Pan Wojciech Cejrowski, Polak – obywatel Ekwadoru („bo tam fajne podatki są”), znany globtroter i – choć podróżuje po świecie boso – ponoć bogaty biznesmen, ma jeszcze jedną oprócz podróży i pieniędzy pasję. Politykę mianowicie.
Żeby oddać w pełni koloryt jego przekonań, chciałoby się powiedzieć – „znany fundamentalista katolicki”, ale to określenie wydaje się za słabe. Może więc „znany islamista katolicki”? Tak będzie chyba trafniej, a w każdym razie bliżej oryginału… A więc pan Wojciech Cejrowski, jako „znany islamista katolicki”, wypowiedział się tym razem nie w sprawach aborcji, feminizmu, czy wolności sumienia, ale wziął się za coś, co w Polsce jest teraz bardzo gorące. Za sprawę reparacji wojennych i stosunków polsko-niemieckich w ogóle. Detonatorem, który sprawił, że porzucił na chwilę rozpalanie ognisk w dżungli przy pomocy dwóch patyków i łowienie ryb w bagnach Amazonii, stał się najnowszy pomysł ważnych ludzi, żeby Niemcy zapłaciły nam „zaległą” reparację wojenną. Powiedzieć, że pan Cejrowski jest „za”, to powiedzieć za mało – on jest „za” za wszelką cenę. Przy czym, jako wytrawny biznesmen, do żadnej ceny nie jest przywiązany, gdyż, jak wiadomo, cena zawsze jest do negocjacji. Wszystko przecież można kupić i sprzedać – w jednym miejscu trzeba się uprzeć, w innym ustąpić, ale w każdej sprawie można się dogadać. Nawet w sprawie reparacji wojennych, jakie Niemcy, zdaniem PiS, są nam winne na skutek II wojny światowej. W kwestii, gdzie my, jako Polska, możemy Niemcom trochę ustąpić, pod warunkiem oczywiście, że te reparacje zapłacą, pan Cejrowski pogląd swój wyraził w takich oto słowach:
„Niemcy są w konflikcie z Polską pewnym o pewne terytoria, o koncepcje, od 1000 lat. Nie ma co się oszukiwać, że nie. I teraz Polska powinna stanąć w prawdzie i powiedzieć tak: chłopaki – wiemy, że chcecie Śląska, chcecie tu i tam różnych wpływów, ale my nie chcemy. I teraz spróbujmy znaleźć jakiś porządek rzeczy. Ja na przykład proszę pana – wbrew temu, co pan pewnie sobie teraz myśli, natychmiast oddałbym Szczecin Niemcom. Bo Szczecin nie jest polskim miastem. Jak się pan przespaceruje po cmentarzu w Szczecinie, tam są same niemieckie groby. Milion niemieckich grobów! Szczecin trzeba oddać z powrotem Niemcom. Ale wy zapłaćcie kontrybucję za II wojnę światową do Polski”*…
Rozmówcą pana Cejrowskiego był niemiecki dziennikarz telewizyjny reprezentujący stację ARD…
Był 7 lipca 1945 roku. Na ulicach Szczecina, w którym było niewiele ponad 1800 Polaków, 80 tys. Niemców i wojskowy komendant radziecki, pojawiała się ta oto odezwa:
POLACY
Nasz wysiłek, nasza praca i trudy nie poszły na marne. W dniu wczorajszym, 6.VII. br., nastąpiło objęcie miasta Szczecina przez Rzeczpospolitą Polską.
Szczecin jest polski!
Tym większy zapał, tym większy entuzjazm winien nam wszystkim odtąd przyświecać w pracy nad utrwaleniem potęgi Rzeczpospolitej Polskiej na Jej zachodnich rubieżach.
Wszystkie nasze siły, nasze myśli i czyny winny być zespolone w tej historycznej chwili. Liczę na gotowość wszystkich do pracy nad zwiększeniem potęgi Rzeczpospolitej Polskiej.
Niech żyje Rzeczpospolita Polska i polski Szczecin!
Niech żyje Rząd Zjednoczenia Narodowego!
Szczecin, sobota, 7 lipca 1945 r.
(-) Inż. Piotr Zaremba
Prezydent Miasta Szczecina
Odezwa kończyła się informacją:
„Uroczyste nabożeństwo w intencji polskiego Szczecina zostanie odprawione w niedzielę 8.VII. br. o godz. 10-tej w kościele garnizonowym przy placu Zwycięstwa (Hohenzollernplatz)”
Jako Polak, jako poseł do Parlamentu Europejskiego z Ziemi Lubuskiej i Pomorza Zachodniego, nawet dziś, gdy czytam te słowa, czuję ciarki na plecach, gardło mam ściśnięte. To były wielkie polskie chwile, to były wielkie chwile dla Szczecina, dla całej tej ziemi. I dla tych tysięcy chłopców, młodzieńców i mężczyzn, którzy polegli przy forsowaniu Odry i w walkach o Berlin, a ich ciała spoczęły w nadodrzańskich Siekierkach.
Ale nie pomiędzy ich grobami spacerował pan Cejrowski, tylko pomiędzy grobami niemieckimi i uznał – a, co tam! – Szczecin można ewentualnie stargować – niech sobie go biorą, nie jest polski, niemiecki jest… „Milion niemieckich grobów” – widocznie chodził w koło i każdy grób liczył po stokroć.
Z władzami polskimi, z Rządem jedności Narodowej, w dziele przywracania polskości ziem zachodnich i północnych ściśle współpracował Episkopat Polski z ówczesnym prymasem – Augustem Hlondem na czele. Kardynał Hlond mając pełnomocnictwa papieża, zmusił biskupów niemieckich z tych ziem do złożenia rezygnacji i ustanowił – w miejsce administracji niemieckiej – polską administrację kościelną. Całe polskie duchowieństwo poszło wskazaną przez niego drogą, zaprowadzając polskie prawa na terenach – jak się wtedy mówiło: „przywróconych Macierzy”. Metropolici szczecińsko-kamieńscy zawsze pozostali wierni w służbie polskiego kościoła w Szczecinie.
W każdym razie inż. Piotr Zaremba na pana Cejrowskiego liczyć by nie mógł. Mógł liczyć na księży i biskupów, na każdego Polaka – powracającego z obozu, przesiedlonego ze Wschodu, tułającego się po świecie warszawiaka, chłopa spod Wyszkowa, żołnierza bez domu, szukającego przygód wydrwigrosza, na Polaka-Żyda, Polaka-katolika, ale na Cejrowskiego – z pewnością nie mógłby.
Nie znam pana Cejrowskiego osobiście, niemniej jest osobą publiczną i na polskiej prawicy ważną, popularną, cytowaną, często stawianą za wzór. Dlatego apeluję do całej opinii publicznej, żeby nie traktować jego wypowiedzi jako jeszcze jednego wybryku dziwaka. Próbował zbagatelizować go tą metodą znany prawicowy polityk ze Szczecina, ale tym bardziej powinniśmy być czujni.
Moim zdaniem wykład pana Cejrowskiego dla niemieckiego dziennikarza ze stacji ARD, bardzo dobrze wpisuje się w niebezpieczny zamysł. To może być „wrzutka” przed zasadniczymi negocjacjami w przekonaniu, że przecież wszystko jest kwestią ceny: Bóg, Honor i Ojczyzna, a także ofiary, poświęcenie i praca pokoleń…
– Jesteście nam winni pieniądze, mówi Cejrowski. Ile – możemy pogadać. Chcecie Szczecin?… Na początek?
Moi wyborcy na pewno takiego interesu sobie nie życzą. Ja również.