Z Piotrem Ciszewskim* z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów rozmawia Michał Syska.
Artykuł w weekendowej „Gazecie Wyborczej” o nadużyciach przy reprywatyzacji w Warszawie z udziałem urzędników miejskich wywołał polityczną burzę. Czy dla ruchów lokatorskich rewelacje „GW” to coś nowego?
Piotr Ciszewski: – O nieprawidłowościach przy reprywatyzacji oraz roli urzędników zajmującego się nią Biura Gospodarki Nieruchomościami organizacje lokatorskie informowały już w kwietniu 2010 roku. Wówczas został przez nas wydany raport o reprywatyzacji w Warszawie. Wskazywaliśmy przykłady, w których oddawano nieruchomości, za które wypłacone zostały już odszkodowania, zwrotu budynków odbudowanych w całości po wojnie, czy też odzyskiwania kamienic przez osoby nie mające do tego prawa. Niestety, raport trafił wówczas do kosza. […] Od dawna wiedzieliśmy, że skupywacze roszczeń zarabiający na reprywatyzacji mają świetne kontakty z BGNem. […] Niepokoiło nas również to, że pełniący obowiązki dyrektora BGN Marcin Bajko prowadził jednocześnie własną działalność gospodarczą polegającą między innymi na doradztwie w sprawie nieruchomości. Dziwiło nas, że ratusz przez całe lata nie widział tu konfliktu interesów. Podobnie było z wicedyrektorem BGN Jakubem Rudnickim. Jeszcze w czasie sprawowania przez niego funkcji kamienicę odzyskali jego rodzice. Pół roku po odejściu z BGN pan Rudnicki sam został kamienicznikiem. […] To on decydował między innymi o zwrocie słynnej działki Chmielna 70, wartej obecnie ponad 140 mln zł, a zwróconej pomimo wcześniejszej wypłaty odszkodowania.
Kto ponosi polityczną odpowiedzialność za reprywatyzacyjne przekręty w stolicy?
– Odpowiedzialny jest zarówno ratusz z Hanną Gronkiewicz-Waltz na czele, jak i lokalni politycy wszystkich głównych partii. Prezydent miasta jest winna stworzenia chaosu oraz korupcjogennej atmosfery. To ona odpowiada za sytuację w BGN.
Radni PiS czy SLD są z kolei winni zaniechania. […] Teraz, niestety, wiele szkód jest nieodwracalnych.
Za sytuację odpowiadają także parlamentarzyści, dla których ustawa reprywatyzacyjna, czyli prawne uregulowanie problemu, było mniej ważne od partyjnych przepychanek i tematów zastępczych. Tłumaczenie warszawskich posłów, że stolica ma w parlamencie zbyt słabe lobby, aby próbować rozwiązać problem reprywatyzacji, było po prostu żenujące. Kwestia reprywatyzacji była po prostu trudna, mało medialna i nie można było na niej zrobić kariery. Wprawdzie zapytany podczas kampanii samorządowej Jacek Sasin, który kandydował na prezydenta Warszawy, mówił o konieczności wprowadzenia ustawy reprywatyzacyjnej, jednak od czasu wyborów niewiele w tym kierunku zrobił.
Jak zatem powinno wyglądać rozwiązanie reprywatyzacyjnego problemu w Warszawie?
– Tak zwana mała ustawa reprywatyzacyjna, podpisana niedawno przez prezydenta, jest krokiem w dobrym kierunku, ale niewystarczającym. […]
Potrzebna jest ustawa reprywatyzacyjna, która zakończy zwracanie nieruchomości w naturze. Wystarczy wypłacanie odszkodowania w wysokości części ich dawnej wartości. W przypadku Warszawy należałoby od tych sum odliczać również wydatki na odbudowę poniesione przez państwo i całe społeczeństwo. Warszawscy urzędnicy twierdzą jakoby nie dało się ich oszacować, jednak istnieją dokumenty Biura Odbudowy Stolicy oraz raport o zniszczeniach wojennych opracowany w 2004 roku. Takie symboliczne odszkodowania dla dawnych właścicieli lub ich spadkobierców byłyby wystarczającym zadośćuczynieniem. Powinni oni bowiem pamiętać, że w 1945 roku należące do nich kamienice były przeważnie stertami gruzu. To nie kamienicznicy je z tych gruzów podnosili.
Konieczne jest również stworzenie prawa umożliwiającego osobom zamieszkującym w budynkach już zreprywatyzowanych staranie się o mieszkania komunalne. W tym momencie możliwość taka jest bardzo ograniczona. W Warszawie problem stanowią bardzo nisko ustawione progi dochodowe, wykluczające wiele nawet słabo zarabiających osób. Miasto musi wziąć odpowiedzialność za ludzi, których przekazało jako tak zwaną „wkładkę mięsną” do budynków. Ci ludzie nie są winni swojej sytuacji, podpisywali umowy najmu komunalnego i w zasobie komunalnym powinni pozostać.
*Piotr Ciszewski jest aktywistą Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, przygotowuje książkę o reprywatyzacji w stolicy.