6 listopada 2024

loader

Współczesność „Bez dogmatu”

W czasach politycznego zagrożenia dla wolności kultury polskiej, w szczególności wobec coraz częstszych zagrożeń wolności ekspresji artystycznej, takie działania jakie prowadzi wrocławskie Ossolineum, są tym bardziej cenne.

Gdy patrzę na nowe okładki egzemplarzy Biblioteki Narodowej wydawanych od dziesięcioleci przez Zakład Narodowy im. Ossolińskich, doznaję krzepiącego uczucia. Bierze się ono z konstatacji nie pozbawionej (o horrendum) krzepiącego zaskoczenia, że tego typu wspaniała działalność na rzecz kultury polskiej trwa nadal. Właśnie dzięki Ossolineum powróciłem po wielu latach do lektury „Bez dogmatu” Henryka Sienkiewicza. Tym razem ze wstępem profesora Tadeusza Bujnickiego (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa – to syn słynnego kiedyś poety wileńskiego, współzałożyciela przedwojennej grupy poetyckiej „Żagary”, Teodora Bujnickiego), wybitnego znawcy twórczości Henryka Sienkiewicza.
Odebrałem tę niezwykłą (w tym przypadku słowo „niezwykła” bynajmniej nie jest banałem) powieść Sienkiewicza jako szokująco aktualną, a przede wszystkim szokująco proroczą. Ten piewca narodowej krzepy i krzepiciel polskich serc w „Trylogii” i „Krzyżakach”, ten piewca (choć byli i tacy, którzy podejrzewali mocno skrytą kpinę i zawoalowaną krytykę) dorobkiewiczostwa i konformizmu połaniecczyzny w „Rodzinie Połanieckich”, napisał epistolarną powieść o dekadencji, o zwątpieniu, o dekompozycji niektórych tzw. tradycyjnych polsko-katolickich wartości w duchowości i świadomości części polskich elit umysłowych. Sienkiewicz obrazuje ten moment w polskiej historii kulturowo-społecznej, w którym tradycyjny katalog polskiej tradycji patriotyczno-ziemiańsko-katolicko-konserwatywnej oraz optymizm pozytywistyczny (pokazała to Ewa Paczoska w znakomitym eseju „Prawdziwy koniec XIX wieku”) zaczynają podlegać ciśnieniu nowej epoki, później nazwanej modernizmem, z jej pesymizmem, zwątpieniem, względnością ocen, przerafinowaniem uczuciowym i umysłowym, sceptycyzmem w stosunku do starej cywilizacji, pośpiechem. Nie tylko Sienkiewicz czuł i zauważał ten nastrój. W „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej jest postać Zygmunta Korczyńskiego, młodego człowieka, który expressis verbis, w rozmowie ze swoją matką, powstańczą, patriotyczną wdową, gwałtownie deklaruje radykalny kosmopolityzm, odrzuca tradycyjne „polskie wartości i powinności” i wybiera życie za granicą.
To był czas (tzw. „akcja” „Bez dogmatu” to lata 1883-1884, a rok wydania 1887) początku starcia dwóch światów – archaicznej obyczajowości, moralności, myślenia i czucia ze światem uderzającym w te archaizmy. To czas zbliżania się wielkiego przełomu modernistycznego, w Polsce nazwanego, a jakże, Młodą Polską. O swojej powieści Sienkiewicz napisał w jednym z listów, że „zachciało mu się zstąpić trochę głębiej w duszę nowożytnego, przecywilizowanego człowieka”. Ten „przecywilizowany człowiek”, główny bohater „Bez dogmatu”, to Leon Płoszowski, polski arystokrata, także arystokrata ducha, człowiek wyrafinowany, wykwintny, uczony, ktoś przypominający amoralnego Petroniusza, a przy tym kosmopolita, co prawda połączony więzami z Polską, ale większość czasu spędzający większość czasu w Rzymie i Paryżu. I wiele na to wskazuje (zwraca na to uwagę m.in. badaczka twórczości i biografii Sienkiewicza prof. Jolanta Sztachelska), że Płoszowski jest w znacznym stopniu porte parole pisarza, że był on w gruncie rzeczy bliższy postawom sceptycznym wobec tradycji narodowej, że przeżywał podobne do swojego bohatera dylematy i że był mu o wiele bliższy duchowo i intelektualnie niż Skrzetuscy, Wołodyjowscy, Nowowiejscy, Wiśniowieccy, i inni polscy patriotyczni wojownicy z jego powieści. Kto wie, czy to właśnie nie jest prawda o psychice Henryka Sienkiewicza, krzepiciela serc polskich”, pisarza, którego Bolesław Prus, Stanisław Brzozowski i Witold Gombrowicz uważali za „klasyka ciemnoty polskiej”, herolda szlachetczyzny, pisarza kościółkowego, niemal reakcjonistę. Kto wie, czy monumentalne wizje „Trylogii” i „Bez dogmatu” były jedynie w wydaniu Sienkiewicza wielkim teatrum, powodowanym raczej estetycznym upodobaniem do Sarmatyzmu oraz wyczuciem koniunktury czytelniczej, aniżeli zwierciadłem jego wewnętrznych przekonań.
I jeszcze jedno. „Bez dogmatu” brzmi dziś bardzo współcześnie, bo można się w nim doczytać podobnego mechanizmu, który animuje dzisiejszą, nam współczesną rzeczywistość polską. Po sporze między Sarmatyzmem a Cudzoziemszczyzną, swojactwem i kosmopolityzmem u schyłku XVIII wieku (znakomicie pokazali to m.in. Franciszek Zabłocki w „Sarmatyzmie” czy Henryk Rzewuski w „Listopadzie”, genialnie i metaforycznie ujmował ten motyw Juliusz Słowacki w takich dramatach jak „Horsztyński”, „Fantazy”, „Lilla Weneda” czy „Kordian”), po sporze między Tradycją a Nowoczesnością w epoce „Bez dogmatu”, przeżywamy prawdopodobnie trzecią odsłonę tego dramatu, który po katastrofie smoleńskiej przybrał formę paroksyzmu, gwałtownego, radykalnego konfliktu między Polską europejską dążącą ku nowoczesności i Polską postsarmacką, wrogom zmianom, antyeuropejską.
O „Bez dogmatu” jednak tyle, wszystko czytelnicy mogą znaleźć w opracowaniu Tadeusza Bujnickiego, natomiast jeszcze kilka zdań o serii „Biblioteka Narodowa”. W ostatnich latach ukazało się kilka znakomitych, arcycennych edycji, m.in. ponowne wydanie mickiewiczowskiego „Pana Tadeusza”, a także „Wybory poezji” Hieronima Morsztyna, Tadeusza Różewicza, Wisławy Szymborskiej, „Wybór pism” Mikołaja Reja, a także „Wybór pism” Mikołaja Reja.
Przyznam, że szczególnie ostrzę sobie zęby na lekturę wyboru opowiadań Josepha Conrada oraz „Polskiej jesieni” Jana Józefa Szczepańskiego. Znam co prawda te dzieła, ale nie czytałem ich akurat wraz z opracowaniem krytycznym Ossolineum, a te opracowania nie mają sobie równych w polskim edytorstwie. Ossolineum! Wszystkim, których fascynuje dawna polska literatura i polska myśl krytyczna, powinni po te edycje bezwzględnie sięgnąć. Bardzo wiele można się z niej nauczyć.

trybuna.info

Poprzedni

Falstarty Lecha i Legii

Następny

Scenariusze nie-królewskie