Słownik Języka Polskiego określa kuźnicę jako „zakład hutniczy z dymarką i młotem napędzanym kołem wodnym”, ale nie wspomina najważniejszego, że wykuwało się w nim z kawałka metalu, rzeczy nowe, ważne, potrzebne i nieodzowne – jak obrazują dzieje – na czas pokoju i wojennych zmagań.
Pierwsza, nie wykuwająca ani lemieszy, ani mieczy, a myśli w obronie upadającej Rzeczpospolitej była Kuźnica Kołłątajowska (1789–1792), stanowiąca grupę działaczy społecznych i politycznych oraz publicystów i literatów z okresu Sejmu Czteroletniego, będących lewicę tzw. obozu reform.
Drugą była kuźnia na czarno-białym grottgerowskim rysunku z cyklu „Polonia” z 1863 roku, w której trwa kucie kos orężnych jako jedynie dostępnych, a przecież rażąco beznadziejnych i w konsekwencji tragicznych, środków walki o odzyskanie niepodległości.
Trzecią był tygodnik kulturalny i społeczno-polityczny „Kuźnica” ukazujący się w latach 1945-1950, który z udziałem wybitnych postaci popularyzował marksizm jako pogląd na świat i realizm jako program literacki. W roku 1950 zlikwidowano tytuł bo nadszedł czas polskiego stalinizmu, w którym wolna refleksja intelektualna zastąpiona została nakazowym i odgórnym oglądem rzeczywistości. W roku 1957 część dawnego zespołu „Kuźnicy” próbowała założyć pismo „Europa”, a zakaz władz przyczynił się do ich wystąpienia z PZPR.
Te tradycje legły u podstaw narodzin, i do nich nawiązano, na inauguracyjnym spotkaniu, w 1975 roku, Klubu Twórców i Działaczy Kultury „Kuźnica”, powstałego z inicjatywy środowisk lewicowej inteligencji Krakowa, przy wsparciu ówczesnego I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR Józefa Klasy, który wniósł do tego miasta, po kilku latach bezsensu, ożywczy klimat normalności i nadzieję na lepszy i mądrzejszy socjalizm.
Czwartą, krakowską „Kuźnicą”
przez kolejne lata kierowały wybitne, także na ogólnopolskiej scenie, osoby. Pierwszym przewodniczącym klubu został Tadeusz Hołuj, pisarz, często niepokorny działacz polityczny, były więzień Auschwitz, później dwukrotnie prof. Hieronim Kubiak i doc. Andrzej Kurz, poseł Andrzej Urbańczyk, prof. Jerzy Hausner, a od stycznia 2018 roku dr Paweł Sękowski. O każdej z tych postaci można przeczytać w Wikipedii, także w tradycyjnych encyklopediach, bowiem wpisały się godnie we współczesną historię naszego kraju.
„Kuźnica” od początku grupowała lewicową, przede wszystkim partyjną, inteligencję stwarzając możliwość otwartej dyskusji o najważniejszych sprawach kultury, sztuki, literatury, ale także o sytuacji społeczno-gospodarczej i politycznej w Polsce, o jej historii i współczesności. Te rozważania nie pozbawione były ostrej krytyki i niezakłamanego obrazu przeszłości – pamiętam toczące się do późnej nocy żarliwe spory, które wtedy skomentowałem, że nasz polski świat jednak zmienił się na lepsze, bo kiedyś, po tak wyrażanych opiniach, wszystkich nas zgarnięto by do stojących u wyjściu ubeckich bud.
Działalność „Kuźnicy”
nie sprowadzała się do rozmów w swoim gronie, ale rozwijała podczas spotkań z zapraszanymi gośćmi, których postawy, działalność czy twórczość, wreszcie kompetencja i głębia wypowiedzi tworzyły refleksyjny ferment, stanowiący zaprzeczenie partyjnych szkoleń i wszechobecnej nowomowy.
Można bez większej przesady stwierdzić, że wszyscy, którzy liczyli się na politycznej scenie PRL i po 1989 roku na lewicy, inni powszechnie znani z wybitnej działalności twórczej, i pozostali ważni z racji różnych swych innych dokonań, przekraczali przez te minione lata progi „Kuźnicy”.
Wyrażane myśli i opinie odnajdywały się także na łamach periodyku „Kuźnicy”, którym było „Zdanie” wydawane od roku 1978 przez Wydawnictwo Literackie, następnie Krajową Agencję Wydawniczą, później przez sam klub. Pierwszymi redaktorami naczelnymi byli: prof. Józef Lipiec, Zbigniew Regucki, a następnie przez dłuższy okres prof. Marian Stępień. „Zdanie” przetrwało przez czterdzieści lat, i pomimo wielu trudnych okresów, ukazuje się nadal – redagowane przez dr Edwarda Chudzińskiego – przedstawiając sylwetki i wypowiedzi postaci wybitnych oraz teksty równie ważne dla lewicowego dyskursu.
Niejako rozszerzeniem tej działalności była seria wydawnicza „Biblioteka „Kuźnicy”, w której publikowali m. in. Eugeniusz Duraczyński, Hieronim Kubiak, Bronisław Łagowski, Karol Modzelewski, Andrzej Walicki, natomiast szersza publiczność poznawała działalność klubu dzięki drukowanym, przez pewien okres na łamach „Gazety Krakowskiej”, relacjom z kuźniczańskich spotkań.
W ostatnim okresie „Kuźnica” organizowała otwarte sesje tematyczne poświęcone ważnym wydarzeniom czy też rocznicom, w których uczestniczyli nierzadko współtwórcy omawianych zdarzeń.
Kowadło
poza młotami, w kuźnicy jest najważniejsze, i ono właśnie, „Kowadło Kuźnicy”, stało się nagrodą przyznawaną tym, którzy wykuwali, swoją różnorodną działalnością publiczną, lepszą, mądrzejszą, sprawiedliwszą i otwartą na świat Polskę. Od 1976 roku po dziś dzień przyznawany jest ten wyjątkowy wyraz uznania, a jego laureatami byli m. in.: Zygmunt Bauman, Włodzimierz Cimoszewicz, Kazimierz Dejmek, Józef Hen, Ryszard Kapuściński, Aleksander Krawczuk, Jacek Kuroń, Olga Lipińska, Bronisław Łagowski, Ewa Łętowska, Tadeusz Łomnicki, Aleksander Małachowski, Karol Modzelewski, Lucjan Motyka, ks. Stanisław Musiał, Wiesław Myśliwski, Edmund Osmańczyk, Mieczysław Rakowski, Janusz Reykowski, Andrzej Romanowski, Adam Schaff, Andrzej Seweryn, Jan Szczepański, Janusz Tazbir, Józef Tejchma, Jerzy Trela, Andrzej Wajda, Andrzej Walicki, Andrzej Werblan.
Kuźnia,
poza tymi wszechstronnymi poczynaniami, wykuwała także stanowiska, opinie i ekspertyzy dotyczące najważniejszych polskich spraw, które miewały ważący wpływ na decyzje decydentów. W szczególnej atmosferze otwartości, pozostawała płodnym intelektualnie ośrodkiem także dla bardziej lub mniej odległych od lewicy środowisk inteligenckich. Wreszcie, dzięki wspólnie wykuwanej refleksji i aktywności, rodziły się tu otwarte, reformatorskie postawy tej miary, że ich liczni przedstawiciele zajmowali w latach osiemdziesiątych najwyższe stanowiska w centralnych władzach PZPR, a po 1989 roku w lewicowych partiach, także w Sejmie i Rządzie RP.
To wszystko nie tylko działo się w krakowskiej kuźni, bowiem filie „Kuźnicy” powstały w Warszawie, Nowym Sączu, Tarnowie i Sosnowcu.
Losy „Kuźnicy” przeplatały się,
co było nieuchronne, z wydarzeniami politycznymi minionych czterdziestu lat. W związku z uchwałą Biura Politycznego KC PZPR o tzw. cięciu „po skrzydłach” podjęto decyzję o zamknięciu „Kuźnicy”, co skutkowało jej samorozwiązaniem (30 stycznia 1983 roku). W dniu 5 lutego tego roku Tadeusz Hołuj, po długiej i burzliwej rozmowie, wyraził zgodę na nową formułę „Kuźnicy”, jako miejskiego ośrodka kultury oraz na dalsze patronowania tej działalności. Dzięki temu „ratunkowemu” zabiegowi, zrealizowanemu z powodzeniem przez partyjne i miejskie władze Krakowa – pomimo wcześniejszej decyzji Biura Politycznego – uległy tylko częściowej zmiany nazwa i formuły organizacyjne, natomiast nadal powszechnie ten klub nazywano „Kuźnicą”, a w jego programowej działalności nie nastąpiły zasadnicze różnice.
Ocena działalności „Kuźnicy” w okresie PRL była rozbieżna: jedni widzieli ją instrumentalnie jako „polityczny wentyl bezpieczeństwa”, inni dostrzegli jak perełkę na zgrzebnej intelektualnie partii i niejako figowy listek dla PZPR, ale byli i tacy, którzy serdecznie ani jej, ani ludzi z nią związanych nie znosili. Starczyło na szczęście wystarczająco dużo tych, którzy przyjmowali z szacunkiem i poparciem jej głęboki sens istnienia jako wyjątkowego ośrodka twórczego, lewicowego fermentu.
Jeśli ktoś sądzi, że dekomunizacja rozpoczęła się za rządów PO, a nabrała pełni rumieńców za PiS, to jest w grubym błędzie, bowiem w Krakowie tuż po politycznej zmianie w 1989 roku „Kuźnicę” wyrzucono z lokalu przy Rynku Głównym bowiem to miejsce okazało się bardziej niezbędne dla kolejnej restauracji, niż na wymianę myśli ohydnych, i na szczęście przegranych, komuchów. Usunięto oczywiście także tablicę poświęconą zmarłemu wcześniej twórcy klubu Tadeuszowi Hołujowi.
Ale „Kuźnica”, mimo rozlicznych kłopotów i problemów przetrwała, tak jak polska myśl i nurt lewicowy. Dokonano szeregu zmian strukturalnych powołując Stowarzyszenie „Kuźnica” i „Fundację Kuźnicy” zapewniającą jej egzystencję. I pomimo ponad czterdziestu lat działalności i siwizny na głowach jej założycieli, nadal jest ważnym miejscem ponadpartyjnej debaty, gromadząc zarówno bezpartyjnych ludzi lewicy, członków Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Partii „Razem” i Inicjatywy Polska.
Smutna lekcja
z opisanego sukcesu „Kuźnicy” jest taka, że nowe, powstałe po 1990 roku, lewicowe organizacje polityczne bardziej sobie ceniły tradycyjne partyjne struktury niż tworzenie wielu lewicowo zorientowanych ośrodków-klubów-towarzystw-organizacji pozarządowych-stowarzyszeń, stwarzających warunki do wymiany myśli i stanowiących rzeczywisty i żywy kręgosłup partii w warunkach demokracji parlamentarnej.
Krakowska „Kuźnica” od lat dziewięćdziesiątych po dziś nigdy nie była rozpieszczana przez lewicowe partie, nawet nie mogła liczyć na „wdowi grosz” z zasobnych kieszeni różnych instytucji, których przedstawiciele tak chętnie ją odwiedzali. A co powiedzieć mają inni w Polsce, którzy pragnęli by iść śladem „Kuźnicy”? Dodać jednak koniecznie należy, że Aleksander Kwaśniewski prezentował zupełnie odmienną postawę – a był jej członkiem, a w latach prezydentury uczynił bardzo wiele na rzecz tego klubu.
Analogicznie ma się sprawa z prasą, na którą polska prawica zawsze znajduje środki finansowe, a lewica nie potrafiła nawet odpowiednio wesprzeć swój „Dziennik Trybunę” i tygodnik „Przegląd”, których wydawanie graniczy z cudem. Nie wspominam już o „Zdaniu”, o zaprzepaszczeniu licznych nie tylko prasowych inicjatywach wydawniczych, o braku pomysłów na wykorzystanie Internetu i innych mediów. Rola lewicowych mediów – warto aby o tym wiedzieli różni partyjni działacze – jest taka, że po raz pierwszy od bardzo wielu lat miejsce dla naprawdę niezależnego dziennikarstwa, nieskrępowanego słowa i wolnej prasy w Polsce może być właśnie przy lewicy.
Miejscem redagowania tytułu jest tylko i wyłącznie redakcja, i to tam, i wokół niej tworzą się formacje intelektualne i opiniotwórcze, otwarte na progresywne, socjalistyczne idee. To one budują warunki dla przebijania się nowych nurtów społecznych, politycznych i ekonomicznych rozwijając tym samym dorobek lewicowej myśli. Taka była tradycja wielkiego społecznego dziennikarstwa, a dziś odnawiana, może stać się wyjątkową szansą dla przyszłości właśnie tych mediów.
Kluby i stowarzyszenia, redakcje i zespoły współpracowników, a nie siedziby partii, mogą i powinny być kuźnią intelektualną i polityczną stale definiującego się i odradzającego polskiego ruchu lewicowego.
A wracając do początku,
informuję, że otwarcia nowego lokalu krakowskiej „Kuźnicy” dokonano w czwartek 14 grudnia 2018 r. i mieści się on przy al. Słowackiego 44. Zapraszamy nie tylko od święta.