3 grudnia 2024

loader

Biba, czyli biały mazurek

libacja impreza alkohol

Lider PO, Donald Tusk, nie musiał długo czekać na odzew ze strony prominentów Platformy na swój „apel płoński”. W odpowiedzi na nawoływanie, żeby politykę traktować poważnie, bo to jest niekończąca się, odpowiedzialna robota, którą należy uprawiać bez fircykowania i bez głupot, najbardziej tłuste platformerskie koty poszły napić się gorzały do Mazurka. Pan Mazurek to uchodzący za wybitnego dziennikarz salonowo-mikrofonowy. Żyje z dialogowania z politykami. Uwielbia robić z nich wała, a oni niczym bita i gwałcona żona i tak do niego lgną. Jak to mówią: źle czy dobrze, byle po nazwisku.

Gdy więc Mazurkowi stuknęła pięćdziesiątka, na jego urodziny pomknęły czołowe nazwiska polskiej polityki: Pan Kosiniak-Kamysz, „tygrysek” z PSL, pan Budka – kapitan sejmowego klubu KO/PO, pan Siemoniak, też zastępca Tuska i pan Sławomir Neumann, grzejący się w stygnącym cieple swej przeszłej sławy. Byli, a jakże, reprezentanci Nowej Lewicy – stary pan Dyduch, kiedyś sekretarz generalny SLD, dzisiaj nikt i pan Kwiatkowski, kiedyś nadzieja lewicy, dziś raczej rentier na etacie posła. W miłej, alkoholowej atmosferze biesiadowali z luminarzami Prawa i Sprawiedliwości: Łukaszem Szumowskim i Markiem Suskim – kumplem carycy Katarzyny, ministrem kultury i sportu Piotrem Glińskim, z lwem Internetu, szefem Kancelarii Premiera Michałem Dworczykiem, z wiceprezesem Narodowego Banku Polskiego Adamem Lipińskim, człowiekiem Kaczyńskiego, z szefem Polskiego Funduszu Rozwoju Pawłem Borysem, człowiekiem Morawieckiego i z Tadeuszem Cymańskim występującym w barwach Solidarnej Polski, czyli człowiekiem Ziobry. Zdjęcia z tej imprezki obiegły prasę i Internet. Nie pozostawiają wątpliwości, że urodziny pana Mazurka przebiegały w sympatycznej atmosferze, goście doskonale czuli się w swoim towarzystwie.

Publiczność była jednak oburzona, gdyż pito w tym samym czasie, kiedy w pustym Sejmie przemawiał szef NIK Marian Banaś. Na wniosek opozycji, która go zignorowała, relacjonował wyniki przeprowadzonych kontroli w instytucjach rządzonych obecnie przez PiS. Miażdżące.

Liderzy PO tłumaczyli się, że formalnie byli już po pracy, albo że mieli inne niecierpiące zwłoki zadania poselskie. Bronili się tak głupio, jak inteligentnym ludziom nie przystoi. Poza tym przecież nie o nieobecność w pracy tu chodzi, ale o wiarygodność w polityce w ogóle.

Jak to możliwe, żeby bez chwili refleksji biesiadować ramię w ramię z człowiekiem, którego publicznie oskarża się o malwersację publicznych pieniędzy? O złodziejstwo po prostu. Widać na zdjęciach, że pan Neumann z panem Szumowskim dobrze się ze sobą czują. Może żartowali z tych głupich oskarżeń o handel maseczkami z instruktorem narciarskim? Pan Neumann z własnego doświadczenia dobrze wie, co to są „głupie oskarżenia”. Albo, co też możliwe, śmiali się obaj z tych dwóch naiwniaków z PO, którzy grozili panu Szumowskiemu, że będzie siedział?… Być może salwy śmiechu panów Budki i Siemoniaka wzbudzały słowa pana Suskiego oskarżającego opozycję o zdradę interesów narodowych, brak patriotyzmu i poddaństwo wobec brukselsko-berlińskich okupantów? A pan Kosiniak-Kamysz? Kto wie, może miał okazję poznać i zrozumieć argumenty, które kierowały panem Glińskim, gdy przyznawał państwowe miliony na wyposażenie rodzimych nacjonalfaszystów, na ich marsze, straże i inne wybryki. Niczego natomiast nie można domyśleć się ze zdjęć reprezentanta Nowej Lewicy, bo albo sikał pod drzewem, albo womitował.

Zdjęcia, które stały się własnością publiczną, rujnują obraz całej klasy politycznej. Oni codziennie wdzierają się w nasze życie, codziennie, w imię jakichś rzekomych ideałów, decydują o naszych losach, pouczają nas patriotycznie i moralnie, żrąc się przy tym między sobą zajadle jak nie przymierzając wiejskie kundle. Nie ma takich oskarżeń, których nie rzuciliby sobie w twarz, nie używają w stosunku do siebie innych słów jak najcięższe zatruwając przy okazji wszystko dookoła nienawiścią, podłością, kłamstwem. Za ich sprawą aż nie chce się tu żyć, nasza codzienność jest psychicznie nie do zniesienia. Tymczasem okazuje się, że to wszystko lipa, że po godzinach idą wspólnie na wódkę.

– To już nie wolno spotkać się prywatnie, porozmawiać na spokojnie, bez kamer, dziwią się uczestnicy tej biby?

Nie, nie wolno, gdyż PiS, to nie jest normalna partia uznająca i szanująca demokratyczne standardy. Nie ma już chyba takiej obelgi, której opozycja by z ich strony nie usłyszała. Zadawać się z nimi, to jak całować się z kobrą.
Tysiące ludzi pokłada w opozycji nadzieję na powrót do normalności, spokoju i ładu. Wierzy, że za sprawą opozycji to będzie kiedyś znów możliwe, że pisowskie państwo kłamstw, obelg i niepohamowanej pazerności kiedyś się skończy. Wspierają więc opozycję jak mogą, demonstrują, pikietują, narażają swoje życie i zdrowie. Co teraz powiedzą panowie Neumann, Budka i Kosiniak-Kamysz tej dziewczynie, którą policjant lał pałą po plecach, albo tej, której złamał rękę? Może wstawili się za nimi do pana Dworczyka?

– Słuchaj „Misza” czy nie sądzisz, że jednak trochę przesadziliście?…
Tusk dobrze wie, jakie konsekwencje pociąga za sobą taka zdrada słów poprzez czyny. Musiał nieźle się wściec słysząc ich głupie tłumaczenia, że „byli po pracy”. Myślę, zresztą, że i pan Kaczyński nie był szczęśliwy, gdy dowiedział się o tej koabitacji „z kanaliami” nad stołem z zakąskami. Elektorat PiS bez problemu zrozumie, że jak jest okazja, to wręcz obowiązkiem każdego prawdziwego Polaka jest napić się, ale żeby z wrogiem śmiertelnym, ze zdrajcami, brukselskimi sprzedawczykami, z niemieckimi sługusami?

Dziś, gdy już burza minęła, cała awantura odchodzi powoli w zapomnienie. Może jakieś konsekwencje własnej głupoty poniosą tylko te trzy tłuste platformerskie koty. Tusk będzie musiał coś z nimi zrobić, bo inaczej sam straci wiarygodność. Ale to nic pewnego, bo i on musi liczyć się z polityczno-personalnymi realiami. Bajdurzy więc, że chyba będzie musiał złagodzić swój gniew, gdyż nawet jego teściowa w specjalnym SMS-ie prosi go o wyrozumiałość dla ludzkiej słabości – w przypadku panów z PO na pewno jednorazowej.

Kosiniak-Kamysz też może spać spokojnie – sam siebie przecież ani nie wyrzuci z PSL, ani nie zawiesi.

Dyduch zaś jest bez znaczenia. Pójdzie co najwyżej do jeszcze głębszego cienia. Takie będą polityczne skutki biby u Mazurka – nic takiego się nie stało…

Czy to znaczy, że nie ma się czym przejmować? Przeciwnie, mamy poważny problem, mianowicie problem wiarygodności w polityce. Z całą ostrością stanęliśmy wobec pytania, czy w Polsce uprawia się ją jeszcze dla dobra publicznego, czy już tylko dla własnego, czy chodzi o budowanie silnego państwa, czy o dobrostan państwa polityków, których partyjna przynależność jest w gruncie rzeczy przypadkowa, wynika wyłącznie z układu sił i nie ma nic wspólnego z ideałami.

Nawet największe bale kiedyś się kończą. Obłuda polityków nie kończy się nigdy.

Dawniej na finał każdego balu tańczono białego mazura. W tym przypadku finału nie będzie. Co najwyżej jakaś jego namiastka, jakiś myk, który pozwoli zapomnieć o kompromitacji. Już zresztą słyszę, że „o co chodzi”, że „ludzka rzecz pogadać”, że „nie ma sprawy” … Teraz czas na rozchodniaczka i białego mazurka. Panie proszą panów!

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Podwójny finał Huberta Hurkacza

Następny

Na marginesie książki Jerzego Kochana „Filozofia, Marksizm, Socjalizm. Studia – szkice – polemiki”.

Zostaw komentarz