8 listopada 2024

loader

Aborcja i polityczki

To nieprawda, że marszałek senatu dr. Karczewski (wybitny przykład nietrafionych nakładów na naukę), w imieniu PiS od razu zareagował na protesty kobiet przeciw planowanemu wsadzaniu do więzień za aborcję na 5 lat.

Pierwszy w tej sprawie odezwał się Episkopat. „Karania kobiet za aborcję nie popieramy” – tak powiedzieli. Nie, że są „przeciw”, nie że „zabraniają”. Nie zabraniają. Nie popierają tylko… Ale jak zrobi sejm, tak będzie.
O, i dopiero wtedy PiS ustami tego Karczewskiego ogłosił: „Przygotowujemy rozwiązania mniej restrykcyjne niż projekt obywatelski”. Co to znaczy „mniej restrykcyjne”? To znaczy oczywiście, że stanowisko PiS będzie zgodne z sugestią episkopatu – nie będzie karania więzieniem za aborcję, gdy ciąża jest z czynu przestępczego lub, gdy zagraża życiu kobiety. Karczewski wyjaśniał, że z przyczyn uzasadniających aborcję wyłączy się tylko przesłanki eugeniczne… Mówi to lekarz!
Medycyna opanowała nie tylko in vitro, które jest solą w oku biskupów, ale też metody diagnostyczne, pozwalające matce uniknąć dramatu rodzenia dziecka, o którym z góry wiadomo, że zaraz umrze, bądź będzie straszliwie okaleczone. Medycyna pozwala też skutecznie leczyć dzieci w łonie matki w bardzo wczesnym okresie życia. W Polsce także. Na przykład przeprowadza się u nas operacje serca dziecka jeszcze nie narodzonego… Ale kto zabroni jakiemuś durniowi krzyczeć – „nie pozwalam”, gdy dureń uzna to za ingerencję w „dzieło Boga”?
Oto kompromis PiS – ponieważ baby się awanturują, co przecież nie jest nam na rękę, a kościół obiecał, że przymknie oko, to już dobrze – do więzienia nie wsadzimy. Ale nic więcej… A, że „Pro life” oznaczać będzie wtedy „Za śmiercią”, trudno – Bóg tak chciał.
Niestety w kwestii walki kobiet o prawo do decydowania o swoim życiu, prawicowo-czarne zakłamanie nie jest osamotnione. Z najwyższą przykrością trzeba zauważyć, że swoją polityczke próbują uprawiać także panie polityczki. Ich wściekłość wymierzona w siły obskuranckie jest jak najbardziej uzasadniona. Wielkim nakładem zebrały 200 tys. podpisów pod obywatelskim projektem liberalizacji prawa aborcyjnego – „Ratujmy kobiety” – który w sejmie połączone siły prawicy: PiS, PO, PSL, Nowoczesnej i całej reszty wyrzuciły do kosza. Kobietom pozostała jeszcze jedna instytucjonalna próba zmiany stanu rzeczy – referendum. I do takiego próbuje doprowadzić SLD. Już zebrało grubo ponad 100 tys. podpisów, proponuje paniom – zbierajmy je razem. Ale Razem jest przecież programowo osobno. A i pozostałe polityczki też – delikatnie mówiąc – nie palą się do współpracy z SLD. Ani pani Basia z Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Ratujmy kobiety”, (secundo voto – Zjednoczona Lewica, primo voto Ruch Palikota), ani ta pani wieczna radna SLD, dziś w IP, ani ich koleżanki. Wszystkie są wręcz oburzone, jak można w takiej sprawie, jak prawa człowieka, (a ustawa o prawie do aborcji jest właśnie tego rodzaju) w ogóle organizować referendum?…
Otóż można. W Irlandii je zorganizowano (i to kilkukrotnie), we Włoszech, w Portugalii… Wszystkie te kraje są przecież nie mniej katolickie niż Polska. Tymczasem aborcja jest tam prawnie dopuszczalna i nikt nawet nie myśli o karaniu za to kobiet więzieniem. Są bezpieczne – zarówno w cieniu Spiżowej Bramy jak i pod czujnym okiem Matki Boskiej Fatimskiej.
Ale nasze polityczki niewierzące są bardzo, to skąd o tym mogą wiedzieć? Plotą dyrdymały, byle tylko skurczybykowi Czarzastemu na złość zrobić!…

trybuna.info

Poprzedni

Przebudzenie potentatów

Następny

Real Madryt boi się kibiców Legii