POLSKA W UNII. Polska może stać się obywatelem UE drugiej kategorii” – wieszczy ubiegłoczwartkowy „Wall Street Journal”. Wychodzi na to, że nawet podmianka Szydło na Morawieckiego wiele tu nie pomoże.
Diagnoza „WSJ” nie nastraja optymistycznie: nie będzie dramatu pod tytułem „polexit”, Polska z Unii ani nie wyjdzie sama, ani nie zostanie z niej wyrzucona, być może nawet uda jej się uniknąć sankcji finansowych, które zawisły nad nią w ostatnim czasie niczym miecz Damoklesa. Po prostu stopniowo będzie pogłębiała się jej automarginalizacja na arenie międzynarodowej.
Wyjdzie, nie wyjdzie?
„Eurosceptycy twierdzą, że Unia Europejska jest niestabilną konstrukcją mogącą zawalić się w każdej chwili” – pisze komentator polityczny Simon Nixon. – „Każda burza polityczna w Europie widziana jest przez pryzmat nieuchronnego upadku UE. W ostatnich trzech latach pokładano nadzieje w grexicie, nexicie czy frexicie. Teraz uwagę skierowano na polexit. Według tej teorii konserwatywny rząd PiS (…) opuści blok lub zostanie z niego wyrzucony. Szef Rady Europejskiej i były polski premier Donald Tusk stwierdził nawet w ubiegłym tygodniu, że taki jest cel PiS”.
Ale Nixon uważa, że tak się nie stanie. Po prostu zgrzyty na linii Warszawa-Bruksela doprowadzą do tego, że Polska stanie się unijnym obywatelem drugiej kategorii.
„Nowe ustalenia dotyczące współpracy w dziedzinie obrony, wsparcie ze strony Polski dla pogłębienia jednolitego rynku UE czy dla nowych umów handlowych z Japonią, Australią, Nową Zelandią czy grupą państw Ameryki Południowej” – to obszary, w których według Nixona polityka Warszawy zbiega się z polityką unijną. W dodatku z najnowszych sondaży wynika, że zdecydowana większość Polaków – bo 80 procent – życzy sobie dalszego członkostwa w UE i nie zamierza jej opuszczać.
Ziobro niezgody
Nixon prognozuje, że spór dotyczący reform sądownictwa będzie się pogłębiał i „może potrwać cały rok”. Warszawa nie chce się bowiem z nich wycofać i broni nowych niedemokratycznych ustaw, a argumenty te nijak nie przekonują Komisji Europejskiej. Taka zimna wojna będzie się – według dziennikarza „WSJ” przedłużać w nieskończoność, bo wprawdzie formalnie uruchomiono artykuł 7, „jednak nikt w UE nie ma złudzeń, by miało skończyć się to zwycięstwem Komisji i nuklearną opcją zawieszenia Polsce prawa głosu w UE: Węgry na pewno zawetują taki ruch”.
Wnioski? „naprawdę ryzykowne dla Polski jest to, że spór pozbawi Warszawę jakiegokolwiek argumentu w zbliżających się negocjacjach w sprawie reform strefy euro (…) i kolejnego wieloletniego budżetu UE: niektóre państwa członkowskie już postulowały, by przyszłe wypłaty zależały od przestrzegania unijnych rekomendacji. (…) W tym roku tak naprawdę stawką nie jest polexit, ale przyszłość Polski jako obywatela UE drugiej kategorii”.
Nie ma wojny!
Jean-Claude Juncker natomiast robi wszystko, aby nieco ocieplić wizerunek wzajemnych relacji.
– Nie prowadzimy wojny z Polską. Dyskutujemy z rządem Polski – powiedział szef KE po spotkaniu z premierem Mateuszem Morawieckim. – Artykuł 7 traktatu nie jest artykułem sankcjonującym, ale artykułem potwierdzającym i ostrzegającym. Dlatego ludzie powinni przestać, także w Polsce, przedstawiać to tak jakbyśmy starali się nałożyć sankcje na Polskę bez względu na wszystko.
Wnioski?
Dla dziennikarza „Wall Street Journal” są jasne: „Naprawdę ryzykowne dla Polski jest to, że spór pozbawi Warszawę jakiegokolwiek argumentu w zbliżających się negocjacjach w sprawie reform strefy euro (…) i kolejnego wieloletniego budżetu UE: niektóre państwa członkowskie już postulowały, by przyszłe wypłaty zależały od przestrzegania unijnych rekomendacji. (…) W tym roku tak naprawdę stawką nie jest polexit, ale przyszłość Polski jako obywatela UE drugiej kategorii”.