Sporo jakiś czas temu mówiło się o „dochodzie podstawowym”. Większości polityków nie bardzo się to podobało, żeby tak „dawać” a mało wymagać. Tymczasem w Polsce mamy już dość kosztowny „program pilotażowy” dochodu podstawowego. Odbywa się od lat w parlamencie.
Utrzymanie posła kosztuje nas rocznie ponad 430 tysięcy złotych, jak policzył Radek Karbowski i zaprezentował wyniki swojej analizy na Twitterze. Tam możecie się zapoznać z licznymi źródłami z których doją kasę posłowie niemal bezwysiłkowo.
Inspiracją do tych wyliczeń, było zdjęcie pustej sali sejmowej do której przemawiał jeden z posłów. Autor policzył ile jednocześnie wówczas odbywało się komisji i ile posłów na nich w teorii powinno przebywać. Okazało się, że 200 posłów zwyczajnie nie przyszło na posiedzenie, choć nie miało innych zobowiązań.
„W tym czasie zaczynały się lub trwały obrady 7 komisji i 1 zespołu parlamentarnego, w których, zgodnie z ich aktualnymi składami, powinno uczestniczyć 237 posłów. Na sali naliczyłem 18 osób – brakuje 205 posłów – co robią w tym czasie?” – zapytał Karbowski.
Jednocześnie podkreślił, że komisje wcale nie muszą odbywać się równolegle z posiedzeniami Sejmu. Mogą się odbywać w każdy inny dzień, a sala powinna być pełna. Na to pytanie łatwo odpowiedzieć. Cwaniacy sobie „pakietują” pobyt w pracy i załatwiają jednocześnie kilka spraw, żeby temat odfajkować i jak najszybciej wrócić do domu liczyć kasę.
„Ciężka praca” w restauracji sejmowej
Same komisje to jeszcze inna historia. Pamiętamy aferę z podpisami, gdzie parlamentarzyści widnieli jako obecni, ale podczas obrad komisji ich nie było. Ciężko pewnie pracowali w restauracji sejmowej.
Hipokryzja przeciwników socjalu
Dodajmy, że im bardziej ktoś jest przeciwny „rozdawnictwu” i „socjalowi” tym bardziej kombinuje jak tu się wymigać od roboty. Sami doją kasę publiczną za pomocą każdego możliwego sposobu. Jednocześnie są pierwsi do rozliczeń, czy jakiś biedak czasem nie wziął o 100 zł za dużo z „socjalu”.
Więc ja mam postulat, żeby ten sejmowy socjal i „dochód podstawowy” rozszerzyć na cały kraj. Jak widzimy posłowie doskonale się rozwijają, wystarczy porównać np. jak wyglądali zanim zostali wybrani i zanim zaczęli pobierać parlamentarny socjal, a jakim cudownym przemianom podlegali potem. I jaki mają wspaniały humor i samopoczucie. Służy to najwidoczniej zdrowiu i dobrostanowi. Dlaczego odmawiać tego innym obywatelom?
Wyżywienie, dach nad głową, dobre leczenie, podróże – to wszystko otrzymują w ramach parlamentarnego socjalu. Myślę że to jest dobry kierunek i wszyscy powinni mieć do takiego minimum dostęp. Posłowie i tak narzekają, że ledwo wiążą koniec z końcem, więc tym bardziej powinni zrozumieć, jak żyje się ciężko osobom, które do takich podstawowych rzeczy nie mają dostępu.
Ale czy rozumieją? Oczywiście, że nie. Im się to należy, nam zaś się należy wyłącznie łożenie na nich i ich rodziny w formie 400 tysięcy plus. A oni, kompletnie odklejeni od rzeczywistości, od realiów w których żyje zwykły człowiek, przebywając na tych wiecznych koloniach, będą nam wymyślać coraz durniejsze obowiązki i pisać absurdalne prawo.