9 grudnia 2024

loader

Eksmisja z „socjalu”

PRAWA LOKATORÓW. Organizacje broniące praw lokatorów alarmują o kolejnym przypadku eksmisji w Warszawie. Tym razem chodzi o wyrzucenie z lokalu socjalnego 61-letniej, chorej lokatorki. Ma ona trafić do noclegowni „Monaru”.

– Sprawa związana z jej eksmisją śmierdzi! – alarmują działacze lokatorscy i opisują jej historię na swojej stronie internetowej.
„Pani Barbara mieszkała w lokalu socjalnym i miała umowę krótkookresową. Administrowanie kamienicą zostało przekazane prywatnym właścicielom. Po jakimś czasie, umowa pani Barbary się skończyła” – piszą aktywiści. Jak się okazuje, władze miasta ignorowały losy lokatorki, mimo iż ta wielokrotnie zwracała się o pomoc. Zamiast zainteresować się jej sytuacją, te oddały zajmowany przez nią lokal socjalny w prywatne ręce, czego skutkiem była zmiana warunków wynajmu mieszkania. Prywatny właściciel podyktował sobie taki czynsz, jakiego pani Barbara nie była w stanie zapłacić. Nowi administratorzy wymówili jej umowę najmu zaś sąd orzekł bezumowne zajmowanie lokalu i zaczęto ją nękać z powodu narastającego z tego tytułu zadłużenia.
– Tak właśnie wygląda pomoc dla lokatorów znajdujących się w trudnej sytuacji. Gdy pani Barbara znów zwróciła się o pomoc mieszkaniową do gminy, odmówiono jej lokalu socjalnego, gdyż w mieszkaniu, które jej kiedyś wskazano i które zostało oddane prywaciarzom jest „nadmetraż” – informują działacze Komitetu Obrony Lokatorów.

Prywaciarze przejmują lokale socjalne

Lokal socjalny, jaki został wcześniej przyznany pani Barbarze znajdował się w budynku objętym roszczeniami reprywatyzacyjnymi. Według obrońców praw lokatorów, jest to stała praktyka stosowana przez władze Warszawy. – W takich sytuacjach urzędnicy po prostu zrzucają z siebie odpowiedzialność za los tych ludzi, przerzucając ją na prywatnych właścicieli tych budynków, a ci starają się go załatwić na swój sposób, np. wynajmując tzw. czyścicieli kamienic, którzy skutecznie przeganiają ludzi z zajmowanych przez nich lokali.
W przypadku pani Barbary pretekstem do wyrzucenia jej z lokalu socjalnego był „nadmetraż. Tylko to nie ona wybrała sobie ów lokal, a został on jej przyznany przez urzędników, którzy powinni mieć świadomość, że powierzchnia tego lokalu może przekraczać ustawowe normy. Kobieta była gotowa zamieszkać w mniejszym lokalu, jednak to nie ona w tej sprawie podejmowała decyzje.
– Takie reguły powinny po prostu zniknąć! Doskonale wiadomo, że nie ma możliwości zamiany lokalu w budynku z roszczeniami. Jeśli ktoś ma nadmetraż, to nie jest jego winą i nic z tym nie może zrobić. Jak można jeszcze dodatkowo karać za to lokatorów!? To brak działań ze strony gminy spowodował problemy z nadmetrażem i skazał lokatorkę na zadłużanie się! – oceniają obrońcy praw lokatorów dodając, że nie jest to pierwsza tego rodzaju decyzja urzędników.

Miasto umywa ręce

Działacze społeczni zapowiadają, że postarają się, by sprawą zajęła się prokuratura. – Miasto kiedyś miało 45 proc. udziałów w budynku, o który chodzi, ale udziały miasta tajemniczo znikły! Oto, na czym polega polityka miasta! – oburzają się. – Miasto przekazuje swoje udziały – albo daje w administrowanie, czy sprzedaje. W tym przypadku jednak nikt nie wie, co się stało – zastrzegają. – Domagamy się, by sprawę zbadała prokuratura! Dlaczego Miasto nie może po prostu wyodrębnić swojej własności i zachować swoich udziałów z mieszkaniami komunalnymi i socjalnymi? – pytają i zapowiadają, że tej sprawy nie odpuszczą.
Sprawa eksmisji pani Barbary trafiła do Komitetu Obrony Lokatorów w ostatniej chwili i już niewiele mogli zrobić. Zagrożona eksmisją lokatorka była przekonana, że władze dzielnicy jej pomogą w trudniej sytuacji. Tymczasem dowiedziała się, że w najbliższym czasie czeka ją eksmisja do jednego z ośrodków „Monaru”, a dokładniej – do noclegowni dla bezdomnych.
– Domagamy się, aby politycy, zamiast kłócić się i starać się zbić kapitał polityczny na skandalach reprywatyzacyjnych, zmienili uchwały, które powodują absurdalne sytuacje, gdy odmawia się przyznania lokali z powodu nadmetrażu oraz niekorzystnej definicji „lokatora wrażliwego”, co powoduje, że lokator, który utracił najem wskutek wygaśnięcia umowy najmu nie jest „lokatorem wrażliwym” – apelują obrońcy praw lokatorów. – Domagamy się, by rzekoma „pomoc miasta” stała się realna i aby zamiast siedzieć wygodnie przed biurkami za publiczne pieniądze, ekipa prawników i rzeczników, którzy rzekomo „pomagają” ludziom zajęła się anulowaniem krzywdzących lokatorów decyzji. Dość nieludzkiego traktowania mieszkańców miasta! – nawołują.
Sytuacja, w jakiej znalazła się pani Barbara, nie jest incydentalna. To los wielu lokatorów, nie tylko tych z Warszawy, gdzie obecnie trwa istny wyścig z czasem w walce o nieruchomości, które jeszcze zostały do przejęcia. Na różne sposoby. Być może zapowiedziana przez PiS Komisja Weryfikacyjna, która ma się zająć tzw. dziką reprywatyzacją, wskaże kilku winnych – zwłaszcza jeśli będą oni powiązani z konkurencją polityczną – ale nie naprawi to tragedii i krzywd, jakich od lat doznają lokatorzy. Tymczasem najpilniejszym problemem jest realna pomoc dla ludzi, najczęściej starszych i schorowanych, którzy są właśnie wyrzucani z mieszkań. A ktoś na tym zarabia ogromne pieniądze.

W środę, 26 października ma się odbyć blokada eksmisji pani Barbary z lokalu przy ul. Targowej 64. Działacze KOL zbierają się pod budynkiem o godz. 9.30.

trybuna.info

Poprzedni

Wyborcze awanturki

Następny

Cyklista o lepkich palcach