Pracownicy upadłej sieci supermarketów MarcPol czekają na zaległe wypłaty. Firma formalnie upadła, ale na jej miejsce powstały nowe podmioty, które nie poczuwają się do odpowiedzialności za byłych pracowników.
Upadłość MarcPolu została ogłoszona w czerwcu. Problemy pracowników z wypłatami zaczęły się już jednak kilka lat wcześniej. Zdarzało się, że czekali na wypłaty po kilka tygodni albo i miesięcy. Firma z opóźnieniem płaciła również czynsz za wynajmowane pomieszczenia. Ostatecznie problemy finansowe (w które pracownicy nie do końca wierzą) doprowadziły do ogłoszenia upadłości i rozpoczęcia postępowania upadłościowego. W takiej sytuacji pracownicy są, ustawowo, jedną z grup wierzycieli upadłej firmy, a zabezpieczenie środków na zapłatę zaległych wynagrodzeń należy do syndyka. Niestety, nierzadko się zdarza, że środków na spłacenie wierzytelności pracowniczych nie wystarcza, ponieważ w pierwszej kolejności syndyk musi spłacić zobowiązania m. in. wobec Skarbu Państwa.
W zawieszeniu
Od momentu ogłoszenia przez MarcPol upadłości pracownicy tej sieci sklepów w ogóle przestali dostawać wynagrodzenia. Pracownicy nie mogą się doprosić wypłat za ostatnie trzy miesiące. Wypłaty wynagrodzeń nie są również pewni pracownicy, którzy w ostatnim czasie przebywali na zwolnieniach lekarskich oraz pracownice w ciąży, ponieważ okazało się, że pracodawca nie przekazał do ZUS druków Z3, które uprawniałyby ich do pobierania wynagrodzeń właśnie z ZUS.
– Pracownicy nie tylko czekają na zaległe wynagrodzenia, ale również na dokumentację pracowniczą, której obecnie nie ma im kto wydać. Są więc w zawieszeniu i nie mają specjalnie ruchu. W najgorszej sytuacji są ci, którzy w ostatnim czasie byli na zwolnieniach lekarskich czy na urlopach macierzyńskich, ponieważ ZUS nie ma dokumentów, na podstawie których mógłby im wypłacić świadczenia – mówi „Dziennikowi Trybuna” Jakub Żaczek ze Związku Syndykalistów Polski, który zaangażował się w pomoc oszukanym pracownikom MarcPolu.
W ubiegłym tygodniu radykalni związkowcy spotkali się z porzuconymi pracownikami MarcPolu, z którymi wspólnie zdecydowali, że będą walczyć o ich prawa oraz zaległe wynagrodzenia. Jak na razie, w rozwiązaniu ich problemów nie jest pomocny syndyk masy upadłościowej, zarządzający majątkiem upadłej firmy. – Wygląda na to, że mu się po prostu nie opłaca zawracać sobie głowy wyprostowaniem spraw pracowniczych, bo nie ma z tego tytułu żadnych profitów. Woli skupić się na dysponowaniu majątkiem spółki, a sprawy pracownicze są dla niego jedynie dodatkowym balastem – podejrzewa związkowiec.
Firmy kombinują
Tymczasem dwa miesiące przed ogłoszeniem upadłości MarcPolu pojawiła się już nowa spółka – Marcpol Bis, przemianowana później na „Delikatesy Stolicy”. Mimo ogłoszenia upadłości przez MarcPol, należące do niego supermarkety nadal działają. Zmienił się jednak ich właściciel – część z nich należy do firmy Doroty Plus, której prezesem jest była członkini zarządu MarcPolu. Przed i po ogłoszeniu upadłości MarcPolu powstało też kilka innych spółek, które są powiązane personalnie i kapitałowo z MarcPolem. Część z nich przejęła niektórych pracowników upadłej firmy, ale zaproponowano im gorsze warunki zatrudnienia. Nie ma też pewności, czy w takiej sytuacji mieliby zachowaną ciągłość pracy.
– W ten sposób powstał więc klasyczny gąszcz podmiotów prawnych, który bardzo utrudnia pracownikom dochodzenie swoich praw i służy do unikania odpowiedzialności – komentują działacze ZSP. – Sytuacja wydaje się bardzo podobna do sytuacji pracowników innej firmy, która ogłosiła upadłość, producenta bielizny Atlantic. Upadłą spółką zajmuje się zresztą ten sam syndyk, Tycjan Saltarski, który już w sprawie Atlanticu wykazał się całkowitym lekceważeniem spraw pracowników – dodają.
– Wtedy również musieliśmy walczyć o zaległe wynagrodzenia oraz wydanie dokumentacji pracowniczej, choćby po to, aby ludzie mogli zarejestrować się w urzędach pracy i poszukiwać innego zatrudnienia. Zajęło to nam kilka miesięcy, ale ostatecznie udało się wyszarpać pieniądze oraz dokumenty dla większości pracowników – informuje Żaczek i zapowiada, iż jego związek podobne działania podejmie w przypadku pracowników MarcPolu.
Sprawę oszukanych pracowników firmy Atlantic opisywaliśmy na łamach „Dziennika Trybuna” przed kilkoma miesiącami. Zdaniem aktywistów ZSP, to właśnie działalność wspomnianego syndyka w tej sprawie sprawiła, że pracownicy czekali na zaległe wynagrodzenia kilka miesięcy dłużej niż powinni. Zobaczymy, jak zadziała on w przypadku MarcPolu, która jest jedną z najstarszych polskich sieci supermarketów, założoną jeszcze przed zmianami ustrojowymi, w 1988 r.
Będą walczyć
W ubiegłym roku skutecznym sposobem pomocy oszukanym pracownikom okazały się regularne protesty pod siedzibą likwidowanej spółki oraz – ponieważ okazało się to konieczne – tzw. wjazd do biura syndyka, który dość długo lekceważył problemy pracowników. Dopiero nagłośnienie problemu przez media skłoniło syndyka do pochylenia się nad sprawą pracowników. Dlatego związkowcy z ZSP przewidują, że w sprawie oszukanych pracowników MarcPolu podejmą podobne kroki. Zamierzają oni naciskać zarówno na władze MarcPolu, jak i interweniować bezpośrednio u syndyka, aby zmusić go do uporządkowania spraw pracowniczych w spółce, której majątkiem obecnie zarządza.
W piątek, 19 lipca o godz. 16.30 odbędzie się pierwsza z zaplanowanych pikiet w obronie pracowników MarcPolu. Pracownicy i związkowcy będą protestować pod jednym z istniejących jeszcze sklepów należących do tej sieci, przy ul. Marszałkowskiej 84/92. Głównym celem protestu będzie nagłośnienie problemów byłych pracowników spółki. Następne działania mają być adresowane bezpośrednio do syndyka.