Mówi się, że polityka jest grą. To trywializacja, ale dosyć popularna, szczególnie wśród polityków. Politolodzy wskazują niestety, że im więcej gry w polityce, a zwłaszcza w wyborach, tym mniej demokracji. Czasem porównuje się wybory do szachów. Tam od razu mamy duopol, a siły graczy wydają się równe. Gra się figurami, które są istotne, i pionkami, których nikomu nie żal.
Kultowe „Szachy wyborcze”, a w zasadzie personalne, to skecz kabaretu Pod Egidą z 1979 roku. Wykonywał go duet Fronczewski – Pietrzak, z tym że Fronczewski lepiej. Partia szachów toczyła się w obozie władzy, czyli wewnątrz partii. Pionki przestawiano z dużą dezynwolturą, w końcu to była satyra. Wygrał ten, którzy grał w to, co wygrywa. Mało kto wiedział, że głównymi autorami kabaretu byli Ryszard Marek Groński i Daniel Passent, poważni publicyści najpoważniejszego wtedy, a może i dzisiaj, tygodnika „Polityka”. Oczywiście, Passent był poważniejszy. Ale to właśnie on jest autorem „Szachów personalnych”.
Karol Marks powiedział (trawestując Hegla zresztą), że historia się powtarza, ale za pierwszym razem jako tragedia, a za drugim jako farsa. Jesteśmy przedziwnym krajem, w którym skecze inspirują przyszłość. Oczywiście, po części to wina Passenta.
Czytając kolejne doniesienia o kształtowaniu list wyborczych, przypominam sobie stare dowcipy, nie tylko „Szachy”. I wiele tu pasuje. Weźmy takie PiS. Największy z prezesów wybrał dla siebie Kielce. Miał podobno przybyć tam na Kasztance, ale prawdziwych koni już nie ma – no, chyba że Lotos załatwi coś z Arabii. Politycy jednak, warto pamiętać, zjeżdżają do Kielc nie z powodu wyborów, tylko dlatego, że kochają to miasto. Bardziej nawet niż Baranów.
Za to eks-(wice)marszałek Terlecki przybywa na Podhale. Ma cytować Tischnera (z kartki) albo Witkacego. Zaprawdę powiadam wam, to godne nakręcenia sequela „Niebezpiecznych dżentelmenów”. Piłsudski skryłby się pod Giewontem w grocie śpiących rycerzy, Lenin patrzyłby z nieba zamiast Kościuszki, Boy-Żeleński, rycząc ze śmiechu, puszczałby Zielone Baloniki. Tylko Bronisław Malinowski zachowałby powagę, z naukowym dystansem opisując życie (polityczne).
Oberprokuratora Ziobrę prezes wysłał na Podkarpacie nad granicę. Podkarpacie wiernie stoi przy prezesie, choć Konfederaci starają się mamić tam wyborców. Obstawiam wynik 0–1, przynajmniej do przerwy – pardon, do przedwyborczej ciszy. A tak na poważnie, nie chciałbym być w skórze obywatela 00, jeśli nie utrzyma dotychczasowej liczby mandatów w okręgu.
Miejsce po Jarosławie Kaczyńskim w okręgu warszawskim zajmie aktualny minister kultury (narodowej) Piotr Gliński. Zabłysnął na scenie politycznej na tablecie Jarosława Kaczyńskiego. To była jego życiowa rola. Często jest tak, że artyści nie potrafią się wzbić ponad swój debiut. Podobno dlatego dzieci mają dostać laptopy, a nie tablety. Morawiecki nie chce, by się pojawił jakiś konkurent.
Sam premier ponownie będzie kandydował na Śląsku w Katowicach. Wyborcom, przynajmniej tym pracującym w kopalniach, załatwił podwyżki. Przynajmniej w tym roku. Czy kopalnie przetrwają do przyszłego, zależy od zimy. Amerykanie prognozują, że zima w naszym rejonie Europy będzie obfita w opady, a poza tym „normalnie” chłodna. To nie jest dobra prognoza. Bez względu na wynik wyborów.
A w tej grze PiS ma jeszcze parę atutów w zanadrzu: praktycznie nieograniczone środki finansowe, kampanię referendalną, która będzie sławiła wszystkie przeszłe i przyszłe sukcesy PiS-u, te prawdziwe, te obiecane, wyobrażone, papierowe i na szkle malowane. Money.pl ostrzega, że uruchomiono mikrotargetowanie reklam, sztuczną inteligencję, wszelkie narzędzia propagandy i perswazji, jakie można kupić, również legalnie. Te wybory to być albo nie być dla PiS-u. I niestety dla wszystkich nas.