11 grudnia 2024

loader

Wy gnidy…

Za wymuszenie „apelu” do Dnia Powstania Warszawskiego powiem wam…. Nie, że jesteście małymi ludźmi. Nie, że jesteście wazeliniarskimi świniami. Nie, że jesteście czopkami prezesa. Jesteście po prostu sobą.

Mówię to w swoim imieniu. I nie mogę powołać się na autoryzację mojego Ojca. Nie mogę powołać się na autoryzację mojego Wujka (brata Ojca). Nie mogę powołać się na autoryzację mojego Dziadka Zygmunta Chełstowskiego (bo zginął dużo wcześniej na Pawiaku i nigdy Go nie poznałem). A nic po Nim nie pozostało. Po Dziadku w Internecie nic nie ma. Widać został zabity za wcześnie. Nie mogę powołać się na autoryzację moje Babci Zofii Chełstowskiej, która ocalała i przez lata szukała grobu mojego Dziadka i mojego Wujka.
Mówię tylko w moim imieniu.
I wstawiam to samo, co od lat przed 1 sierpnia:
Jesteście gnidami.
Mimo was, gnidy, co roku wstawiam to, co Ojciec nie tak dawno mówił:
Kilka lat temu jeździliśmy do centrum Warszawy – zwykle kilka godzin wcześniej przed godziną „W” o 17.00. Przed Uroczystościami.
Ojciec nigdy wcześniej przez te dziesiątki lat o Powstaniu nie mówił.
Dopiero jak Wnuczek zaczął coś pytać, to trochę odpowiadał. Ale pytania Wnuczka, to były pytania chłopięce. Typu: „Jaki miałeś karabin?”
Na początku nie miałem broni oprócz czterech granatów, 2 „sidolówek” i 2 niemieckich „tłuczków”. Potem 2–3 dnia Powstania dostałem „obrzyna” Mauzera (z obciętą lufą). Dostałem go w taki sposób, że jak poszliśmy do tzw. „małego getta” (tam miał być zrzut samolotowy, teren był niezamieszkały) to koledzy zatrzymali dwóch podejrzanych facetów, a oni mieli tego „obrzyna”, więc im go zabrali. I ja go dostałem.
Pamiętam, jak kilka lat temu poszliśmy pod Pomnik Powstania. Ale Ojciec poprowadził mnie kilkaset metrów dalej, do Parku. Doprowadził mnie do niewielkiego Pomnika stojącego wśród drzew.
Pomnika Batalionu „Chrobry 1”. Bo tam zginęła większość Jego oddziału. W Pasażu Simonsa. To był budynek żelbetowy.
Wąskie okna. Trudny do zburzenia. Niemcy nie mogli go zdobyć i stracili tam sporo ludzi. Ja już wtedy byłem ranny (27 sierpnia – stałem w oknie pasażu Simonsa, a Niemcy strzelili z działa pancernego pod to okno i dostałem w prawe płuco). Przedtem byłem na Woli (Krochmalna – browar) – broniliśmy barykady na rogu Wroniej i Chłodnej. A przedtem byłem w patrolu na Kolejowej, skąd nas Niemcy wygonili (zginął tam kolega „Rakieta”(?)).
Wjechali działem pancernym, ostrzelali nas. Wtedy chyba zdobyłem mistrzostwo Polski w skoku wzwyż, bo przeskoczyłem mur z cegły z potłuczonymi butelkami na wierzchu. Mur… hmm… wtedy bym powiedział, że min.2,5 metra(śmiech).
(„Batalion Chrobry 1. W momencie wybuchu walk liczył ponad 400 żołnierzy. 3 sierpnia powstańcy należący do tego zgrupowania zdobyli siedzibę żandarmerii niemieckiej – Nordwache, która mieściła się u zbiegu ulic Chłodnej i Żelaznej)
Ja brałem udział w pierwszym ataku na Nordwache w nocy z 1 na 2 sierpnia – nieudanym. Oni byli bardzo dobrze przygotowani. To był bunkier betonowy z karabinami maszynowymi dobrze ustawionymi. To było nie do zdobycia. Mieliśmy kilkanaście karabinów, kilka pistoletów, trochę granatów i nic więcej. Postrzelaliśmy, rzuciliśmy granaty, kilku naszych zostało rannych i przyszedł rozkaz, aby przerwać taką akcję, bo skończyła by się masakrą.
Chyba 5. kilku z nas posłali do obrony barykady na rogu Wroniej i Chłodnej. Broniliśmy jednego budynku. Obłożyliśmy workami z piaskiem balkon. Dowodził kpr. „Kogut”, starszy facet z przedwojennego wojska. Byliśmy po północnej stronie Chłodnej. A Niemcy z jakiegoś szybkostrzelnego działka przestrzelili budynek, gdzieś na wysokości trzeciego piętra.
Następnego dnia rano po raz pierwszy użyłem swojego „obrzyna”. Kpr. ”Kogut” posłał mnie na dach. Siedziałem za kominem i z odległości ok.150 m zobaczyłem jak Niemcy ciągnęli za sobą CKM (Ciężki Karabin Maszynowy). Byłem pewien że mój „obrzyn” coś zdziała, więc kilka razy strzeliłem. A z „obrzyna” to i ogień z lufy i huk. Więc się przestraszyli i zeszli. Tak sądzę (…śmiech…). Ale do mnie nie strzelali.
Jeszcze z takich ciekawszych momentów z obrony tego budynku.
Przyszedł taki starszy facet do nas (był w 1939 roku żołnierzem obrony Warszawy) i powiedział, że wtedy coś zakopali na podwórku. Myśmy to wykopali – były to dwie skrzynki amunicji karabinowej w „łódkach” po 5 nabojów. Nareszcie mieliśmy amunicję, choć miała ona jedna wadę – mniej więc co 3 nabój nie wypalał. Czyli nigdy nie wiedziałeś – wypali czy nie.
6 sierpnia, to wstrząsający moment. Niemcy pogonili na naszą barykadę kilkudziesięciu cywilów przed sobą. Bez żadnych czołgów. Po prostu wmieszali się w nich (7−10 Niemców). Cywile stanęli przed nasza barykadą i taki starszy facet z laską stanął i krzykną: „Na co czekacie – strzelacie !!!!”. I wtedy ppor. „Marian” krzyknął „Padnijcie na ziemię”. I zaczął strzelać. Niemcy też strzelali ale ogromna większość tych ludzi przeszła na naszą część barykady, choć przejście nie było proste. Niemcy prysnęli do bramy, ale kilku z nich oberwało.
Wtedy przyszedł odział, chyba z AL i przejął obronę barykady, a nam kazano się wycofać.
Po wycofaniu (na Krochmalną) miałem torbę i (jakiś) sierżant włożył do niej dwa kawały słoniny mówiąc: „Wiesz, wszystkiego się nie wyniesie”.
I wycofaliśmy się do Sądów na Lesznie. Rano następnego dnia (7) przeszliśmy na Stare Miasto. Pierw do Szpitala Maltańskiego, a potem na Barokową. Tam kwaterowaliśmy 2–3 dni i nic specjalnego nam się nie działo. A potem do Pasażu Simonsa. („Batalion „Chrobry I stracił w walkach powstania warszawskiego ponad 300 żołnierzy.)
Przecież też wszystkiego nie pamiętam. Nie pamiętam, co dokładnie było pierwszego, czy dziesiątego dnia. Ja żadnych bohaterskich czynów nie zrobiłem i jestem anty kombatanckim. Jakieś chodzenie w mundurach itd…”
A dlaczego? Bo z Powstańców robi się Bohaterów.
A wtedy udział w Powstaniu dla takich młodych ludzi jak ja (17 lat, ps. „Stach”, czy trochę starszych, jak mój brat – 19 lat – ps. „Kadawer”, Zgrupowanie „Radosław”, Batalion „Zośka” – zaczął Powstanie jako kapral, a pośmiertnie został awansowany do stopnia plutonowego – zginął w natarciu z Bonifraterskiej na Muranów przez ruiny getta), to była rzecz oczywista. To tak, jakby kogoś chwalić za to, że jak miał 7 lat to poszedł do szkoły. Wtedy wszyscy młodzi mężczyźni poszli do Powstania. Nawet, jak ktoś nie był w organizacji, to szedł i zgłaszał się na ochotnika. I ja nie lubię wspomnień typu osobistego – szczególnie, że jak mówiłem, żadnych bohaterskich ról nie odegrałem.
Tu przerywam…
Ale spisuję od kilku dni to, co Ojciec mówił. Dopytuję o szczegóły. Pójdę z kamerą, nagram wszystko i skonwertuję na wszystkie dostępne nośniki.
Szkoda, że nie mogę na taśmę filmową, bo wiem, że na pewno potrafi ona przetrwać ponad 100 lat.
Oczywiście, że rozmawiałem z Ojcem o tym, czy Powstanie miało sens.
Powiedział:
To strasznie trudno ocenić. W sensie militarnym i politycznym to był wielki błąd oparty na złej ocenie jednego i drugiego. Ale z drugiej strony istniał pewien nastrój – presja społeczna – bo po raz pierwszy widzieliśmy uciekających Niemców (kilka dni przed Powstaniem, uciekających samochodami, wozami konnymi itd.). To tworzyło taki nastrój, że warto im (Niemcom) jeszcze w tej ucieczce dołożyć. 27–28 lipca słychać było bez przerwy artylerię z Pragi. Wydawało się że Rosjanie zaraz przyjadą. Ale tak się mogło wydawać nam, ale nie Dowództwu AK, które miało wywiad i rozpoznanie. Powstanie militarnie było skierowane przeciw Niemcom, ale politycznie przeciw Sowietom.
A Stalin nie był idiotą i doskonale o tym wiedział.
… Ale z mojej dzisiejszej perspektywy… było błędem….
Piszę i zapisuję.

***

I tak będę obchodził Rocznicę Powstania. Pytając coraz bardziej. Zapisując i rejestrując. Żeby zrozumieć i przekazać dalej.
Bo wiem, że tak samo bym walczył. Z dokładnie takich samych powodów. I tych jasnych, i tych niezrozumiałych.
A patrząc na Pomnik Powstania widzę sylwetkę Powstańca do połowy zanurzonego w wejście do kanału, kilkanaście metrów obok głównej grupy – osi Pomnika.
Dokładnie i dosłownie tym kanałem Ojciec, ciężko ranny, się ewakuował. A większość jego Kolegów zginęła kilkaset metrów dalej. Tam gdzie dziś jest park w którym stoi Pomnik Batalionu „Chrobry I”.
P.S Nie zdążyłem wszystkiego spisać i zarejestrować kamerą. Nigdy tego nie odżałuję. I już nigdy się nie uda, bo Ojca już nie ma.
Ale dla Ojca, dla Jego przeżyć, dla Jego myślenia o Polsce marzeń…
Tak, wy gnidy. Nigdy tego nie pojmiecie.
Gnidy.

trybuna.info

Poprzedni

Biała Gwiazda ma nowego właściciela

Następny

Jak strzelić sobie w stopę