Jak przystało na dni przed zbliżającym się Halloween i święta duchów, wśród komentatorów zwycięstwa wyborczego SLD ’93 istne cmentarzysko a raczej parada zapomnianych upiorów. Kto pamięta rzecznika rządu Olszewskiego, niejakiego Marcina Gugulskiego? W moich zapiskach cytat z niego. Tekst „Wybraliśmy Katyń” z 3 października Gugulski tak oto kończy: „Zachęta do odczytania na nowo Ksiąg Wyjścia i Powtórzonego Prawa jest dziś jak najbardziej na miejscu. Nastały bowiem czasy pogańskiej reakcji”. Kwaśniewski i Miller Swarożycem i Światowidem? Ależ gdzie tam! Okazali się dobrymi, może zbyt dobrymi chrześcijanami. Jeremiada Gugulskiego gęsto najeżona cytatami ze Starego Testamentu, pojawia się też Mojżesz i biblijna Ziemia Obiecana. Przy okazji Gugulski cytuje innego antykomunistycznego radykała, Piotra Wierzbickiego (pamiętacie go?), olszewika, od lat spokojnego starszego pana zajmującego się muzyką poważną, głównie Chopinem. Inny z tych, o których słuch zaginął, a którzy wtedy tęgo się uwijali jako prawolscy publicyści, Maciej Łętowski rozpaczał w tygodniku „Ład” (od lat nie ma Ładu”), też 3 października: „Zdarzyła się przecież rzecz niesłychana: po raz pierwszy od 1918 roku mamy Sejm, w którym nie ma posłów reprezentujących w zorganizowanej frakcji wartości chrześcijańskie i narodowe. Nawet w komunistycznym parlamencie istniały zawsze koncesjonowane ugrupowania katolickie”. Płakał też inny dzisiejszy upiór, Jan Łopuszański, fanatyczny bojownik w walce o zakaz aborcji. Pamiętacie? Był taki poseł, wąsaty, trochę podobny do… A, mniejsza o to, do kogo. Płakał, bo „naród wybrał do parlamentu ateistów, a odrzucił obóz kościelny”. Razem z nim płakała francuska prasa katolicka, co obszernie cytował tygodnik „Niedziela”. A w tej samej „Niedzieli” ukazał się artykuł pod tytułem „Naród, który nie poznał czasu nawiedzenia swego”, autorstwa ojca Konrada Hejmo, później szerzej poznanego jako pseudonim „Hejnał”. Napisał on o „niewdzięczności ojczyzny naszej za dobro wyświadczone nam przez Ojca Świętego”, któremu „nie śmie spojrzeć w oczy”, i że „naród jest chory i niedojrzały” i że postkomunistów Polacy wybrali dzień po opuszczeniu Polski przez ostatniego czerwonoarmiejca. Hejmo zauważył też, że Ojciec Święty, podczas audiencji 16 października przeszedł obok polskiego sektora szybko i z bolesną miną, czyli mimowolnie odnotował tym samym atak histerii politycznej u tego dostojnika. Płakał też w „Rzepie” Rokita, że „społeczeństwo preferuje PRL” i że „19 września najdotkliwiej przegrali ci, którzy najradykalniej zepchną komunistów na margines życia politycznego”. Pod datą 19 listopada komunikaty prasowe o ściganiu pewnej pary i ginekologa za dokonanie aborcji w Poznaniu, i że kobietę namierzyli i że poddała się badaniu ginekologicznemu w rygorze dochodzenia policyjnego. Ciekawe, że jakoś ostatnimi czasy brak w mediach takich komunikatów. W „GW” cytowany bp Pieronek piekli się na komisję sejmową, która podjęła próby zmierzające do opodatkowania Kościoła kat., m.in. „tacy”. Jak wiadomo, gówno z tego wyszło, bo Kwaśniewski i Miller wymiękli. W Sylwestra w „GW” wywiad z admirałem Piotrem Kołodziejczykiem, szefem MON, który powiada: „Najpopularniejszą gazetą w wojsku jest tygodnik „Nie”. Żołnierz, to normalny Polak. Sam czytam „Nie”. Mam już taki charakter, że lubię robić zakazane rzeczy”.