Trwoga, trwoga – trzeba nam wymyślić wroga. Nowe paliwo dla „Dobrej zmiany”. I tak państwo Kaczyńskie wrogów kreuje. Był już podstępny gender atakujący od zachodniej strony, jest zamaskowane Mutli-kultii – trudniejsze do wychwycenia niż pokemony. Na wschodzie bez zmian. Nie trzeba myśleć, bo jest stary, wypróbowany wróg.
Pierwszego lipca polskie MSZ ogłosiło, że od 4 lipca zawiesza, na czas szczytu NATO i Światowych Dni Młodzieży, mały ruch graniczny między Polska a Ukrainą i rosyjskim Obwodem Kaliningradzkim.
Taka arogancka, niezapowiadana wcześniej decyzja władz polskich, wywołała żywiołowe protesty Obywateli Ukrainy, żyjących z przygranicznego handlu. Pobito przy okazji delegację polskich dziennikarzy i samorządowców, pomyłkowo wziętych za reprezentację władz polskich.
W Obwodzie Kaliningradzkim protestowali Rosjanie, którzy wykupili na lipiec wczasy w Polsce. Popularne tam pobyty, zwłaszcza na polskich Mazurach. Musieli bowiem, oprócz wykupionych już przepustek uprawniających do wielokrotnego przekraczania granicy i wjazdu do dwóch przygranicznych polskich województw, kupić dodatkowo polskie wizy. Co kosztowne jest i biurokratycznie upierdliwe.
Szczyt, Dni, i lipiec minęły. Władze polskie przywróciły mały ruch graniczny z Ukrainą. Z rosyjskim Obwodem Kaliningradzkim już nie. Kiedy zostanie przywrócony?
Ano nie wiadomo. Pytany o powody i konsekwencje tej decyzji wicepremier Mateusz Morawiecki zasłonił się „wymogami bezpieczeństwa państwa” i zbagatelizował jej skutki gospodarcze. Widocznie te 290 milionów złotych, które w zeszłym roku wydali kaliningradzcy Rosjanie w województwach pomorskim i warmińsko-mazurskim to mały pikuś.
Innego zdania są samorządowe władze wojewódzkie. Marszałek województwa mazursko-warmińskiego Gustaw Brzezin przypomniał, że współpraca z Kaliningradem trwa już 5 lat. Lokalne firmy wiele zainwestowały w usługi, sklepy i hotele nastawione na rosyjskich gości. I w ciągu tych lat nie odnotowano żadnego sygnału o wzroście niebezpieczeństwa z kaliningradzkiej strony.
Podobnie wypowiada się Mieczysław Struk – marszałek województwa pomorskiego. Nie widzi żadnego zagrożenia ze strony kaliningradzkich Rosjan. „To prawidłowo zachowujący się turyści, którzy chodzą na koncerty, kupują w naszych sklepach, korzystają z lotniska. Nie widzimy powodów, dla których trzeba wprowadzać takie restrykcje” – argumentował.
Obaj marszałkowie nie wspominali o bolesnym ciosie dla licznych „Mrówek” zarabiających na życie przygranicznym przemytem towarów. Nie wypadało im. Poza tym, kogo biedacy obchodzą.
Obaj marszałkowie nie otrzymali rzeczowych odpowiedzi. Nie tylko dlatego, że Brzezin jest z nadania PSL, a Struk z PO, że ludźmi „Złej Zmiany”.
Tak naprawdę żadnych racjonalnych powodów takiej decyzji nie ma. Rodzi to, jak to w takich przypadkach, wiele plotek.
Najbardziej popularna głosi, że wzmocnione sukcesem szczytu NATO i ŚDM, PiS-owskie władze postanowiły użyć blokady Kaliningradu do wywarcia nacisku na Kreml. Aby ten odblokował zwrot wraku samolotu Tu-154. Co liderzy PiS obiecali swym wyborcom w czasie kampanii prezydenckiej i parlamentarnej.
I dlatego pogodzili się ze stratami ekonomicznymi. A nawet wzrostem bezrobocia w przygranicznym regionie.
Ale dalsza blokada Obwodu Kaliningradzkiego przynosi także straty polityczne. Mały ruch graniczny był skuteczną odtrutką na kremlowską, antypolska i antyeuropejską, propagandę. Dzięki niemu setki tysięcy Rosjan mogło skonfrontować sobie telewizyjne wizerunki Polski i Unii Europejskiej z tymi prawdziwymi. Zobaczyć, że po drugiej stronie granicy nie mieszkają same rusofoby. Że Polacy nie ostrzeliwują samochodów z rosyjskimi rejestracjami. Przeciwnie, są uprzejmi dla Rosjan w sklepach, restauracjach, hotelach, na gdańskim lotnisku. No i że Polska potrafi być fajnym krajem, zwłaszcza, kiedy ma się tu pieniądze do wydania.
PiS-owscy stratedzy od dawania odporu putinowskiej propagandzie postulują, aby stworzyć w naszym kraju telewizyjny kanał pokazujący, jak jest u nas naprawdę.
Demaskujący kłamstwa „Russia Today”.
I jednocześnie liderzy PiS zamykają już taką istniejącą, niezwykle skuteczną żywą telewizję.
P.S. Aż prosi się, aby pomorskie i warmińsko-mazurskie SLD nie ograniczyło swych protestów do konferencji prasowych.