8 listopada 2024

loader

Wakacje polityczne

fot. twitter / brudziński

Wakacje są po to, żeby choć trochę odpocząć. Od wszystkiego. Od polityki też. Zwłaszcza od niej. Dobrze, że Jarosław Kaczyński zdecydował się na urlop i porzucenie swoich peregrynacyjnych planów. Inna sprawa, z jakich pobudek to uczynił. Gorzej, że w jego ślady nie idą inni politycy, i miast cieszyć się słońcem, ładną pogodą i świętym spokojem, wyłażą na ulice i namawiają. 

Namawiają, żeby w najbliższych wyborach głosować na nich. Taki ich podły los. Do tego są powołani i na to się zdecydowali. Tylko dlaczego akurat w wakacje? Polacy, wbrew temu co myślą o nich politycy, mają naprawdę dość permanentnej wojny bratobójczej, więc mobilizacja swoich elektoratów w czasie, gdy ten zajęty jest krzątaniną wokół spraw doczesnych, ma bardzo nikłe szanse na powodzenie. Podejrzewam nawet, że więcej dobrego politycy zrobiliby sobie i swoim ugrupowaniom…zostając w domach. Bo kiedy walka trwa, to naturalnie, nie ma co oddawać pola za darmo. Ale kiedy ludzie chcą odpoczywać, a trochę z nas jednak chce, dajmy im ku temu szanse, a nie nachodźmy ich na ulicach, targach, placach, wciskając do rąk ulotki i gazetki. Ten bowiem dwa razy wygrywa, który wie, kiedy odpuścić i nie płynąć ze szlamem, tylko z prądem, a nawet pod prąd. 

Jarosław Kaczyński został schowany do pudełka, ponieważ za bardzo straszył. Zapewne za chwilę z niego wyskoczy, bo sterować nim w pełni nie można. To oczywiście dobra wiadomość dla opozycji, bo bzdury, które plecie po parteitagach pan prezes, przydają mu w oczach twardego jądra, a niezdecydowanych zdecydowanie odeń odstręczają, czemu dziwić się nie należy. Mnie z kolei dziwi, że politycy, zwłaszcza Platformy, cieszą się jak małe dzieci na wieść o tym, że prezes po Polsce jeździł już nie będzie, bo otwiera się na ten czas przed Platformą furtka na Podkarpacie, Lubelszczyznę, Podlasie i całą wschodnią stronę, w której PO nigdy nie wygrało, a teraz PiS poddaje ją bez walki. 

Ludzie jednak u nas nie są takie głupie, jak się Platformie wydaje. Doskonale pamiętają, że Tusk i jego ekipa rzadko kiedy zapuszczała się na wschodnią flankę. A dziś, kiedy nawet zdecyduje się na ten odważny krok, pierwszy, lepszy wyborca Kaczyńskiego może im wykrzyczeć w twarz: a gdzieżeście byli pięć lat temu? Przyjeżdżacie teraz, kiedy prezesa nie ma, po nocy, jak złodziej, a wcześniej robiliście cokolwiek, żeby o tę ziemię zawalczyć? I bądź tu, człowieku, mądry. Bujać to my, a nie nas. Po tych słowach rozlegną się brawa, Tuska kolejny raz wygwiżdżą, i wszystko skończy się zgodnie z protokołem dyplomatycznym. 

Drodzy politycy, tej czy innej opcji, to naprawdę nie ma sensu. Nie wiem, co wmawiają Wam wasi PR-owcy, ale na pewno mówią Wam nieprawdę. Ludzie w lato, zwłaszcza na wsi, nie chcą się spotykać na wiecach, ani oglądać Waszych facjat, bo tego mają dosyć na co dzień. Macie cały rok, żeby walczyć o swoich i nieswoich, czy musicie zatem psuć narodowi humor akurat w wakacje? Lud chce w lato się bawić, ten, który akurat nie musi pracować. A ten który musi, chce po pracy odpocząć. Jeśli więc już koniecznie chcecie iść do narodu i przybijać piątki, zafundujcie mu coś, czego chce, a nie czego Wy chcecie. 

Wyobraźcie sobie wielką halę sportową w skwarne lato, wypełnioną ludźmi, zwożonymi autokarami bez klimy z całego województwa, żeby ładnie wyglądało w telewizji na obrazku. Sądzicie, że tym wszystkim wybrańcom aż tak się chce i tak bardzo im zależy, żeby męczyć się dla swojego przywódcy? No, może tym z PiS-u tak, ale cała reszta, generalnie, wolałaby być na pikniku ze znajomymi i rodziną. Albo przynajmniej na ognisku w jakimś ładnym miejscu. Czemu więc, zamiast wydawać partyjne pieniądze na ogromne spędy po kilka tysięcy ludzi, nie przeznaczyć tego na imprezy dla swoich i nieswoich; pod chmurką, wieczorem, z piwem i kiełbaskami; bez krawatów i marynarek. Przy kielichu też można sobie pogadać o małej albo dużej polityce, a nie bić pianę z bambusowym kijem wetkniętym w odbyt, zamiast kręgosłupa. Ludzi dużo bardziej doceniają takie małe gesty, niźli to, gdy ktoś z zaskoczenia chce ich na ulicy przekonywać na siłę, jak domokrążca. 

Jeśli jednak taka chłopomania i ludyczne podejście do tematu politykom w wakacje nie przystoi, zalecam daleko powściągnięty umiar w temacie uganiania się latem za wyborcą. Polityk też musi mieć wakacje. Żeby wyborca mógł od niego odpocząć. 

Jarek Ważny

Poprzedni

Dofinansowanie dla każdego

Następny

Mieszkaniowe tarapaty młodych