10 lipca 2024

loader

Żółty żonkil jako zastępcze święto inteligencji

fot. muzeum polin

Z roku na rok obchodzenie powstania w getcie warszawskim staje się coraz bardziej widoczne. Coś, co kiedyś było tylko lokalną specyfiką organizowaną przez grupę osób, którym dziedzictwo polskich Żydów leżało na sercu, dziś stało się ogólnopolskim świętem pełną gębą. Warszawa cała w żółtych żonkilach, państwowe uroczystości i avatary inteligenckich na fejsie znajomych przerabiane na ten dzień, tak żeby widziano. Widziano święto powstania w getcie warszawskim.

Skąd ta popularność, zwłaszcza wśród liberalnej wielkomiejskiej inteligencji? Dlaczego akurat to święto spośród rozmaitych rocznicowych świąt wydarzeń tragicznych, także w  historii polskich Żydów? Być może dlatego, że polska, liberalna inteligencja innych rocznicowych świąt nie obchodzi. Nie obchodzi 11 listopada, całkiem zawłaszczonego przez radykalną prawicę, chociaż w istocie radykalna prawica wiele z nim wspólnego nie miała, a endecja straciła swoją szansę jeszcze zanim Niemcy odesłali Piłsudskiego z Magdebruga.

Nie obchodzi liberalno-lewicowa inteligencja rocznicy bitwy warszawskiej, kojarzonej od lat z wymyślonym przez prawicę komicznym „cudem maryjnym”, a ostatnio także z paradnym militaryzmem. Wreszcie nie obchodzi też, przynajmniej w sposób widoczny, rocznicy powstania warszawskiego, które stało się plebejską fantazją o wojnie. Większość Polaków uważa, zdaje się, że powstanie warszawskie zostało wygrane.

Święto nasze

A jednak powstanie w getcie inteligencja obchodzi. Dlaczego? Dlatego, że z różnych powodów jest jej najbliższe. Jest jej najbliższe, albowiem to powstanie „niepolskie”. Oczywiście, Żydzi z warszawskiego getta byli obywatelami polskimi. Część z nich uważała się za Polaków żydowskiego pochodzenia, a część za Żydów obywateli polskich. W powszechnym odczuciu powstanie w getcie, w przeciwieństwie do często porównywanego powstania warszawskiego, nie jest jednak powstaniem narodu polskiego a żydowskiego. Konsekwencje tak ujmowanej rocznicy są kolosalne. Rocznicowe świętowanie niejako pozostawione jest samemu sobie i nie przywłaszcza go sobie entnicznolubna prawica. A to oznacza, że łatwiej się liberalnej inteligencji identyfikować z czymś, co niejako nie jest także obiektem zainteresowania, czy wręcz świętowania, przez prawicę.

Powstanie warszawskie, owszem, łączy, ale owe łączenie jest często postrzegane coraz częściej jako wada. Świętuje się razem z tymi nielubianymi dresiarzami. Przy powstaniu w getcie tego problemu nie ma. Brak etnicznych Polaków sprawia, że powstanie w getcie pozbawione jest patosu polskiej bohaterszczyzny, tak wciskanej w brzuch przy każdej rocznicy polskiej.  

Dystans do Polski

Przede wszystkim jednak rocznica niedotycząca Polaków, a Żydów, sprawia, że liberalna inteligencja może nieco pofolgować niechęci do własnego narodu. Z jednej strony wychowana na gombrowiczowskim dystansie do Ojczyzny, wielbiąca Synczyznę, a z drugiej łaknąca, jak każda osoba ludzka, pewnego rocznicowego świeckiego sacrum, w powstaniu w getcie warszawskim znajduje swoje święto zastępcze. Święto, które nie jest uwikłane w tę przeklętą polskość, ten, często pogardzany lud, który wierzy w patetyczne bajki o polskich bohaterach na konikach i z szablą w dłoni. Żółty żonkil staje się narzędziem ideologicznym dystynkcji. 

Żeby było jasne, nie ma w tym nic złego. Rozmaite grupy społeczne mają swoje sympatie, antypatie, tematy, które je grzeją. Mają swoją estetykę, mają coś, czym się lubią odróżniać. Jedni biegną na pokaz rac 1 sierpnia, inni idą na koncert żydowskich pieśni. 

To co jednak smuci, to fakt, że polska liberalna inteligencja wciąż nie potrafi świętować czegoś, co było jej własnym dorobkiem i zasługą. Ale do tego trzeba chyba przestać się brzydzić historią własnego kraju i tym samym oddawać ją we władanie prawicy.

Galopujący Major

Poprzedni

26-27 kwietnia 2023

Następny

ZNP: edukacja wymaga konsensusu