– Strajk oznacza uderzenie. Oczywiście ten ma wymiar symboliczny, bo nie chodzi o to, żeby zatrzymywać zakłady pracy, ale by w różnej formie okazywać sprzeciw wobec destrukcyjnych działaczy i partaczy z rządu PiS-u – wyjaśniał w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” Radomir Szumełda, inicjator „Strajku obywatelskiego 13 grudnia” i lider pomorskiego Komitetu Obrony Demokracji.
Zastrzegł, że zdaje sobie sprawę z kontrowersyjności tego, że demonstracje odbędą się 13 grudnia, jednak przekonywał, że ich uczestnicy będą chcieli złożyć hołd wszystkim bohaterom stanu wojennego, ludziom, którzy ponieśli ofiary i siedzieli w więzieniach. – Najlepszą formą zadbania o to, żeby ich ofiara nie poszła na marne, jest walka o utrzymanie demokracji w Polsce i demokratycznego państwa prawa, o zachowanie praw obywatelskich i praw człowieka – twierdzi. Podkreślił, że inicjatywę poparli m. in. były prezydent Lech Wałęsa, Władysław Frasyniuk i Mateusz Kijowski, choć z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że ten długo oponował przeciwko protestom w tej formie i czasie.
Wyjście 13 grudnia na ulice zapowiadają także politycy partii opozycyjnych.
– Rząd i większość parlamentarna coraz częściej zawłaszczają wiele kluczowych dla obywateli stref wolności – mówił na antenie Radia ZET Sławomir Neumann. Zdaniem szefa klubu parlamentarnego PO Polska zmierza „w kierunku pełzającej dyktatury”.
35. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego chcą upamiętnić również politycy PiS. 13 grudnia o godzinie 18:00 z Placu Trzech Krzyży w Warszawie wyruszy marsz, w którym udział zapowiedział m. in. Jarosław Kaczyński.