Wojskowe Zakłady Lotnicze w Łodzi, to już trzecia fabryka zbrojeniowa, którą w tym tygodniu odwiedziła pani premier Beata Szydło pod pachę z ministrem obrony narodowej Antonim Macierewiczem i pod drugą z wiceministrem rozwoju Radosławem Domagalskim-Łabędzkim.
– Chcemy przekazać informacje dotyczące planów związanych nie tylko z zakupem śmigłowców dla polskiej armii, ale też z całym procesem przygotowywania tego sprzętu, remontowania, konserwowania i tego wszystkiego, co jest potrzebne, by mógł dobrze służyć polskiej armii – wyjaśniała pani premier kierownictwu i załodze łódzkich WZL.
– Zależy nam na tym, aby wyposażenie i sprzęt dla armii był produkowany w Polsce, przez polskich pracowników. To jest gwarantem bezpieczeństwa i to jest też w strategii polskiego rządu – mówiła.
– Dla łódzkich zakładów jest dobra perspektywa. Perspektywa wielu lat spokojnej pracy i wczorajsze rozmowy w Świdniku i Mielcu potwierdziły, że będzie kooperacja, że sprzęt będzie tutaj w Łodzi konserwowany. Tworzymy skonsolidowany system – zapewniła.
Z kolei pan minister Antoni Macierewicz gorąco zapewnił, że „MON traktuje zakłady w Łodzi jako absolutne centrum, jako zakłady, które gwarantują bezpieczeństwo przemysłowe i obronne, jeśli chodzi o polskie helikoptery”.
– Liczymy i będziemy rozstrzygali zamówienia w Świdniku i przede wszystkim w Mielcu, ale bez zakładów lotniczych w Łodzi tamte rozmowy nie miałyby sensu – mówił, jak to on, z żarem w oczach. Zdradził przy okazji tajemnice wojskową, ale w końcu był pośród swoich: do końca roku polskie wojsko otrzyma dwa helikoptery wyprodukowane w Mielcu, a w przyszłym roku osiem i wszystkie będą serwisowane w WZL!… Załoga słuchała tego z niejakim niedowierzaniem?…
Nie wierzy? A jak załoga głosowała rok temu – że odpowiemy pytaniem na pytanie…