Sejm jest miejscem przyjaznym osobom niepełnosprawnym. Pod warunkiem, że jest się posłem lub posłanką.
Problem pojawił się wraz z ich pojawieniem się w Sejmie. Marek Plura (poseł VI i VII kadencji), Jan Filip Libicki (poseł V i VI kadencji, senator VIII i IX kadencji) oraz Sławomir Piechota (poseł V, VI, VII i VIII kadencji). Cała trójka na wózkach inwalidzkich. To z myślą o nich i kolejnych niepełnosprawnych posłankach i posłach przebudowano salę obrad.
Mała mównica
Posłowie mówią o niej: mała mównica. Znajduje się po lewej stronie tej głównej, którą z reguły widzimy w telewizji. Jest znacznie niższa, by mógł przemawiać parlamentarzysta siedzący na wózku inwalidzkim. Dodatkowo, po lewej stronie sali sejmowej – tam gdzie siedzieli posłowie i posłanki SLD – nie ma schodów prowadzących na mównicę. Zastąpiono je pochylnią, umożliwiającą dotarcie na mównicę parlamentarzyście na wózku.
Sławomir Piechota wspomina, że walka o mównicę dla niepełnosprawnych trwała 4 lata. „Przecięcie wstęgi” nastąpiło w połowie 2009 roku. „Liczę przede wszystkim na niepełnosprawnych, którzy wezmą tę odpowiedzialność, jaką mają za własne życie i powiedzą: tym trzem facetom to się udało, mi też się uda” – mówił w swoim pierwszym przemówieniu z nowej mównicy poseł Marek Plura.
Na galerii sejmowej słuchało go wielu niepełnosprawnych. I wzięli sobie do serca słowa Marka Plury. Dlatego gdy zawiodły inne metody, pojawili się w Sejmie ponownie. W 2014 roku. Ze śpiworami. I z wózkami.
Wózkiem pod górkę
Świętowanie otwarcia nowej mównicy, to piękny obrazek. Ale na co dzień rzeczywistość skrzeczy. A widok niepełnosprawnych dzieciaków, śpiących na sejmowym marmurze, kłóci się z wizerunkiem wspaniałych rządów. Niezależnie od tego, kto rządzi. Pierwsze co przychodzi do głowy, to pozbyć się ich stamtąd.
W 2014 roku, w trakcie rządów Donalda Tuska, starano się skompromitować protestujących. Prasę obiegły zdjęcia jednej z liderek sejmowego protestu, opalającej się wraz z niepełnosprawnym synem na zagranicznej plaży. „Tacy biedni, a rozbijają się po świecie” – komentowano. Wkrótce okazało się, że to zdjęcia z turnusu rehabilitacyjnego, zorganizowanego i opłaconego przez jedną z organizacji charytatywnych.
Prawo i Sprawiedliwość preferuje, jak zwykle, metody siłowe. Poseł tej partii, Stanisław Pięta wypowiedział się na Twitterze. „Dalsze tolerowanie łamania prawa jest błędem. Z zachowaniem ostrożności Straż Marszałkowska powinna wynieść protestujących i przekazać policji” – zaproponował pełnosprawny poseł. Szacun, Panie Pośle. Napisał Pan: „z zachowaniem ostrożności”. A więc bez pałowania.
Zakaz pracy
Jedną z przyczyn protestujących wiosną 2014 roku rodziców dzieci niepełnosprawnych był głodowy poziom świadczenia pielęgnacyjnego, otrzymywanego przez opiekunów osób niepełnosprawnych. Do połowy 2013 roku wynosiło ono 520 złotych. Później minister finansów, Jacek Rostowski wysupłał nieco grosza i zasiłek wzrósł aż do… 620 złotych.
Protestujący chcieli, by świadczenie pielęgnacyjne było powiązane z najniższym wynagrodzeniem. I z czasem dopięli swego. Po protestach w 2014 roku świadczenie podniesiono do 1000 zł netto, a w kolejnych latach do 1286 i 1355 zł. W bieżącym roku opiekunowie dzieci niepełnosprawnych otrzymują 1477 złotych. I w przybliżeniu jest to kwota odpowiadająca minimalnej płacy netto.
Twardy warunek jest jeden: zakaz pracy zawodowej! Nie można dorobić nawet jednej złotówki. Tak rygorystyczny przepis zmusza rodzica osoby niepełnosprawnej do wegetowania za niespełna półtora tysiąca miesięcznie. Z drugiej strony wyklucza go definitywnie z rynku pracy.
Zespół widmo
Absurdów w przepisach dotyczących świadczeń dla opiekunów osób niepełnosprawnych jest więcej. Telewizja Republika przywołała przykład państwa Rędaszków, opiekujących się ponad 50-letnim synem, który będąc dzieckiem zachorował na fenyloketonurię. Wskutek błędnej terapii, jest osobą poważnie upośledzoną i wymagającą stałej opieki.
Pani Marianna Rędaszek otrzymuje rentę w wysokości 677 zł. To nic, że o połowę mniej niż wynosi świadczenie pielęgnacyjne na syna, które mogłaby otrzymywać. Nie otrzyma, bo ma rentę!
Co na to rząd? Minister Rafalska? Niby chcą zmian. Ale w tej sprawie ekspresowe tempo uchwalania ustaw nie obowiązuje. Fakt24 sprawdził, że rządowy Zespół ds. Opracowania Rozwiązań w zakresie Poprawy Sytuacji Osób Niepełnosprawnych i Członków ich Rodzin ostatni raz zebrał się pół roku temu.
Szczęściarze
Opiekunowie dzieci niepełnosprawnych i tak są „szczęściarzami”. Warunkiem comiesięcznego otrzymywania 1477 złotych jest to, by niepełnosprawność osoby wymagającej opieki powstała nie później niż do ukończenia przez nią 18. roku życia (lub 25. roku życia, jeśli dziecko uczy się lub studiuje). Wówczas świadczenie jest wypłacane również opiekunom dorosłych dzieci.
Wyobraźmy sobie przypadek tragiczny, aczkolwiek wcale nie teoretyczny. Syn po maturze wyjeżdża na pierwsze samodzielne wakacje. Skacze „na główkę” do zbyt płytkiego jeziora. I…
Rodzice nie dostaną świadczenia 1477 złotych, rezygnując z pracy na rzecz opieki nad sparaliżowanym synem. Zakwalifikowani zostaną bowiem do kategorii opiekunów osób dorosłych. Mogą otrzymać miesięcznie jedynie 520 złotych zasiłku opiekuńczego. Jeśli zrezygnują z zatrudnienia lub innej pracy zarobkowej, a dochód na osobę w ich rodzinie nie przekroczy 764 złotych.
A więc kolejny absurd. Ci sami niefrasobliwi młodzi pływacy. Ci sami nieszczęśliwi rodzice, opiekujący się niepełnosprawnym dzieckiem. Różnie traktowani przez prawo. Bo ten syn nabawił się kalectwa na dzień przed 18. urodzinami. A tamten – dzień po.
Od 2014 roku jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Uznający za niekonstytucyjne przepisy, pozwalające na różne traktowanie opiekunów osób niepełnosprawnych. Rząd PO-PSL nie zareagował. A rząd Prawa i Sprawiedliwości ma czas. Minister Rafalska wspomina o roku 2019. Opiekunowie osób dorosłych czekają na takie zrównanie praw od lat. Gdy w roku 2014 opiekunowie dzieci niepełnosprawnych protestowali w Sejmie, oni rozbili miasteczko namiotowe pod Sejmem. Ale mieli mniej „szczęścia”.
3 miliardy
Koszt wypłat świadczeń dla opiekunów osób niepełnosprawnych to zaledwie ułamek kwoty, jaka przeznaczana jest rokrocznie na program 500+. Bartosz Marczuk, wiceminister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wyliczał w Sejmie kwoty wszystkich rodzajów zasiłków. Świadczenie pielęgnacyjne pobiera 116 tys. osób (rocznie 2,2 mld zł), specjalny zasiłek opiekuńczy 40 tys. osób (290 mln zł) i dodatkowo 45 tys. osób otrzymuje zasiłek dla opiekuna (330 mln zł). W sumie 200 tysięcy osób i niespełna 3 miliardy złotych rocznie.
Koszt zrównania wszystkich świadczeń dla opiekunów osób niepełnosprawnych do poziomu najniższej płacy netto, kosztowałby budżet kolejny miliard. Ale gdyby wprowadzić postulowane od dawna przez SLD oszczędności, polegające na likwidacji IPN (363 mln zł rocznie) i Funduszu Kościelnego (157 mln zł rocznie) – połowa tej kwoty byłaby już zebrana.
Zresztą rachunek jest prosty. Nawet przy podwyższonych świadczeniach pielęgnacyjnych, ponoszony przez państwo koszt opieki nad niepełnosprawnymi i tak będzie znacznie niższy, niż gdyby trafili oni do zakładów opieki społecznej.
Ponury żart
Pieniądze to jedno. A prosty, sprawiedliwy i sprawny system pomocy osobom niepełnosprawnym i ludziom zapewniającym im opiekę – to drugie. Okazuje się, że w gąszczu przepisów i kruczków biurokratycznych najlepiej zorientowani są sami opiekunowie. Będąc posłem, nieraz korzystałem z „korepetycji” – zarówno tych protestujących w Sejmie, jak i przed Sejmem.
Nie można powiedzieć, że nic się nie zmieniło na lepsze. Ale prawda jest gorzka. Każda ekipa rządząca doznaje cudownego przyspieszenia dopiero w momencie, gdy w Sejmie lub przed Sejmem pojawiają się wózki inwalidzkie. Wiele wskazuje na to, że rząd Mateusza Morawieckiego nie będzie wyjątkiem.
Obecnie protestujący rodzice domagają się dodatku 500 zł, przeznaczonego na rehabilitację swoich podopiecznych. Kto korzystał z usług rehabilitanta, wie, że za tyle można dzisiaj kupić ledwie parę godzin profesjonalnej usługi.
W sytuacji, w której z jednej strony brakuje pieniędzy dla niepełnosprawnych, a z drugiej rząd nie radzi sobie z systemem świadczeń – to zakrawa na ponury żart. Zamiar zaostrzenia ustawy aborcyjnej. Zmuszanie kobiet do rodzenia dzieci, które do końca życia będą wymagały opieki. Siedem dni w tygodniu. Dwadzieścia cztery godziny na dobę. Bez urlopu.
Praca, praca, praca
Wkrótce 1 Maja – Święto Pracy, Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy. Stają nam przed oczyma – zapamiętani sprzed lat – maszerujący górnicy, hutnicy, stoczniowcy. Ale nowy wymiar tego święta, to również solidarność z ludźmi na co dzień przebywającymi w domach. Opiekującymi się bliskimi. Oni też pracują.
Bartłomiej Skórzyński, śmiertelnie chory, przykuty do wózka inwalidzkiego, napisał list do Jarosława Kaczyńskiego. „Jarosława Kaczyńskiego chętnie zaprosiłbym do siebie, żeby zobaczył, jak wygląda moja codzienność. Tej nocy mama przewróciła mnie piętnaście razy z boku na bok – sam już nie jestem w stanie. Ojciec przez 25 lat ściągał mnie po ośmiu schodkach, bo spółdzielnia nigdy nie chciała pomóc” – opowiada o pracy swoich opiekunów w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
Sojusz Lewicy Demokratycznej zapowiedział złożenie w Sejmie, w formie petycji, projektu ustawy wprowadzającej dodatek rehabilitacyjny w kwocie 500 zł, podnoszącej rentę socjalną do 2100 zł, zwiększającej zasiłek pielęgnacyjny ze 153 zł do 500 zł oraz wprowadzającej tzw. urlop wytchnieniowy dla opiekunów osób niepełnosprawnych.