Ogórka lubię o każdej porze roku, także w Nowy Rok 1994 (nie mylić ze starą Ogórkową naszych czasów). Ogórek napisał: „że trzeba wmawiać ludziom, że byli prześladowani”, że „przezwyciężyliśmy zadawniony podział na komunizm i antykomunizm”, a w jednolitym Sejmie SLD-PSL nie ma już „potępieńczych swarów”, bo nie ma kto ich robić i że „jakikolwiek wniosek opozycji przejść może tylko głosami koalicji rządowej”. Tylko to ostatnie dziś się powtarza – niełatwo być Ogórkiem we własnym kraju. Jacek Pałasiński z Rzymu cytuje JPII na nowy 1994 rok: „Antychryści są wśród nas. Stanowią przejaw zbliżającej się Apokalipsy”. Akurat zbliżające się lata, aż do 11 września 2001 roku okazały się relatywnie spokojne, więc te prorocze zdolności Wojtyły można o dupę potłuc. W liście do „Nie”, opublikowanym, mam za złe marszałkom Oleksemu i Zychowi „umizgi do Kościoła”. Wkleiłem fotki z gazet przedstawiające trzymających się łańcuchowo za dłonie i uchachanych od ucha do ucha: Jarosława Kaczyńskiego, Niesioła, Szeremietiewa i Gabriela Janowskiego, liderów nowej koalicji prapolskiej. Tylko dwaj pierwsi są nadal w akcji, jako śmiertelni wrogowie. Szeremietiew i Gabriel tkwią gdzieś na marginesie. Przeskok do zapisków z czerwca 1992, przepraszam, ale to nie serial. „Wałęsa stanął na czele lewicowego puczu przeciw rządowi Olszewskiego” – woła „Solidarność” Rolników Indywidualnych. Stefan Bratkowski w „GW” określa wydarzenia 4 czerwca 1992 jako „Termidor”. W roli Robespierre’a – Jan Olszewski. Termidorianie to Wałęsa i sojusznicy. PiS do dziś nazywa te wydarzenia „nocną zmianą”. Nie „dobrą” – „nocną”. Skierowanie na zakładowe wczasy dla trzyosobowej rodziny, nad Jeziorem Białym na Chełmszczyźnie – około 8(osiem) milionów złotych. To były milionowe lata! Nie miodowe – milionowe. Krzysztof Król z KPN, zapomniany zięć zapomnianego Moczu(lskiego), powiedział, że „rząd Olszewskiego doprowadził Polskę do skraju przepaści”. Nic dziwnego, bo podobno stary Olsz spał do południa. Jak nastolatek po imprezie. „GW” cytuje prezydenta Wałęsę skierowane do Macierewicza. „O kolesie, tu się miarka przebrała” (…) Panie dawny ministrze, ja mam jeszcze kilka asów w rękawie! Jak te asy wyciągnę, to pan jest w szpitalu”. Ciekawe na jakim oddziale? A swoją drogą, nie zawsze lubiłem Lecha, ale jego kwestie – zawsze. W miesięczniku „Dziś” Andrzej Wasilewski diagnozuje rządy formacji solidarnościowych jako rządy kontrolowanego zamętu. W prasie wakacyjnej, lipcowej, o strajku w kombinacie miedziowym i afera z „porwaniem” Moniki Kern i dygnitarskim zachowaniem jej ojca Andrzeja, wicemarszałka Sejmu, który wypuścił za nią i jej ukochanym Romem (kiedyś Cyganem) pół policji. „Nadchodzi państwo wyznaniowe” – ostrzega Barbara Labuda, czołowa bojowniczka antyklerykalna tamtych czasów, moja towarzyszka z nieistniejącego już antyklerykalnego Stowarzyszenia na rzecz Praw i Wolności. Basiu, gdzie zniknęłaś?