To nieprawda, co mówił pan wiceminister obrony narodowej, Kownacki, że zaledwie 200 lat temu nauczyliśmy Francuzów jeść widelcem. Ale, cóż – widać nie bez przyczyny w rządzie tak wybitnych fachowców jest on zaledwie wiceministrem… Gdyby był pełnym ministrem wiedziałby zapewne, że pierwsze rycerstwo francuskie pojawiło się na polskiej ziemi już w bitwie pod Grunwaldem. Co prawda po stronie Krzyżaków, ale widać Francuziki po polskiej okolicy rozłazili się, a przez lud pobożny i gościnny odganiani nie byli, skoro niejaki Przecław Słota z Gosławic, szlachcic z ziemi łęczyckiej, nie zdzierżywszy ich prostactwa, o zachowaniu przy stole pouczyć ich postanowił. Tak powstał najstarszy, pisany dowód, że Polacy uczyli ich ogłady przy stole jeszcze w epoce przedwidelcowej.
Francuzi do dziś szczycą się swą kulturą stołową, ale raczyli zapomnieć, przy czyim stole i kto ją w nich kształtował.
Oto uczta się zaczyna:
A mnogi jidzie za stoł,
Siędzie za nim jako woł,
Jakoby w ziemię wetknął koł.
Nie ma talerza karmieniu swemu,
Eżby ji ukroił drugiemu,
A grabi się w misę przod,
Iż mu miedźwno jako miod –
Bogdaj mu zaległ usta wrzod! […]
Sięga w misę prze drugiego,
Szukaję kęsa lubego,
Niedostojen nics dobrego.
Ano wżdy widzą, gdzie csny siedzi,
Każdy ji sługa nawiedzi,
Wszytko jego dobre sprawia,
Lepsze misy przedeń stawia.
Co się tłumaczy, że siada taki jeden z drugim wół za stołem, niczym kołek jakiś i nie zwracając uwagi na innych rzuca się pierwszy do misy, wyciąga łapę po co lepsze kawałki i zgarnia do siebie. Każdy, a osobliwie kelnerzy, od razu potrafią odróżnić człowieka dobrze wychowanego od prostaka i sami z siebie doskonale wiedzą, kogo elegancko obsłużyć należy…
No, czyż to nie jest o Francuzach? Jeśli się więc czepiać pana wiceministra Kownackiego, to o to jedynie, że darował im wspaniałomyślnie aż 400 lat naszej ciężkiej nad ich ogładzeniem pracy.