W listopadowym „Nie” (1995) Piotra Gadzinowskiego korespondencja z Berlina p.t. „Sabat humanistów”, z I Kongresu Organizacji Humanistycznych. Była też delegacja polska. „Porzucając fałszywą skromność – pisał Gadzinowski – trzeba stwierdzić, że reprezentanci arcykatolickiej Polski brylowali podczas tego berlińskiego Kongresu”.
Nie chwalący się, i ja tam byłem, więc potwierdzam. Gadzinowski grozi: „Drżyj, Glempie i Pieronku, wytęż swój umysł biskupie Życiński. Za rok zjedzie do Warszawy setka reprezentująca humanistyczną międzynarodówkę. Żaden margines, żadne oszołomstwo. Ludzie żyjący godnie, uczciwie, choć niereligijnie. To dla polskiego Kościoła kat. może być gorsze niż film „Ksiądz”.
10 listopada 1995 r. zapisuję, że „w swoich programach wyborczych Wałęsa wyraźnie odwołuje się do przeszłości: Katyń, Powstanie Warszawskie, Sierpień 1980”. A dziś? Lech im starszy, tym świeższy. Dziś staje w szeregu liderów buntu młodych przeciw PiS. Nie chce, ale musi. 12 listopada na bieżąco czynię notatki z telewizyjnej debaty Kwaśniewski-Wałęsa. Na uwagę Aleksandra odnośnie prawa do aborcji Lech odpowiada, że „gdyby nie wartości chrześcijańskie, to by pan popłynął kanałami”. A dziś? Nie ma dla Lecha większego wroga niż wielki obrońca poczętego życia, ojczulek Rydzyk. No, może poza Jarosławem. W mediach prawicowych oszalała histeria antykwaśniewska. Biskupi kieleccy modlą się (cytuję za „Rzeczpospolitą”): „Nie pozwól Panie, aby w drugie tysiąclecie wprowadził Polskę prezydent nie uznający Boga. Nie pozwól Panie, aby narody ościenne śmiały się z Polaków, którzy przy pełnych kościołach wybrali głowę państwa, która nie uznaje krzyża. Nie dopuść Panie, aby nadaremna była krew robotników z Gdańska, z kopalni Wujek, z Lubina. Nie dopuść Panie, by daremne było cierpienie i męczeństwo księdza Jerzego Popiełuszki”.
Pan pozwolił. Pan dopuścił. Może Kielc akurat nie monitorował ukrytą kamerą? W „GW” Adam Michnik cytuje Bohdana Cywińskiego, który zwraca się do Kwaśniewskiego: „Masz we mnie wroga, tak jak miał we mnie wroga PRL. Niech cię szlag trafi. I to szybko”. Cywiński, to otwarty katolik i chrześcijanin jakby żywcem wzięty z pierwszych wieków chrześcijaństwa. A badania opinii tyle warte co i dziś. 14 listopada „Rzepa” podaje za OBOP: „Kwaśniewski tuż przed Wałęsą”. „Rzepa” z 16 listopada podaje za CBOS i Demoskop: „Wałęsa przed Kwaśniewskim”. Jak z lekarzami z „Przygód Koziołka Matołka”: „Jak nie umrze, to żyć będzie, tak doktorzy powiedzieli”.
W studiu wyborczym reakcje na zwycięstwo Kwaśniewskiego. Każdy we właściwym sobie stylu: Adam Michnik w wysokim stylu historiozoficznym: „Wałęsa podzielił los Churchilla”. Jacek Kurski swoim stylu wehrmachtowo-bulterierowym: „Zacisnęła się pętla postkomuny, która wzięła wszystko, ale Polska i Kościół przetrwały stalinizm, więc przetrwają i Kwaśniewskiego”. Bronisław Geremek, filozoficznie w duchu stoickim: „Stało się”. Maciej Łętowski (był taki), po kupiecku: „Oferty Kwaśniewskiego nie przyjmuję”.
22 listopada „GW” cytuje głos zadowolonej obywatelki z Legionowa w Telefonicznej Opinii Publicznej: „Bardzo się cieszę, że nasz Olek wygrał wybory. Nareszcie teraz wszystkich solidaruchów powyrzucamy na bezrobocie, a z mieszkań do baraków. A nasi ludzie nareszcie będą mieli i płace i mieszkania. To im się należy, bo dość się nacierpieli przez tych pięć lat, gdy solidaruchy tak się szarogęsili. Telefonu nie mam, ale już niedługo pewnie będę miała”.