażaniem machnąć ręką na słowa pani posłanki Pieluchy? No to na koniec jeszcze raz powołam się na opinię naszego nowego króla: „na początku było słowo, … a potem słowo stało się ciałem”.
Milicjant czy obywatel
Minister Błaszczak ukończył szkołę średnią i zdał maturę przed 1989 rokiem. Idąc tokiem jego rozumowania, wypada zapytać, czy taka matura jest w ogóle ważna? Przecież to peerelowska matura. Podobnie należałoby zakwestionować prawnicze wykształcenie z lat siedemdziesiątych i egzamin prokuratorski z 1978 roku dzisiejszej gwiazdy PiS-u, wspomnianego już Stanisława Piotrowicza. A najlepiej, rozwijając twórczo myśl posłanki Beaty Matusiak-Pieluchy, wszystkich tych, którzy cokolwiek w PRL robili, po prostu deportować.
Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało, że swoje stanowiska w policji stracą wszyscy ci policjanci, którzy choć jeden dzień spędzili w szeregach milicji obywatelskiej. Nieważne, czy dzisiaj są cenionymi fachowcami. Nieważne, ilu bandziorów wsadzili za kratki przez ostatnie 27 lat. Zresztą nikt z PiS-u nawet nie usiłuje doszukiwać się żadnego innego uzasadnienia dla utraty stanowisk przez pół tysiąca policjantów. Poza tym, że byli kiedyś w MO. A przecież sprawa wydawała się dawno zamkniętą. Każdy z dzisiejszych funkcjonariuszy podlegał weryfikacji i jeśli pozostał w służbie, to znaczy, że przeszedł ją pozytywnie. Trudno o bardziej wyrazisty przykład łamania praw obywatelskich i zasad demokratycznego państwa niż zaplanowana przez PiS polityczna czystka w policji.
Ekshumacje
O tym jak dalece Jarosław Kaczyński jest zdeterminowany, by realizować swoje zamierzenia (a niekiedy urojenia), niech świadczy jego decyzja o wykopaniu z grobów wszystkich ofiar katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Bo chyba nikt nie wierzy, że decyzję o ekshumacjach podjął samodzielnie i na własne ryzyko prokurator Marek Pasionek. W Polsce bardzo silny jest kult zmarłych, dlatego nie dziwią wyniki badań opinii społecznej, w których decyzję o ekshumacji wszystkich ofiar spod Smoleńska popiera zaledwie co dziesiąty Polak. Kierując się wyłącznie zapisami ustawy, prokuratura swoimi działaniami nie naruszyła prawa. Ale deptane są odwieczne zwyczaje, zapewniające zmarłym „wieczny odpoczynek”. Ignorowane są sprzeciwy bliskich ofiar. Jest takie powiedzenie: „po trupach do celu”. Dotychczas uważałem je za przenośnię. Ale Kaczyński robi to naprawdę.
Uwaga na roboty rozbiórkowe
Cel jest ten sam, co prezydenta Turcji – autorytarne państwo, bazujące na ideologii religijnej. Nie ma znaczenia: islam czy chrześcijaństwo. Każda religia krzywo patrzy na demokrację. Doceńmy Kaczyńskiego, uczącego się na błędach swojego tureckiego przyjaciela. Tamten miał kłopoty z wojskiem. I może to jest najważniejszy powód, dla którego Macierewicz z taką determinacją tworzy Kaczyńskiemu własne. Unia Europejska? Właśnie kończą się rozmowy o niedoszłym przyjęciu Turcji do Unii Europejskiej. Nikt z nas nie ma gwarancji, że kiedyś nie zaczną się o „polexicie”. Wszak roboty rozbiórkowe trwają.