Mija rok od pełnoskalowej napaści Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Rankiem 24. lutego 2022 roku obudziliśmy się w nowej rzeczywistości, która definitywnie kończyła pozimnowojenne status quo. Rosja, posiadająca teoretycznie drugą najpotężniejszą armię świata łamiąc prawo międzynarodowe zaczęła bombardować cele wojskowe i cywilne w całej Ukrainie.
Wbrew kremlowskiej propagandzie ukraińska klasa ludowa nie rzuciła się w ramiona najeźdźców. Wręcz przeciwnie, stawiała opór częstokroć przeganiając ze swoich wiosek zdezorientowanych sołdatów. Także ukraińska armia, szkolona po 2014 roku przez zachodnich ekspertów, nie tylko skutecznie obroniła Kijów i Charków, ale po paru miesiącach odbiła Chersoń i setki innych miejscowości.
Na Wschodzie bez zmian
Na początku kwietnia 2022 roku świat dowiedział się o rosyjskich zbrodniach w Buczy, Irpieniu, Borodziance, Hostomelu. Stało się jasne, że pomimo upływu ponad 30 lat od upadku Związku Radzieckiego żołnierze Federacji Rosyjskiej stosują te same straszliwe metody tortur co ich dziadkowie z Armii Czerwonej. Skalę zwyrodnienia potęgowało upublicznienie w mediach społecznościowych nagrań z gwałtów (w tym dzieci) czy kastrowania ukraińskich jeńców. Do dziś odnajdywane są doły śmierci, w których rosyjscy oprawcy grzebali masowo także kobiety i starców.
W pierwszych miesiącach wojny Rosja dokonywała ponadto porwań ukraińskich dzieci oraz ich masowej wywózki w głąb Rosji, kopiując praktykę niemieckiej Trzeciej Rzeszy, która robiła to samo z polskimi dziećmi z Zamojszczyzny w czasie II Wojny Światowej. Po kolejnych porażkach militarnych Rosja przyjęła taktykę bombardowania ukraińskich miast, oraz niszczenia ich infrastruktury krytycznej. Niemal każdego dnia od uderzeń rosyjskich rakiet i irańskich dronów kamikadze giną cywile, setki tysięcy Ukraińców nie ma dostępu do ciepła i prądu. Nie mogąc złamać ducha oporu Ukrainy Rosja raz po raz grozi użyciem broni atomowej, co stanowi realną groźbę globalnego konfliktu nuklearnego i zagładę nas wszystkich.
Stanęli murem
Od pierwszych godzin rosyjskiej napaści Zachód wykazuje się olbrzymią solidarnością z Ukrainą. Unia Europejska, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Kanada i Japonia nałożyły niespotykane w historii sankcje gospodarcze na Rosję. Wiele Państw NATO zaczęło dostarczać Ukrainie czołgi i samoloty radzieckiej produkcji oraz nowoczesne systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Kluczową rolę w tej polityce odgrywa europejska socjaldemokracja. Josep Borrell, Pedro Sánchez, António Costa, Magdalena Andersson, Mette Frederiksen, Sanna Marin oraz Olaf Scholz spotkali się w Kijowie z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. Socjaldemokratyczny Sekretarz Generalny NATO, Jens Stoltenberg w historyczny wręcz sposób spełnia swoją misję pomocy Ukrainie przy jednoczesnym braku bezpośredniego zaangażowania w konflikt państw Sojuszu. Na słowa uznania zasługuje także polska centro-lewica, której posłanki i posłowie, samorządowcy oraz działacze partyjni ruszyli na pomoc ukraińskim uchodźcom. Wszystkie biura Nowej Lewicy w Polsce zmieniły się w centra pomocy, zaś progresywni burmistrzowie udostępnili ukraińskim kobietom i dzieciom mieszkania komunalne, organizowali zbiórkę odzieży i wszystkich rzeczy niezbędnych do godnego życia. Za tę aktywność burmistrz warszawskich Bielan, Grzegorz Pietruczuk w styczniu odebrał nagrodę człowieka roku przyznawaną przez uznaną na świecie Fundację Europejskich Studiów Postępowych (FEPS).
Lewica, a Ukraina
Socjaldemokratyczne zaangażowanie w pomoc Ukrainie i Ukraińcom w nierównej walce z putinowską Rosją ma charakter aksjologiczny, bazuje na wyznawanych przez nas wartościach. Prawa człowieka, międzynarodowy obowiązek ochrony bezbronnych (R2P – Responsibility to Protect), antyimperializm, walka z nacjonalizmem i ksenofobią są niezmiennie lewicowym DNA. Oczywiście Ukraina nie jest symbolem sprawiedliwego państwa dobrobytu, już w dobie wojny zaczęła przyjmować rażąco antypracownicze ustawy. Jednak w obliczu skali i perfidności rosyjskich zbrodni każdy człowiek, którego polityczne serce znajduje się po lewej stronie powinien bez wachania opowiedzieć się po stronie ofiary, a nie sprawcy.
Część europejskiej i amerykańskiej lewicy popełnia niewybaczalny i historyczny błąd opowiadając się po stronie Rosji, zrzucając odpowiedzialność za wybuch wojny na Stany Zjednoczone i NATO. W swoich manipulacjach zapominają jednak, że Ukraina bynajmniej nie chciała przystąpić do paktu militarnego pod egidą Waszyngtonu. A nawet gdyby chciała to uczynić to kierując się zasadą niepodległości i suwerenności państwa miałaby do tego pełne prawo. Pojawiające się głosy „usprawiedliwienia”, że Rosja została sprowokowana przez Zachód nie różnią się niczym od moralnie odrzucającego wytłumaczenia agresji USA z sojusznikami (w tym Polski, Republiki Czeskiej, Słowacji i Węgier) na Irak. Sprzeciw wobec amerykańskiego imperializmu nie może polegać na akceptacji ideologi rosyjskiego świata, która zakłada prawo do prowadzenia podbojów przez Moskwę wedle jej własnego, autorytarnego uznania.
Dziedzictwo carów
Parlament Europejski i szereg innych parlamentów krajowych określają współczesną Rosję jako kraj wspierający terroryzm. Państwo kierowane despotycznie przez Władimira Putina w swojej praktyce rządzenia stanowi niemal całkowitą dychotomię socjaldemokracji. Rosja jest krajem oligarchicznym, bez niezależnych i silnych związków zawodowych, gdzie organizacje prawnoczłowiecze są ścigane przez organy opresji. W Rosji Cerkiew prawosławna narzuca publiczny porządek moralny, promując patriarchalny model rodziny z przedmiotową wręcz rolą kobiet. Polityka symboliczno-historyczna Kremla to hybryda dziedzictwa carskiego Imperium i Związku Radzieckiego, z której przebija mesjańskość euroazjanizmu. Rządowe media codziennie sączą odczłowieczającą Ukraińców narracje, częstokroć grożąc Polsce, państwom bałtyckim, Niemcom a nawet Francji i Wielkiej Brytanii wojną za ich militarną i polityczną pomoc Ukrainie.
Europejska socjaldemokracja przez ostatni rok zdała egzamin z odpowiedzialności. W wielu krajach nadrabia wieloletnie zaległości w dziedzinie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Niemiecka SPD w bólach uznaje porażkę swojej naiwnej polityki względem Rosji w myśl zasady „zmiana przez zbliżenie/biznes”. Dla wielu z nas naturalnym wyzwaniem jest zmiana podejścia do wojska i wydatków na zbrojenia. W końcu doskonale wiemy, że wojna to upadek ludzkości, w którym w pierwszej kolejności tracą życie najsłabsi, o niższym pochodzeniu klasowym. Dlatego nadchodzący czas będzie stanowić dla europejskiej centro-lewicy duże wyzwanie. By uniknąć dalszych ofiar należy dążyć do jak najszybszego zakończenia konfliktu nad Dnieprem. Za sprawą wygranej Ukrainy!