

Niedawno opublikowany raport Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych nie przynosi sensacji. Potwierdza to, co środowiska zawodowe i eksperci mówią od lat. Polska nie ma wystarczającej liczby pielęgniarek, a system ochrony zdrowia nie oferuje żadnej długofalowej odpowiedzi na ten kryzys. W normalnym systemie taki raport otwierałby debatę strategiczną. U nas znika wśród rutynowych komunikatów.
Brakuje dziś 156 tysięcy etatów. Do 2039 roku luka zwiększy się do 262 tysięcy. Liczba pielęgniarek faktycznie pracujących z pacjentem spadnie do 199 tysięcy, podczas gdy potrzeba ich będzie co najmniej 460 tysięcy. To nie projektowana luka – to realna przepaść kadrowa.
Przyczyną nie jest brak chętnych do pracy, lecz brak warunków, by w zawodzie pozostać. Zawód pielęgniarki wymaga dziś nie tylko profesjonalizmu, ale także odporności na przeciążenie, niedocenienie i strukturalną samotność. Wypalenie zawodowe nie jest wyjątkiem – staje się normą.
W Polsce na tysiąc mieszkańców przypada zaledwie 5,7 pielęgniarki. W krajach z wydolną opieką zdrowotną – ponad 11. Różnica nie wynika tylko z wyższej liczby absolwentów, lecz z istnienia sprawnie działającej polityki kadrowej. Tam nie są one pozostawione same sobie – pracują w zespole, mają wsparcie i realne perspektywy.
Pielęgniarka w naszym systemie wykonuje dziś zadania całych zespołów – asystentów, techników, opiekunów medycznych. Tych zawodów po prostu nie ma, bo nikt ich nie zbudował. Rezultat? Profesjonalistki są obciążone obowiązkami, które w innych krajach są delegowane. System jakoś jeszcze funkcjonuje, ale nie dlatego, że jest dobrze zorganizowany, lecz dlatego, że przeciążone pielęgniarki robią więcej, niż powinny.
Od lat stosuje się te same półśrodki: dodatki, premie, doraźne korekty. Żadna z tych interwencji nie zastąpi spójnej strategii kadrowej. Traktowanie pielęgniarstwa jako kosztu, który trzeba zminimalizować, a nie jako zasobu, który trzeba pielęgnować, prowadzi do punktu, w którym dziś jesteśmy. Właśnie w takim klimacie politycznym Sejm przegłosował — głosami KO, Trzeciej Drogi i Konfederacji — obniżenie składki zdrowotnej dla najlepiej zarabiających przedsiębiorców. Efekt? Ponad 4 miliardy złotych mniej w budżecie NFZ. W kraju z tak dramatycznym niedoborem kadr to decyzja, którą trudno jakkolwiek wytłumaczyć.
W wielu miejscach ratowanie sytuacji opiera się na dobrej woli i poświęceniu. Ale państwo nie może działać w trybie improwizacji. Potrzebna jest decyzja, która przywróci pielęgniarstwu należne miejsce w strukturze systemu – nie tylko w retoryce, ale w realnych rozwiązaniach.
Musimy stworzyć przewidywalną ścieżkę rozwoju zawodowego, rozbudować wsparcie kadrowe, zorganizować zawody pomocnicze. Zapewnić warunki pracy, które nie zmuszają do pracy na dwóch etatach i miesięcznych grafików sięgających nawet 300 godzin. Zbudować mechanizmy, które zachęcają do wejścia do zawodu i pozwalają w nim pozostać – nie tylko na początku kariery, ale na dłużej – przez lata, aż po emeryturę.
Opieka zdrowotna nie działa bez ludzi. Państwo, które nie potrafi ich zatrzymać, nie zbuduje ani bezpieczeństwa, ani zaufania społecznego. Pielęgniarki nie proszą o łaskę. Oczekują profesjonalnego systemu, który pozwoli im wykonywać zawód z godnością i skutecznością.
Jeśli chcemy uniknąć sytuacji, w której luka stanie się przepaścią nie do zasypania, musimy przestać traktować ten zawód jak koszt i zacząć go traktować jak warunek istnienia sprawnego państwa.
Link do raportu: https://ozzpip.pl/jest-zle-bedzie-jeszcze-gorzej-czy-polski-system-ochrony-zdrowia-jest-gotowy-na-nadchodzace-turbulencje/