Polska nie musi się zbroić
– Wydajemy bardzo mało na naukę i badania, i na to trzeba przeznaczać więcej pieniędzy. Również na służbę zdrowia. Rosja nie zaatakuje żadnego z członków NATO, ani Stany Zjednoczone nie zaatakują Rosji – mówił w programie #RZECZoPOLITYCE Tadeusz Iwiński z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Rozmowa dotyczyła wizyty i przemówienia prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa w Warszawie. – Pewnie nigdy Polska by nie była w stanie wyasygnować tyle, aby to opłacić – mówił o słowach Trumpa, które według niego były świetną reklamą Polski w świecie Iwiński. Dodał, że o tym, czy było to historyczne przemówienie, to będziemy mogli stwierdzić dopiero po latach.
Prof. Iwiński twierdzi, że fragment przemówienia Trumpa dotyczący Zachodu i cywilizacji był wygłoszony w konfrontacyjny sposób, a powinien dążyć do dialogu, prób porozumienia. – On nie ma prawdopodobnie doświadczonych ghostwriterów. Ta jego teza o cywilizacjach brzmiała bardzo źle – uważa Iwiński.
Schlebianie bez konkretów
– Moim zdaniem Donald Trump przyjechał pohandlować, jest biznesmenem i robi to od wielu lat. Głównym celem jego wizyty, z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych był biznes, przy okazji powiedział nam bardzo wiele miłych słów, które chcieliśmy usłyszeć, jego wystąpienie było doskonałe sformatowane pod polskiego widza – oceniła Anna-Maria Żukowska, rzeczniczka prasowa SLD w programie „Proste Pytanie”.
– Przemówienie było idealne, pogładziło naszą dumę, ale nie wnosiło zbyt wiele do bieżącej polityki. Jedynym konkretnym zapewnieniem było potwierdzenie przez prezydenta Trumpa artykułu 5 Traktatu Atlantyckiego, z czego się cieszę – podkreśliła Żukowska.
– Były zapowiedzi w sprawie gazu, w sprawie „Partiotów”, pytanie ile to będzie kosztowało? – dopytywała.
Ryzykowne memorandum
– Jeżeli jesteśmy w NATO to traktujmy te zobowiązania absolutnie poważnie, jeżeli w Sojuszu przyjęto, że każdy powinien wydawać 2 proc. PKB na obronność, to my to róbmy dalej. Jednakże powinniśmy dyskutować, czy te bardzo duże pieniądze wydajemy dobrze – powiedział Janusz Zemke, eurodeputowany SLD w programie „Fakty po Faktach”.
– Czy to nie jest tak, że jeżeli Polska mówi, że kupimy na pewno w Stanach Zjednoczonych rakiety „Patriot”, to sprzedawca, wiedząc, że my musimy kupić sprzeda nam relatywnie drogo? – dopytywał Zemke.
– Uważam, że jest to ryzykowne i możemy ten sprzęt kupić znacznie drożej niż inne państwa – dodał.
Po co są miesięcznice?
– Myśli pan, że pan Petru był tam po to, żeby szanować groby, czy po to, żeby go może wynieśli tak jak Pana Frasyniuka miesiąc temu? Bo to daje oglądalność, bo to pokazuje bohaterstwo, bo to daje punkty w bieżącej polityce – powiedział Włodzimierz Czarzasty, przewodniczący SLD w programie „Tak czy Nie”, podczas dyskusji o miesięcznicach i kontr-miesięcznicach smoleńskich. – Myślę, że poseł, który jest szefem partii o tym marzy, ja o tym nie marzę – dodał.
Polityk SLD zwrócił uwagę, iż na miesięcznice organizowane przez PiS przychodziło coraz mniej osób. – Nie słuchałem przemówienia Kaczyńskiego, ale wysłuchałem pierwszego zdania, w którym podziękował opozycji za to, iż zmobilizowali PiS, kler i biskupów. Mówił: „myślałem, że ta miesięcznica umarła a Wy daliście mi siłę.” Oznacza to, że ten człowiek dostał od nas, od opozycji siłę, aby opowiadać bzdury – ocenił Czarzasty.
– Myślę, że wszystkie strony zapominają czemu poświęcona jest ta miesięcznica, a to jest miesięcznica tragicznego wypadku w Smoleńsku gdzie zginęli ludzie – podkreślił przewodniczący SLD.
Zbrodnia niezapomniana
– Spotykamy się dniu szczególnym, w dniu pamięci ofiar ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów. Złożyliśmy kwiaty pod pomnikiem upamiętniającym tragiczną Rzeź Wołyńską – powiedział Leszek Miller, były premier podczas uroczystości upamiętniającej ofiary Zbrodni Wołyńskiej, w obchodach uczestniczyli również Włodzimierz Czarzasty, przewodniczący SLD oraz Marcin Kulasek, sekretarz generalny Sojuszu, którzy w imieniu partii złożyli symboliczny wieniec i zapalili znicze pod Pomnikiem Rzezi Wołyńskiej w Warszawie.
11 lipca 2017 r. Leszek Miller wygłosił następujące oświadczenie:
„W ubiegłej kadencji Sejmu Klub Parlamentarny Sojuszu Lewicy Demokratycznej zgłaszał rozmaite inicjatywy, które szły w kierunku upamiętniania ofiar tej straszliwej rzezi, min. zgłaszaliśmy projekt uchwały, która wyrażała zaniepokojenie polskiego Sejmu wzrostem tendencji nacjonalistycznych na Ukrainie i gloryfikacji takich zbrodniczych struktur, jak Ukraińska Powstańcza Armia, Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, czy też SS Galizien. Niestety, ówczesny Sejm zdominowany przez Platformę Obywatelską i PSL odrzucał nasze propozycje. Dlatego cieszą się, że obecny Sejm przyjął stosowną uchwałę ustanawiającą dzień 11 lipca „Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa” dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich.
Pragnę wyrazić niepokój, że polskie władze dalej próbują kwestie rodzącego się nacjonalizmu i faszyzmu na Ukrainie pomijać milczeniem. Nie jest to w porządku w stosunku do 120 – 130 tysięcy ofiar Rzezi Wołyńskiej i Galicji Wschodniej. Ofiar, które nie mają swoich grobów, ani pomników i nie zawsze państwo polskie jest gotowe upamiętnić, czy też upomnieć się o tych ludzi. Z całą pewnością można powiedzieć, że ludność polska na Wołyniu i Galicji zamordowano dwa razy, raz kiedy zrobili to nacjonaliści ukraińscy, a za drugim razem kiedy współczesne państwo polskie nie chciało o tym pamiętać i nie chce przeciwstawiać się odradzaniu „banderyzmu” i faszyzmu na Ukrainie.
Nie ma żadnych powodów, żaby polski rząd, polski Sejm i polski prezydent nie mówili o tym wprost, że banderowska Ukraina nigdy nie wejdzie do Unii Europejskiej. Polska zawsze powinna przeciwstawiać się odradzaniu nacjonalizmu na Ukrainie, ponieważ obywatele II Rzeczpospolitej zapłacili za to największą cenę”.