6 grudnia 2024

loader

Atom przyszłości

Reaktor Maria – jedyny działający polski reaktor jądrowy fot. mat. prasowe

Rządowy projekt zmiany ustawy o przygotowaniu i realizacji inwestycji w zakresie obiektów energetyki jądrowej idzie jak burza. W Polsce zapanował konsensus – potrzebujemy energii z atomu. Najnowszy sondaż IBRIS dla „Rzeczpospolitej” pięczetuje sprawę: przeszło 85 proc. Respondentów popiera budowę elektrowni. Polki i Polacy chcą atomu, nawet pomimo ogromnych kosztów. 

W lipcu tego roku Parlament Europejski przegłosował rezolucję w której uznaje atom i gaz za zieloną energię. Taka zmiana nie może dziwić – 75 proc. Źródeł energii pochodzi od paliw kopalnych (jeśli wliczyć gaz), a tylko około 10 proc. z atomu. Wojna na Ukrainie i postępujące zmiany klimatyczne wymusiły zmianę podejścia do tematu bezpieczeństwa energetycznego. Dziś decyzja Angeli Merkel o zamknięciu niemieckich kopalni do końca 2022, podjęta w następstwie katastrofy w Fukushimie, bardziej w celu udobruchania elektoratu Zielonych, a nie w imię racjonalnych przesłanek, jawi się jako strategiczny błąd. Tymczasem, nawet europejscy zieloni zaczynają dopuszczać atom, przynajmniej jako „źródło przejściowe”. W tym roku fińscy zieloni przyjęli stanowisko ws. „pełnego poparcia dla energii atomowej”. 

Polski atom zbudują Amerykanie, przy udziale Korei Południowej. Dyskusja trwa. Wiadomo, że w przedsięwzięciu wezmą udział również polskie firmy (i na nim zarobią), a całościowy koszt na przestrzeni dekad(y) wyniesie nawet 100 mld dolarów. Finalizacja pierwszej elektrowni autorstwa amerykańskiej firmy Westinghouse ma się dokonać w roku 2033 na terenie gminy Choczewo na Pomorzu (mają powstać jeszcze dwie). 20 km dalej leżą szczątki nieudanej Elektrowi Jąrowej „Żarnowiec”. Inwestycja z lat 80 XX wieku miała była chlubą PRL, ale również sposobem na uniezależnienie od radzieckiego Wielkiego Brata. 

Tamten projekt zginął w efekcie referendum. Chwilę wcześniej świat uniknął katastrofy po awarii w Czarnobylu. Atom nie miał najlepszej prasy. Dziś również wybrzmiewają podobne argumenty – atom bywa niebezpieczny (choć obecne reaktory nie są tak podatne na usterki jak 40 lat temu), a do tego nadal brak pomysłu na utylizację odpadów promieniotwórczych (tych jest jednak nie tak dużo, jak podpowiada wyobraźnia). Są też argumenty bardziej racjonalne – energia z atomu nie jest tania, koszt realizacji szalenie długi, a sama inwestycja kosztuje majątek. A jednak, wielu ekspertów przekonuje, że w przeliczeniu na moc średnią nakłady inwestycyjne na farmy wiatrowe są zbliżone do tych na elektrownie jądrowe. Koszt pozyskania energii z atomu jest też kilkukrotnie niższy od tej z węgla. 

Polski miks energetyczny wisi na paliwach kopalnych. Kilka dekad od porażki inwestycji w Żarnowcu temat strategicznej niezależności wybrzmiewa jeszcze mocniej –  W 2021 udział węgla w miksie wyniósł ok 70 proc., a energia z OZE blisko 16.9 proc. Dla porównania, we Francji prąd pozyskiwany z elektrowni jądrowych stanowi około 70 procent produkcji energii elektrycznej. 

Tymczasem, pojawiają się kolejne nowinki technologiczne, jak małe reaktory jądrowe (SMR – Small Modular Reactor). Taka jednostka byłaby mniejsza, tańsza, a jej czas produkcji wynosiłby ledwie kilka lat. Narodowe Centrum Badań Jądrowych wyraziło zainteresowanie implementowaniem SMR-ów na terenie Polski, ale realne inwestycje to perspektywa co najmniej dekady. Jeden SMR mógłby zapewnić energię średniej wielkości miastu. 

Pomimo nowego entuzjazmu wobec atomu, panuje przekonuje, że to raczej technologia przejściowa. Bardziej konieczność, związana z postępującymi zmianami klimatycznymi, niepewną sytuacją geopolityczną i wyczerpywaniem się tradycyjnych źródeł energii, niż długofalowy plan dla ludzkości. Prawdziwy zielony sen to fuzja jądrowa. Czyste, niemal nieograniczone paliwo z atomów wodoru i helu, łączycych się pod wpływem super-wysokich temperatur to marzenie kolejnych pokoleń naukowców. Eksperymenty nad stworzeniem elektrowni opartych na „mini-słońcu” rozbijają się o problem uzyskiwania zysku energetycznego netto. Ostatnie eksperymenty naukowców z National Ignition Facility w Kaliforni i badaczy z Oxfordu zdają się zmierzać do przełomu, powodując zwiększone zainteresowanie prywatnych inwestorów. Rewolucja energetyczna stoi u naszego progu. Do tego czasu atom to najlepsza z dostępnych alternatyw.

Jędrzej Włodarczyk

Poprzedni

Estetyczny faszyzm, libku!

Następny

Karuzela z bidokami